|Jeg vil være i en måned.|

89 5 1
                                    

Dwa miesiące później. Poniedziałek, 8:37

Godzinę temu dotarłem do firmy. Kilka dni temu podjąłem trudną decyzję, o której chcę, a wręcz muszę powiadomić mojego ojca.

- Tato, możemy porozmawiać? - podszedłem do niego i spytałem dość skrępowanym głosem.

- Oczywiście. - odparł z powagą, nie przeczuwał, że zaraz z wrażenia może się zaksztusić.

- Więc jest sprawa, bo... bo chciałbym zrezygnować z pracy. - odpowiedziałem, a starszy Magnusson mało co nie przewrócił się i zaniemówił.

- William, ale dlaczego? - powiedział po chwili przerwy, w jego głosie można było usłyszeć lekką chrypę.

- Chcę pomóc Vilde - przygryzłem wargę. - Nadal nie chce zrezygnować ze studiów. - długo się zastanawialem, kiedy będzie odpowiedni moment na zwierzenie się ojcu. Postanowiłem, że rzucę pracę, aby w pełni zająć się Vilde i przygotowaniami do przyjścia na świat naszego potomka, Vilde jest uparta, a ja chcę jej i dziecka dobra.

- William, nie tak Cię wychowałem. - spuścił głowę - Zapraszam do mojego gabitenu. - odparł i ręką wskazał na drzwi.

Po około godzine prawie wszystko było już załatwione, teraz tylko ojciec musi gdzieś zanieść dokumenty, które u niego podpisałem. Teoretycznie najtrudniejsza rozmowa za mną, jeszcze muszę się przyznać Vilde. Mam nadzieje, że dziewczyna nie będzie się awanturować, bowiem zrobiłem to dla niej. Nie chciała choć na jeden semestr zaprzestać, to teraz musi się liczyć z konsekwencjami. 

Wychodząc z pracy wstąpiłem do sklepu, aby kupić produkty, które miałem zapisane na liście: ogórki i czekoladowe batoniki - czyli aktualne przysmaki kobiety w ciąży. Nie wiem, jak smakuje to razem i nie zamierzam próbować. Nigdy nie zrozumiem kobiet, a tym bardziej tych w ciąży.

- Kochanie, już jestem! - powiedziałem wchodząc do domu. - Kupiłem to, o co prosiłaś. - położyłem siatkę na blacie kuchennym.

- Kupiłeś kiszone? Miały być małosolne. - odparła z zawiedzioną miną. - No, ale przynajmniej batony wziąłeś dobre.

- Vilde, musimy porozmawiać. - zmieniłem temat, chcę mieć to za sobą.

- O co chodzi, William?

- Więc... Więc rzuciłem pracę. - odpowiedziałem. Dziewczyna chciała mi przerwać, ale zacząłem wcześniej. - O pieniądze się nie martw, rozmawiałem z ojcem, pożyczy nam.

- Tu nie chodzi o pieniądze. Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała, a następnie usiadła przy stole. Zrobiłem to samo.

- Uważam, że jeśli ty nie chcesz zrezygnować ze studiów, ktoś musi zająć się domem i przygotowaniami na przyjście na świat dziecka. Mnie też się nie podobała twoja decyzja, ale uszanowałem ją, dlatego Ty postąp tak samo. - dziewczyna nie odpowiedziała nic, po prostu poszła do innego pokoju.

Wtorek, 12:34

- Jak tam pierwszy dzień na bezrobociu? - spytała Vilde i uśmiechnęła się.

- Jest bardzo dobrze. - również zaśmiałem się. - Chcesz mi pomóc ze sprzątaniem? O której masz wykład? - zadałem pytanie i schyliłem się do sterty papierów, które leżały na podłodze.

- Zaraz wychodzę, dziś zajęcia prowadzi mój ulubiony profesor. Nie chcę się spóźnić. - powiedziała i spojrzała na stare zdjęcia, które trzymałem w dłoniach. - Pamiętam tę imprezę! - wskazała na fotografię, gdzie wraz z dwiema brunetkami, muzułmanką i blondynką wygłupiają się.

- Jak nazywają się te dziewczyny? - spytałem, bo Vilde dawno nic nie wspominała o swoich przyjaciółkach, a ja nie znałem się z nimi zbyt dobrze. Jedyna, z którą kiedyś rozmawiałem to Eva. Poznaliśmy się na imprezie u Chrisa, jest bardzo miła, ale zdecydowanie przesadza z alkoholem. Ciekawe, czy mój kumpel nadal za nią szaleje?

- Widzisz tę po prawej? To Noora, ta obok niej to Sana, a te dwie najbardziej z brzegu to Eva, ją znasz, a ją ramieniem obejmuje Chris. - kiedy je przedstawiała wskazywała palcem po zdjęciu.

- Może zaprosimy je kiedyś do nas? Ja jeszcze napiszę do chłopaków i urządzony imprezę. - zapytałem, ponieważ uważam, że to byłby naprawdę fajny pomysł. Sam nabrałem ochoty, aby odnowić kontakt z Chrisem.

- Spotkanie po latach, brzmi nieźle. - odparła i opuściła pomieszczenie. Zapewne udała się do przedpokoju, bo po chwili usłyszałem zamykanie drzwi.

- No nic, trzeba się wziąć do roboty. - pomyślałem zerkając na pokój, który był cały w makulaturze. Postanowiłem, że przy sprzątaniu zawsze pomaga muzyka, więc wstałem i wziąłem z biurka laptop. Jak się okazało był uśpiony, czyli ktoś z niego korzystał. Nic dziwnego, bo Vilde praktycznie cały czas się uczy, widać, że zależy jej na dobrych ocenach. Szybko wklepałem hasło i zatkało mnie. Spojrzałem na pulpit i przetarłem oczy.

Vilde
Nie mogę już tak żyć, Jaimie, jak ja mam mu powiedzieć, że to nie jego dziecko? On rzucił dla mnie pracę!

Jaimie
Nie musisz mu nic mówić. Jeśli chcesz możesz przyjechać do mnie, do Birmingham. Zostaw tego pantofla.

Vilde
Wiesz, nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.

Vilde
Przemyślałam to wszystko. Będę za miesiąc.

- Vilde, cholera, Vilde mnie zdradza! - krzyknąłem na cały dom. Byłem okropnie wściekły.

Lady in red || NoorhelmWhere stories live. Discover now