8. Randka.

3.8K 252 18
                                    

Dzień: 14 Grudnia

Harry zbierał się w sobie od kiedy wstał i nie mógł podjąć męskiej decyzji. Za każdym razem wycofywał się jak tylko Louis spytał się go o co chodzi. Zbywał go krótkim "nic, nic" i wracał do zajmowania się Kaim. A czas mijał, był poniedziałek a do tego jutro miała przyjechać do nich Jay. Musiał pokonać strach.

- Louis? - wszedł do kuchni, a jego serce waliło jak szalone.

- Tak? - szatyn oderwał się od przeszukiwania zamrażalnika.

- Co robisz? - znowu szedł na około.

- Nie wiem co zrobić na obiad - odparł i westchnął, zamykając zamrażalnik.

- A może zjedlibyśmy na mieście? - spytał w końcu.

- Kai będzie za mocno wariował - pokręcił głową, choć nie chciało mu się dziś gotować.

- Raczej myślałem o nas, no wiesz we dwójkę... - mruknął ciszej.

- Co masz na myśli... - zaskoczony, ale szczęśliwy podszedł do bruneta. Pragnął, by ten o niego się starał.

- Randka? - uśmiechnął się niepewnie.

- Okej, dobrze - położył ręce na jego karku - A co z Kaim?

- Może Liam by mógł? - zasugerował - Albo Louise?

-Pogadam z Liamem - pierwszy raz od soboty pocałował Harry'ego.

Styles złapał go za biodra i zatracił się w delikatnych pocałunkach. Tak bardzo kochał te wargi, ciało i całego, całego Louisa.

- Harry... - szatyn powiedział poważnie, kiedy odsunął się od starszego - Jeśli do świąt, założę pierścionek - wiedział, że Styles zrozumie - To będzie oznaczać, że ci wybaczyłem.

- Zrobię wszystko żeby tak się stało - skinął głową,  marzył by ta chwila miała rację bytu.

- Tak? - uniósł brew.

- Zobaczysz! - uśmiechnął się.

- Mhm.

- Idę położyć Kaia, bo zasnął na dywanie w salonie - wskazał na przejście do odpowiedniego pomieszczenia. Dał radę, poprosił Louisa. Wyjdą dziś razem, jak za starych dobrych czasów.

Tomlinson pokręcił czule głową i postanowił zadzwonić do Liama. Payne na początku był zdziwiony prośbą o opiekę nad Kaim, bo Louis bardzo rzadko prosił o to. Zgodził się jednak, chcąc dać szatynowi czas na własne przyjemności. Umówili się, że ten o osiemnastej przyjdzie do domu Tomlinsonów.

- Ale i tak muszę zrobić coś dla małego - westchnął do siebie, kompletnie nie miał pomysłu co zrobić małemu, pełnemu energii dziecku.

- A co lubi najbardziej? - Styles pojawił się za nim.

- Nie strasz mnie! -podskoczył w miejscu.

- Przepraszam, mały nawet oka nie otworzył, jak go przeniosłem - wyjaśnił, unosząc kącik ust na zachowanie młodszego. Nie planował go przestraszyć, ale stało się.

- To prawda, ma silny sen - ponownie westchnął i pochylił się, i otworzył zamrażalnik.

- Może indyk, groszek i marchewka? - zaproponował Styles.

- Nie mam indyka, ale mam małą porcję z piersi, z kurczaka - mruknął i wyjął wymienione.

- Może być tak - zgodził się. 

Louis namoczył mięso w misce z gorącą wodą. Styles w tym czasie grzebał w telefonie, robiąc rezerwacje do małej, ale przytulnej restauracji.

Be our santa/ larryWhere stories live. Discover now