7 ♦ Herbata z mlekiem

877 105 75
                                    

      Widzieli ją jako młodą kobietę bez towarzysza, ściskającą przetarty kufer

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

      Widzieli ją jako młodą kobietę bez towarzysza, ściskającą przetarty kufer. Jeśli ktoś przyglądałby się dłużej, dostrzegłby jej rozbiegane spojrzenie. Czekała na kogoś. Stała na stacji niedaleko wąsatego mężczyzny, który z szelestem przewracał kartki gazety.

      Niccolo przez chwilę przypatrywał się Madriele. Nie spieszyło mu się, a nawet zadawał sobie pytanie, czy któryś z przechodniów zerknął w jej stronę i dopatrzył się ostrych rysów dzikusa. Czy zemdlałby, wszczął alarm, a może nie zareagowałby otwarcie, tylko przyspieszyłby kroku i zdecydowałby wziąć następny pociąg. W tym wypadku reakcja ludzi była szalenie ważna i decydowała o tym, czy Madriele mogła wsiąść, czy zostałaby wyproszona ze względu na wzbudzanie niepokoju.

      O tej porze na peronie było już tłoczno. Przy torach stanęli pasażerowie, oczekujący na pierwszy pociąg szóstego dnia Raka. Od prawej ustawili się urzędnicy, na lewo od nich lordowie i dalej, ustawieni według hierarchii. Madriele stanęła przy wagonie dla cudzoziemców i mieszczan trzeciej kategorii, a więc całkiem z lewej strony.

      Stamtąd też się nie ruszyła, gdy dobiegł ją znajomy głos.

      — Dzień dobry.

      Podskoczyła i spojrzała za siebie.

      Niccolo w granatowym płaszczu uśmiechał się, trzymając zgrabną walizkę. Wyglądał dużo lepiej bez zaschniętej krwi na twarzy i gładko ogolony. Madriele nie widziała jego włosów spod cylindra, ale z pewnością były ułożone w modne fale. W przeciwnym wypadku nie wyszedłby na widok publiczny.

      — Masz wszystko?

      — Nie narażałbym swojego życia, gdyby było inaczej.

      — Jak zdobyłeś fałszywe dokumenty?

      — Może trochę ciszej? — syknął.

      Przez te parę dni zdążyła zapomnieć, jak bardzo działał jej na nerwy. Sama jego osoba była argumentem przeciw wyruszaniu w jakąkolwiek podróż, czy też oddychaniu tym samym powietrzem. Kilka głębokich wdechów później spojrzała na niego raz jeszcze.

      — W takim razie zapytam, u kogo zaciągnąłeś dług w zamian za to? — Wskazała ruchem głowy na walizkę.

      — Nie będę cię tym niepokoił — odparł, jednak po chwili zastanowienia nachylił się bliżej. — Mówią na niego Trup.

      — Dlaczego? — zapytała z szeroko otwartymi oczami.

      — Porywa ludzi i traktuje ich z taką brutalnością, na jaką zdrowy człowiek by się nie zdobył. Zupełnie bezuczuciowy, ani grama współczucia. A najbardziej zależy mu na dzikich. — Zaśmiał się pod nosem, jakby opowiadał zabawną historię.

      Madriele zatarła dłonie w rękawiczkach i westchnęła bynajmniej nie ze znudzenia. Nie tak sobie wyobrażała handel fałszywymi dokumentami. Wiązała go raczej z czarnym rynkiem i handlarzami ze złotym uzębieniem, którzy zwijają się ze swoim towarem, zanim gwardziści zaczną poranny patrol. Nie z handlem ludźmi.

Inopia: Klucz PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz