Widzieli ją jako młodą kobietę bez towarzysza, ściskającą przetarty kufer. Jeśli ktoś przyglądałby się dłużej, dostrzegłby jej rozbiegane spojrzenie. Czekała na kogoś. Stała na stacji niedaleko wąsatego mężczyzny, który z szelestem przewracał kartki gazety.
Niccolo przez chwilę przypatrywał się Madriele. Nie spieszyło mu się, a nawet zadawał sobie pytanie, czy któryś z przechodniów zerknął w jej stronę i dopatrzył się ostrych rysów dzikusa. Czy zemdlałby, wszczął alarm, a może nie zareagowałby otwarcie, tylko przyspieszyłby kroku i zdecydowałby wziąć następny pociąg. W tym wypadku reakcja ludzi była szalenie ważna i decydowała o tym, czy Madriele mogła wsiąść, czy zostałaby wyproszona ze względu na wzbudzanie niepokoju.
O tej porze na peronie było już tłoczno. Przy torach stanęli pasażerowie, oczekujący na pierwszy pociąg szóstego dnia Raka. Od prawej ustawili się urzędnicy, na lewo od nich lordowie i dalej, ustawieni według hierarchii. Madriele stanęła przy wagonie dla cudzoziemców i mieszczan trzeciej kategorii, a więc całkiem z lewej strony.
Stamtąd też się nie ruszyła, gdy dobiegł ją znajomy głos.
— Dzień dobry.
Podskoczyła i spojrzała za siebie.
Niccolo w granatowym płaszczu uśmiechał się, trzymając zgrabną walizkę. Wyglądał dużo lepiej bez zaschniętej krwi na twarzy i gładko ogolony. Madriele nie widziała jego włosów spod cylindra, ale z pewnością były ułożone w modne fale. W przeciwnym wypadku nie wyszedłby na widok publiczny.
— Masz wszystko?
— Nie narażałbym swojego życia, gdyby było inaczej.
— Jak zdobyłeś fałszywe dokumenty?
— Może trochę ciszej? — syknął.
Przez te parę dni zdążyła zapomnieć, jak bardzo działał jej na nerwy. Sama jego osoba była argumentem przeciw wyruszaniu w jakąkolwiek podróż, czy też oddychaniu tym samym powietrzem. Kilka głębokich wdechów później spojrzała na niego raz jeszcze.
— W takim razie zapytam, u kogo zaciągnąłeś dług w zamian za to? — Wskazała ruchem głowy na walizkę.
— Nie będę cię tym niepokoił — odparł, jednak po chwili zastanowienia nachylił się bliżej. — Mówią na niego Trup.
— Dlaczego? — zapytała z szeroko otwartymi oczami.
— Porywa ludzi i traktuje ich z taką brutalnością, na jaką zdrowy człowiek by się nie zdobył. Zupełnie bezuczuciowy, ani grama współczucia. A najbardziej zależy mu na dzikich. — Zaśmiał się pod nosem, jakby opowiadał zabawną historię.
Madriele zatarła dłonie w rękawiczkach i westchnęła bynajmniej nie ze znudzenia. Nie tak sobie wyobrażała handel fałszywymi dokumentami. Wiązała go raczej z czarnym rynkiem i handlarzami ze złotym uzębieniem, którzy zwijają się ze swoim towarem, zanim gwardziści zaczną poranny patrol. Nie z handlem ludźmi.
CZYTASZ
Inopia: Klucz Prawdy
FantasyZAKOŃCZONE, W FAZIE KOREKTY Po dwudziestu latach pokoju na Kontynencie dochodzi do serii niefortunnych zdarzeń. Dziedzic tronu znika bez śladu, primabalerina zostaje porwana, nawet król jest podejrzany o szaleństwo. Gdy Madriele Job...