Rozdział XLII - „Korytarz"

Start from the beginning
                                    

— Ja...

— Uderzyłeś się w głowę? — przerwał mu Ean, zanim Evas mógłby powiedzieć jakieś mało przekonujące kłamstwo albo, co gorsza, prawdę.

Spojrzał mu porozumiewawczo w oczy. Evas zawahał się, a potem skinął głową.

— Ja... Tak. — Odchrząknął. — Wcześniej, kiedy walczyłem z Dannelem. Ale już w porządku, nic mi nie jest — dodał szybko.   

Rozejrzał się i chyba dopiero zauważył, ile osób było wokół, bo jego policzki zaróżowiły się nieco.

— To się jeszcze okaże — stwierdził Ean. — Ktoś cię musi obejrzeć. I musisz się umyć. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale jesteś cały we krwi.

— Nie jest moja.

— Całe szczęście, bo gdyby była, pewnie byś już nie żył. Ale czyja w takim razie jest?

— Sarutta Jourassa. Użył na mnie magii, żebym był nieprzytomny, po tym jak... — urwał.

Jak przegrałem walkę z Dannelem, dopowiedział sobie w myślach Ean. Czyli Sarutt Jourass nie żył. Szkoda. Anella i Sander twierdzili, że to on pomógł im uciec i że tak naprawdę był po ich stronie. Czy było to prawdą, nie wiedział i już się nie dowie.

— Jak przeżyłeś? Myśleliśmy, że Dannel cię zabił — powiedział Gillen, krzyżując ręce na piersi. — Czemu tego nie zrobił?

Podejrzliwy jak zawsze. Ean niemal się uśmiechnął.

— A co? — warknął Evas. — Żałujesz, że tego nie zrobił?

— Spokój, chłopaki! — zawołał Sander. — Czy to ważne, jak przeżył? Najważniejsze, że w ogóle żyje!

Zwrócił się w stronę Evasa z szerokim uśmiechem i przez chwilę wyglądał, jakby miał zamiar go uściskać, ale powstrzymało go jedno groźne spojrzenie.

— Porozmawiamy o tym później — powiedział Ean. — Chodźmy już stąd.

Poczuł delikatny dotyk w swoim umyśle i delikatny, kobiecy głos. Ean...

Odpieprz się. Nie mogła go usłyszeć, ale i tak odczuł niemałą satysfakcję.

Steen znów ruszył przodem, a Ean pozwolił, by wszyscy go wyprzedzili i po chwili został w tyle sam z Evasem. Szli powoli, nie spiesząc się, choć Ean jak najchętniej znalazłby się jak najdalej od tego korytarza.

— Ten głos — odezwał się Evas. — Wie pan coś o tym, prawda? To nie dlatego, że uderzyłem się w głowę?

— A uderzyłeś? — Ean uniknął pytania.

— No... — Evas zawahał się. — Nie. Dannel mnie uderzył. Metalową rurą.

Ean skrzywił się ze współczuciem.

— Czyli faktycznie ktoś cię musi obejrzeć. Takie urazy bywają naprawdę niebezpieczne.

Evas prychnął.

— Nic mi nie jest.

— To się jeszcze okaże. — Ean nie chciał się kłócić. — Rozmawiałeś z tym głosem?

— Nie. Mówiła do mnie, ale nie mogłem jej odpowiedzieć.

— Co mówiła?

Może tylko gadała bzdury. Może nie powiedziała nic konkretnego. Ean musiał trzymać się tej nadziei.

— Powiedziała... — Evas zmarszczył brwi. — Że mogę być wystarczająco silny. Że muszę do niej przyjść. Kim ona jest?

Musiała wyczuć, że Evas jest anomalią. Próbuje się uwolnić, pomyślał Ean z niezadowoleniem. Nie mogło jej się udać — był tylko jeden sposób na to, by ją uwolnić. Ale dreszcz niepokoju i tak przebiegł po plecach Eana, kiedy mężczyzna spojrzał w ciemny korytarz. Sam fakt, że próbowała się znaczył, że od teraz musiał zachować szczególną ostrożność.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now