|Dette er Halloween II|

59 7 0
                                    

- Noora? - powiedziałem, kiedy zobaczyłem, że nie trafiłem do łazienki, a do sypialni. Zdziwiłem się, bo nie wiedziałem, że Noora tu mieszka.

- O, cześć. - odparła i lekko się uśmiechnęła. - Wow, masz świetny kostium, w końcu coś oryginalnego, a nie jak wszyscy ubrani w superbohaterów i wampiry. W ogóle super fryzura! - zażartowała.

- Nie rozumiem, dlaczego wszyscy się ze mnie śmieją? - próbowałem zachować powagę, ale gdy spojrzałem na roześmianą Noorę trudno było zapanować nad uśmiechem. - Czemu się nie bawisz? - spytałem, aby zejść z tematu „moich loków", które rzeczywiście musiały wyglądać komicznie.

- Jak już chyba zdążyłeś się domyślić, imprezy to nie mój klimat, szczególne te wielkie, jak ta. Po prostu jest zbyt wiele osób. Wolę się przygotować psychicznie na sprzątanie, które czeka mnie jutro, bo Eskild, zresztą jak zwykle, pójdzie do domu i nawet nie wyniesie ze sobą kilku głupich butelek. - westchnęła i zrobiła obok siebie miejsce na łóżku, jakby chciała zasygnalizować mi, abym obok niej usiadł. Nie wiedziałem, czy powinienem, ale zrobiłem to, a na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny rumieniec.

- Czyli to Eskild jest tym współlokatorem, który urządza imprezy w twoim domu? - zaśmiałem się, a dziewczyna kiwnęła głową.

- Skąd się znacie? W sensie Ty i Eskild? - spytała, a następnie trochę się odsunęła i zamknęła obok leżący komputer.

- Pracujemy razem. - odpowiedziałem, a dziewczyna ruszyła głową na znak tego, że zrozumiała. - Chodź, idziesz na imprezę. Zaraz wyciągniemy Ci z szafy jakiś kostium! - dziewczyna podniosła ręce, tak, by zaznaczyć, że się poddaje.

Dlaczego to powiedziałem? Nie wiem, w tym momencie wydawało mi się to najlepszą opcją. Mam tylko nadzieję, że Noora mnie za to nie zabije.

- Nie mam za kogo się przebrać, nic tam nie znajdziesz. Willhelm, nie otwieraj tej szafy! Nie próbuj tego robić! - krzyknęła, ale nie była zła, bo na jej twarzy zaraz zagościł uśmiech.

- Jak nie masz? Możesz przebrać się za taką dziennikarkę, nazywa się Noora Sætre. Kojarzysz chyba? - zaśmiałem się, a dziewczyna razem ze mną. - Widzę, że masz też kurtkę, która jest łudząco podobna do tej, którą nosi Watson? Może jednak wolisz być nim? - znów zażartowałem.

- Chyba jednak zostanę tą dziennikarką. - powiedziała, a następnie poprawiła kitkę na czubku swojej głowy. - Jestem gotowa, nawet nie musisz na mnie długo czekać. - odparła, a ja uchyliłem jej drzwi, by wyszła.

- A i nie nazywaj mnie Willhelm. - podałem jej rękę, by, jak na gentlemana przystało, pomoc damie wyjść z pokoju. Dziewczyna zamiast ją złapać przybiła mi piątkę i zatrzymała się w drzwiach.

- Willhelm to przypadkiem nie twoje imię? - zapytała, a następnie zaśmiała się. Naprawdę nie rozumiem, co jest w tym zabawnego.

- Cytując Hamleta, akt piąty, scenę pierwszą, wers 425: „Nie" - odpowiedziałem. - William, to moje imię. Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwe do wymówienia, ale myślę, iż Twoje nazwisko jest zdecydowanie trudniej powiedzieć. - tym razem to ja zażartowałem, a dziewczyna klepnęła mnie w ramię i wyszła z pokoju. Skierowała się w stronę swoich przyjaciółek i mi zniknęła.

Tak po prostu nagle straciłem ją z oczu. Nie miałem, jak do niej zadzwonić, bo po pierwsze raczej przez tę głośną muzykę nie usłyszałaby, kiedy bym do niej zadzwonił, a po drugie nie wymieniliśmy się numerami. No, ale przynajmniej mam do niej adres, nie, nie jestem stalkerem. Postanowiłem, że znajdę Chrisa. Go będzie o wiele łatwiej namierzyć, bo albo jest przy stole z przekąskami, albo przy stoliku z trunkami. No chyba, że już jest w sypialni, ale raczej nie z Evą, nie wydaje mi się, by była taka. W końcu jest już dorosła, zresztą jak Chris, on już chyba też z tego wyrósł. W poszukiwaniu Schistada sprawdziła się pierwsza opcja, czyli przekąski. Zastałem go jedzącego popcorn, o dziwo, nie był upity, chyba ostatnia impreza dała mu do coś do zrozumienia, tak samo jak mnie. Christoffer dostrzegł to, że się mu przyglądam i od razu do mnie podszedł.

- Ej, zwijamy się? - zadał pytanie, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem. To do niego niepodobne, zazwyczaj z imprez trzeba go wyciągać siłą, a tu taka zmiana. - Eva już pojechała, a ja byłem tutaj wyłącznie ze względu na nią. - zrobił maślane oczy, a ja przystałem na jego prośbę. W sumie mnie też uciekła dziewczyna, więc może tak będzie lepiej, jeśli wrócimy do domu. W końcu ja jeszcze dzisiaj idę do pracy.

Lady in red || NoorhelmWhere stories live. Discover now