04

233 28 6
                                    

Polecam włączyć piosenkę do rozdziału:
• OneRepublic ft. Logic „Start Again"

Wakacje minęły i zaczął się całkiem nowy etap mojego życia. Liceum. Jeszcze w trakcie trwania wakacji, razem z przyjaciółką poszłyśmy na spotkanie klasowe, gdzie poznałyśmy jakąś część naszej nowej klasy. Na początku byłam trochę przestraszona, ale i podekscytowana możliwością poznania nowych ludzi. W mojej klasie znalazło się parę osób z mojego gimnazjum, co trochę mnie irytowało. Na rozpoczęciu roku, idąc naszą zintegrowaną grupką, odszukaliśmy resztę naszej klasy. Miałam wtedy wrażenie, że wszyscy starsi uczniowie uważnie nas obserwowali, co jakiś czas komentując kogoś pod nosem. Byłam w takim szoku, że nie miałam nawet czasu na to, aby zaobserwować starszych chłopaków, bo to w większości dziewczyny rzucały się w oczy swoimi odważnymi i kobiecymi strojami. Jeszcze wtedy liczyłam, że liceum będzie przełomowe i znajdę chłopaka. Gówno prawda. Zaczęłam i skończyłam szkołę średnią, a w moim życiu nic szczególnego się nie wydarzyło, nie licząc oczywiście burzliwych znajomości. Wracając, pierwsze dni wstępu do nauki, poznawania nauczycieli i szkoły, minęły w porządku. Miałam wrażenie, że codziennie mijałam innych ludzi, przez co byłam przerażona. Dopiero po pół roku zauważyłam chłopaka, który dość często mi się przyglądał. Był wysoki, dobrze zbudowany, o niebieskich oczach i jasnobrązowych włosach. Co jakiś czas pojawiał się w zasięgu mojego wzroku, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Zignorowałam to, będąc nadal w totalnym szoku na nowym etapie życia. Dostrzegłam go dopiero na początku drugiej klasy liceum. Chłopak był już wtedy maturzystą, co sprawiało, że traktowałam go doroślej i byłam zachwycona faktem, że starszy licealista zwraca na mnie uwagę. Zmienił on swój image całkowicie. Włosy skrócił, układając je inaczej, co całkowicie zmieniło jego rysy twarzy. Teraz z nową fryzurą wyglądał jak młody Leonardo DiCaprio. Dosłownie. W większości ubierał się na czarno, nosząc czasami kurtkę jeansową, albo swetry czy kardigany. Miał dość ciekawy styl. Był inny, wyróżniający się. Do szkoły nie przychodził już na pieszo, jak wcześniej, gdy podążał za mną w tym samym kierunku. Teraz przyjeżdżał swoim czarnym, sportowym samochodem. Zauważyłam, że wielokrotnie ze swoim kolegą udawał się na „spacer po szkole", przez co często mijaliśmy się na korytarzu, rzucając sobie jedynie spojrzenia. Raz pamiętam, niechcący uderzyłam go drzwiami od szkoły, przez co omal nie zeszłam na zawał. Uśmiechnął się tylko i odszedł. Chłopak spodobał mi się i zaczęłam wraz z koleżanką próby poszukiwania go w internecie. Nie wiedziałam, jak się nazywał i do jakiej klasy chodził. Po wielu próbach szukania znalazłam go oznaczonego na zdjęciu na Instagramie, a gdy chciałam sprawdzić profil na Facebooku, zachłysnęłam się powietrzem z niedowierzania. Miałam go już w znajomych od kilku lat, a nawet o tym nie wiedziałam. Tak to jest, gdy przyjmujemy do znajomych ludzi, których nie znamy, no ale cóż. Gdy wszystko już było jasne, czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Szatyn, (prawdopodobnie, bo ciężko było określić jego kolor włosów), często mijał mnie na szkolnym korytarzu, bacznie obserwując. Czasem nawet na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, co było miłe. Nie za bardzo mogłam wyczytać, jakie miał intencje, bo oprócz jego spojrzeń nic innego z jego strony nie wychodziło. Pamiętam, jak pierwszy raz dodał na Facebooka swoje zdjęcie profilowe, które podziwiałam przez najbliższy tydzień. Był przystojny i to bardzo. Dodatkowo po jego profilu na Instagramie i zdjęciach z kolegami mogłam śmiało rzec, że był złym chłopcem, na którego nie wyglądał. Palił, pił, często imprezował i w bonusie wiele dziewczyn było zainteresowanych jego osobą. Co się dziwić? Historia lubi się powtarzać, o czym przekonałam się później.
Na połowinkach naszej klasy, gdy większość dziewczyn przyprowadzała swoich partnerów, zastanawiałam się, jakby to było, gdybym przyszła właśnie z nim. W głowie stworzyłam historię, która nigdy nie miała miejsca.
Polubiłam liceum dzięki temu, że poznałam nowe, naprawdę wspaniałe osoby i lubiłam tam chodzić ze względu na nie i w pewnym sensie także i z jego powodu. Jego spojrzenia i czasami zakłopotanie sprawiało, że poprawiał mi się humor. W momencie jak mijaliśmy się na schodach, na które chłopak wchodził, tak się zakręcił, że zamiast iść do góry, tak jak planował, okręcił się, idąc z powrotem na dół za mną. Miałam wiele sytuacji, w których on stał gdzieś z boku, przypatrując się. To było urocze na początku, potem zaczynało mnie irytować, bo szczerze? Cierpliwie czekałam, aż w końcu zrobi ten pierwszy krok, do którego nigdy nie doszło. Wierzyłam, że coś się zmieni, że będzie inny niż blondyn z gimnazjum, że w końcu nadszedł ten czas, kiedy w moim życiu coś się wydarzy. Błędnie w to wierzyłam. Czas mijał, a ja bałam się kwietnia i zakończenia roku szkolnego maturzystów. Byłam przyzwyczajona do mijania go na korytarzu i jego bacznego obserwowania. W międzyczasie zaczęłam swój kurs na prawo jazdy, licząc, że zdążę zdać, zanim on skończy szkole i że spotkamy się jeszcze na parkingu. Na moje nieszczęście moja klasa miała zacząć się pożegnaniem maturzystów. W tym ja i moje koleżanki z klasy zajęłyśmy się przygotowaniem sali sportowej. Robiłyśmy bukiety kwiatów, wymyśliłyśmy temat przewodni, ustawiałyśmy mikrofony, powieszałyśmy zdjęcia klasowe na sznurkach, które wisiały na prowizorycznej scenie. Dodatkowo stworzyliśmy drzewa z gałęziami, na których wisiały papierowe liście z imionami każdej z osób, która kończyła szkołę. Miałyśmy dużo z tym zachodu w bibliotece, gdy każda z nas ręcznie pisała imiona i nazwiska. Ja piszcząc po kolei każde z listy, natrafiłam akurat na JEGO. Przechodziły mnie ciarki, gdy markerem pisałam jego pełne imię i nazwisko. W dniu pożegnalnym minęłam się z nim na sali. Wyglądał bardzo przystojnie, gdy jako jedyny miał na sobie bordowy garnitur. Nasze spojrzenia się spotkały, ale nie na długo, bo chwile po tym zajął swoje miejsce. Nauczycielka w trakcie zakończenia wspomniała, że każdy z absolwentów może zabrać swój liść. Do dzisiaj nie wiem, czy on go zabrał, mimo że dużo osób to robiło. Przed całkowitym zakończeniem wyszłam z auli, spiesząc się na kurs prawa jazdy. Tak, nie zdążyłam zapisać się na egzamin przed pożegnaniem GO. Ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę go w szkole, ciężko mi było do niej chodzić, bo w jakimś sensie straciłam swoją jedyną rozrywkę i radość, która odrywała mnie od nudnej rzeczywistości. Klasa druga skończyła się szybko, za co byłam wdzięczna. Zastanawiacie się pewnie, czy spotkałam jeszcze chłopaka? Otóż niejednokrotnie. Raz we wrześniu, na początku maturalnej klasy, gdy przyszedł odebrać świadectwo, czy wyniki naturalne. Minęliśmy się przy wyjściu ze szkoły, jednak chłopak pofatygował się za mną aż na trzecie piętro, aby tylko rzucić mi ostatnie spojrzenie. Kolejny raz spotkaliśmy się w klubie na imprezie rozpoczynającej ferie zimowe. Moja przyjaciółka J, która go zauważyła, była zirytowana, gdy ciągle tańczył obok nas, wkurzając nie tylko ją, ale i jej chłopaka. I jak zwykle, impreza pełna spojrzeń i przypadkowego trącania się łokciami, znowu rozeszliśmy się w swoje strony. Ostatni raz, kiedy go widziałam, to wakacje 2018, zaraz po odebraniu moich wyników maturalnych. Siedziałam do późna z przyjaciółmi na rynku w naszym mieście, korzystając z ciepłego wieczora. Nasz rynek to główne miejsce, jeśli chodzi o spotkania ze znajomymi, mamy na nim tak zwane „ogródki", gdzie wszyscy się spotykają i popijają alkohol. Nie wiedziałam chłopaka, dopóki nie szliśmy do samochodu, aby zbierać się do domu. Szatyn spojrzał na mnie, przekrwionymi od alkoholu oczami i z miną zbitego szczeniaczka. Nasze spojrzenie utrzymywało się tak długo, aż nie usiadł na miejscu pasażera w aucie swojego bogatego ojca, po czym odjechali. To był ostatni raz, kiedy go widziałam. Teraz czuję się lepiej i naprawdę zapominam o nim i o tym, jak czułam się i denerwowałam za każdym razem, gdy mijaliśmy się na zimnym korytarzu naszej szkoły. Mogę się założyć, że ma on już dziewczynę i jest szczęśliwy. To sprawia, że jestem pewna tego, że powinnam zapomnieć i iść dalej, nie myśląc, co by było, gdyby. Nie znałam go, a w większości jego charakter kształtowałam sama w swojej głowie. Wyobraźnia to coś, czym wtedy żyłam.
Zastanawiacie się, czego mnie nauczyła ta (nie)znajomość? Cierpliwości. Przede wszystkim tego, żeby być serio cierpliwym. Naprawdę, czekałam tak długo na jego pierwszy krok, mimo że nigdy się nie doczekałam, to ciągle głupio wierzyłam, że kiedyś to się stanie. Zrozumiałam także, że jeśli chłopak nieśmiało na ciebie spogląda, nie oznacza, że zaraz planuje wziąć z tobą ślub i wybudować dom. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do obserwowania tego, jacy są inni. Czy czegoś żałuje? Tak. Mogłam spróbować i sama wykonać pierwszy krok w jego kierunku, jednak tego nie zrobiłam. Może to lepiej? Czasu nie cofnę i nie będę użalać się nad tym, czego nie dokonałam. Życie toczy się dalej i muszę wierzyć w to, że kiedyś moja historia się zmieni. Mówi się, że do trzech razy sztuka, prawda? Tylko czy tak było w moim przypadku? Nie.

__________________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Chłopcy, których straciłamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz