⁷ - ᴛʜᴀᴛ'ꜱ ꜱᴏ ᴅᴇᴇᴩ, ᴅᴀᴅᴅy-ᴏ

Начните с самого начала
                                    

— Znalazłeś pracę?
Dzisiaj prima aprilis jest, czy  coś?
Przecież ty jesteś za wielkim nieudacznikiem na to, by być samodzielnym — Zaśmiała się, prychając kpiąco.

Jongin spodziewał się takiej reakcji ze strony swojej siostry i nie był nawet zdziwiony, gdy wypowiedziała te słowa.

Ona jako prawniczka uważała, że może poniewierać nim, upokarzając go przy rodzicach i zachowując się jak rozpuszczona gówniara.

— Skoro takie puste kretynki jak ty pracują jako prawniczki, to nawet taki nieudacznik jak ja, jest w stanie znaleźć sobie dobrze płatne zajęcie.
Mamusia byłaby dumna, gdyby nie była tak okropna, jak ty — Odciął, puszczając w jej stronę oczko i starając się nie wybuchnąć śmiechem na widok Hyejin, która robiła się czerwona ze złości i zaczęła przypominać wyglądem klauna.

— Zamknij się natychmiast Jongin.
Jesteś wredną małpą — Odwróciła się na pięcie i weszła do domu, mocno trzaskając drzwiami.

— Chyba się zirytowała — Rzucił w stronę Baekhyuna, który zbierał kamyczki z podjazdu, planując najprawdopodobniej rzucić nimi w okno od salonu, znajdujące się naprzeciw nich.

— Jeden kamień w okno i drugi w łeb.
O tak, to będzie coś pięknego — Mruczał do siebie, próbując znaleźć jak największy kamień sposób garstki, którą trzymał w ręce.

Nie chcąc, by jego przyjaciel znowu zrobił bezsensowną głupotę, pociągnął go za rękę w stronę samochodu, zanim ten zdążył się odwrócić i wycelować jednym z nich prosto w szybę.







Nie chcąc, by jego przyjaciel znowu zrobił bezsensowną głupotę, pociągnął go za rękę w stronę samochodu, zanim ten zdążył się odwrócić i wycelować jednym z nich prosto w szybę

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.









Przez całą drogę do jego nowego domu, Byun bez przerwy go wyzywał, przeżywając brak możliwości na zrobienie krzywdy starszej z Kimów.

Tłumaczył mu, jak wszystko miał dobrze obliczone i jak bardzo jego życie stałoby się lepsze, gdyby tylko nie musiał już oglądać jej okropnej plastikowej twarzy.

Kai nie odpowiadał nic, tylko przewracał oczami, zmieniając co rusz stację w radio, starając się wybrać piosenkę, która wpadła by mu w ucho.

W środku cieszył się jak małe dziecko, że będzie w końcu panem swojego życia, w której ani Hyejin, ani jego matka nie będą go wiecznie pouczać i prawić morały na temat jego wieku i braku ustatkowania się.

Nigdy nie reagował na te słowa, pozwalając jego matce się wykrzyczeć i pozachycać przy okazji sukcesami jego starszej siostry.

Po powrocie z domu Hyejin z pomocą przyjaciela przeniósł kartony do pokoju, który pokazał mu Tao.

Chińczyk i Byun zdążyli już się polubić, wymieniając między sobą sposoby na to, jak łatwo można uprzykrzyć komuś życie, i debatując czy otrucie kogoś w Korei jest legalne.

Czuł, że niejeden raz usłyszy, jak ta dwójka będzie spiskować na temat Hyejin i Xiana.

Zaraz po tym, jak już zdążył ogarnąć rzeczy w pokoju, postanowił pójść do swojego szefa, porozmawiać z nim na temat jego warunków pracy i wynagrodzenia.

Może i praca niani nie była dla niego szczytem marzeń, jednakże postanowił jej podołać, próbując udowodnić swojej matce, że potrafi dać sobie radę jak chce.

Stojąc przed drzwiami do gabinetu pana Do, zapukał trzy razy w drzwi, rozglądając się po korytarzu, gdzie wisiało dużo obrazów, które nie całkiem przypadły Kimowi do gustu.

Był zdania, że Eunhee rysuje o wiele lepiej i jej rysunki byłyby o wiele lepszą ozdobą.

Gdy usłyszał po drugiej stronie krótkie: "proszę" - wszedł do środka i zamykając za sobą drzwi, podszedł do mężczyzny, który siedział przy biurku zawalonym toną papierów, licząc coś zawzięcie na kalkulatorze, co chwila rzucając zgniecionymi karteczkami po całym pokoju.

— Dobry wieczór szefie.
Wróciłem z powrotem i od razu przyszedłem tutaj, jak pan kazał — Przywitał się wesoło, uśmiechając się w jego stronę.

Ten tylko spojrzał na niego i lekko zirytowany ściągnął z twarzy okulary, które odłożył na bok i zaczął przecierać oczy, które zdradzały jego zmęczenie.

Pewnie siedzi nad nimi już spory kawał czasu, sądząc po stanie, w jakim znajdowała się podłoga skąpana w papierowych kulkach.

— Już pan wrócił?
Zapomniałem o panu, jeśli mam być szczery. Bardzo za to przepraszam — Zaczął się tłumaczyć, jednak przerwał mu głośny śmiech Kima, którego rozśmieszyło zakłopotanie na twarzy mężczyzny.

— Nic nie szkodzi szefie.
Mogę przyjść jutro, albo następnym razem. Jeśli chciał pan tonąć w papierach, to wystarczyło krzyknąć, zanim tu wszedłem — Do nic nie powiedział, tylko pokręcił głową i zajął się szukaniem czegoś na biurku.

Po jakimś czasie wygrzepał spod stosu papierów teczkę, w której znajdowała się umowa Kaia.

— Proszę podpisać w tym miejscu — Powiedział, wskazując palcem na malutką kratkę, znajdującą się na samym dole kartki.

Gdy podawał mu długopis, ich palce doknęły się na ułamek sekundy, co speszyło starszego, który wyprostował się nerwowo na krześle, próbując zignorować to, co stało się zaledwie przed sekundą.

Jongin podpisał umowę, nie kłopocząc się tym, by ją chociażby przeczytać.

Wierzyć, że jego nowy szef go nie oszuka i będzie im się dobrze współpracowało.

I jeśli jego szef lubił chłopców, to mógłby nawet zagwarantować sobie dość dużą podwyżkę.

Tak, to była myśl i to jak wyśmienita.

— Więc panie Kim...
Miło mi, że będziemy razem współpracować — Powiedział formalnie, wstając i podając mu rękę, którą chłopak lekko uścisnął.

Zauważył, że jego pracodawca miał dość małe i zimne ręce, w porównaniu z jego, które były dwa razy większe i znacznie cieplejsze.

— Nie potrzebne są takie ceregiele szefuńciu — Obszedł biurko i stojąc naprzeciw niego, przytulił go i klepiąc trochę za mocno po plecach dodał — może mi pan mówić po imieniu.
Po co od razu takie szopki formalne? Nie jesteśmy w urzędzie.

— Wolę jednak jak na razie pozostać po stronie zawodowej i zwracać się do pana z należytym szacunkiem i w poprawnej formie — Odpowiedział mu, wyswobadzając się z jego uścisku i siadając z powrotem za biurkiem — A teraz proszę pana, panie Jonginie o wyjście, bo chcę popracować w spokoju.
Widzimy się jutro, przy śniadaniu, gdzie będziemy z dziećmi na pana oczekiwać.
Życzę panu spokojnej nocy i dobranoc.

I jak gdyby nigdy nic wrócił do pracy, ignorując kompletnie istnieniu Kaia, który westchnął tylko i podszedł poszukać Tao, by pooglądać z nim telewizję i dowiedzieć się czegoś o jego szefie, który był dla niego coraz bardziej dziwny.

el dorado | d.ks + k.jiМесто, где живут истории. Откройте их для себя