11. A ty niby kim jesteś, by mnie pouczać, Lewis?

3.5K 329 51
                                    


ΩΩΩ

Harry przygryzł wargę, idąc razem z całą grupą do autokaru. Musieli wstać wcześnie, przez co Styles obudził się wtulony w szatyna, co było bardzo miłym zaskoczeniem dla nich. Nie mógł się doczekać, jak będzie wyglądać jego gorączka z obecnością alfy, szczególnie Louisa.

Z jednej strony był tą wizją bardzo podekscytowany. Czekał wręcz z niecierpliwością na ten czas. Z drugiej jednak miał duże obawy, że może Lou, widząc go w tym stanie, nie będzie zainteresowany albo po prostu on jako omega nie będzie atrakcyjny. Lub po prostu nie poradzi sobie z tym wszystkim. Był bardzo niedoświadczony, więc kompletnie nie wiedział, czego może się spodziewać. Nie był także do końca pewien swojej natury, której jeszcze nie okazywał na co dzień, więc nie mógł mieć w niej takiej swoistej swobody.

– Harry? Wszystko w porządku? – spytał Louis, machając przed oczami Loczka ręką. Przez pewien czas brunet szedł bez słowa ani nie reagował na żadne słowa szatyna, co bardzo go zmartwiło.

Hazz zamrugał kilkukrotnie oczami, spoglądając na starszego, po czym zmarszczył brwi, przetwarzając jego słowa.

– T-tak, tak, oczywiście... Zamyśliłem się, u – powiedział, uśmiechając się potem lekko.

– Jakby co, to mów. – Puścił mu oczko, całując w skroń. Byli na samym końcu całej wycieczki. Wszyscy pchali się, by zająć jak najlepsze miejsca z tyłu. Jednak to nie była bajka Stylesa. A skoro Harry siadał z przodu, Louis także.

Może nie było tego widać po zielonookim, ale naprawdę to doceniał. Widział, że Tomlinson naprawdę się starał. Panował nad sobą w większym stopniu i przede wszystkim nie przemawiała przez niego ciągle alfa i jej zapędy. Starał się być delikatny i subtelny, a młoda omega właśnie tego potrzebowała, bo miała być to jej pierwsza tego typu relacja.

– Będę pamiętał. – Westchnął cicho, uśmiechając się do niego. Był na początku dzisiejszego dnia przeciwny temu. Jednak czując bliskość szatyna, zmienił zdanie. A jak zobaczył na zbiórce wyrazy twarzy innych, omega był jakby dumny z siebie.

A że Louis był naprawdę miły i starał się nie przekraczać żadnych granic i na niego nie naciskać, może jedynie czasem całował go w czoło, w skronie czy przyciągał do siebie i obejmował ramieniem, to Styles był bardzo zadowolony. Zaczynał czuć się z tym swobodnie i bezpiecznie i myślał, że chciałby tak częściej.

– Chodź – odparł cicho szatyn, ciągnąc młodszego do środka i usiadł na pierwszym miejscu przy oknie i przycisnął do siebie bruneta. Objął go ramieniem zadowolony.

Harry zachichotał cicho, ale wtulił się w starszego, nie przejmując się spojrzeniami innych. W końcu to było dziwne, że alfa tak traktuje betę, bo inni nie znali jeszcze jego prawdziwej natury, chociaż zaczął się zastanawiać, czy może nie powinien się ujawnić. W końcu miał Louisa, żadna inna alfa nie będzie go nachodzić czy robić przykrości.

– Lou? Może się ujawnić? – szepnął do alfy, przymykając oczy. Złapał szatyna z dłoń i ścisnął ją, chcąc poczuć ciepło starszego. Czuł się przy nim dobrze i wiedział, że będzie musiał być śmielszy.

– To twoja decyzja, kochanie. Wiesz, że będę przy tobie tak czy siak. – Starszy uśmiechnął się, delikatnie pocierając opuszkiem palca wiernych dłoni omegi. – Chociaż wtedy będę mógł pokazać innym, że jesteś mój.

– To... Jeżeli chcesz... Możesz mi zdjąć naszyjnik – odparł, uśmiechając się szeroko do szatyna i cmoknął go w policzek. Jego twarz była cała czerwona od tego wszystkiego i nie mógł się do końca przyzwyczaić do tych wszystkich spraw.

Thousand Years - Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz