Błogosławiony zapach pizzy

4.5K 440 84
                                    

Nigdy nie lubiłam powrotów z podróży i mimo że nie miałam ich wiele w moim życiu, to zawsze czułam się strasznie przytłoczona, kiedy musiałam po raz kolejny oglądać przez szybę te same widoki. Nie było w tym nic ciekawego, bez dreszczyku emocji na plecach, który pojawiał się na myśl o nieznanym, zero zachwytu krajobrazami, po prostu pustka.

Może właśnie dlatego zawsze przesypiałam połowę trasy powrotnej. Tym razem jednak nie dość, że nie mogę skorzystać z tej możliwości, to trasa wydaje się ciągnąć w nieskończoność, zupełnie jakbyśmy wracali do domu przez Los Angeles. A wisienką na torcie udręczenia jest Logan i jego myśli, które nie mieszcząc się w głowie, uciekają i jak szalone wirują wokół nas, sprawiając, że mam ochotę oderwać dłonie od kierownicy i rzucać nimi na wszystkie strony. Kiedy powoli zaczyna brakować świeżego powietrza, uchylam okno i oddycham z ulgą, czując, jak ciężkie myśli znajdują drogę ucieczki, a w samochodzie znów czuć lekkość. Nie tracąc ani sekundy pięknej wolności, dociskam pedał gazu i gnam autostradą w stronę domu, zostawiając czarną chmurę przemyśleń daleko za nami. Zaciskam zęby, kiedy zimne powietrze chlasta mnie po twarzy i skupiam się na drodze, wyszukując wzrokiem mety.

– Ona nawet nie wiedziała, że tam byłem – mówi Logan. Przez chwilę mam wrażenie, że to tylko głośne myślenie, ale jego spojrzenie, które czuję na sobie, domaga się odpowiedzi.

– Cóż, to nawet dobrze. Możesz teraz sam wbić ostatni gwóźdź do trumny i zerwać z nią, zanim ona zrobi to pierwsza. To znaczy, ona niby to już zrobiła, nieważne.

– Nie chce wbijać żadnych gwoździ. Ty nic nie rozumiesz Debra, to znaczy okej wiem, że postąpiłaś dobrze i nie powinienem myśleć o tym, o czym myślę, ale ja za bardzo ją kocham, żeby tak po prostu odpuścić.

Wywracam oczami, biedny siedemnastolatek zachowuje się tak samo, jak ja, kiedy nadszedł czas rozstania z Lukiem. Mam nadzieję, że ogarnie, w jakim jest bagnie szybciej niż ja.

Dwa tygodnie po przeprowadzce do Sydney i rozstaniu z ówczesną miłością mojego życia, przeglądałam profil Luke'a na Instagramie i z całych sił powstrzymywałam łzy napływające do oczu, gdy widziałam, że moje miejsce u jego boku zajęła piękna brunetka z kręconymi włosami i pełnymi ustami. Schudłam wtedy siedem kilo, z czego z każdym ubywającym kilogramem bliżej mi było do kościotrupa niż do idealnej sylwetki, jaką miała tamta dziewczyna.

Miałam piętnaście lat i nikt nigdy wcześniej nie powiedział mi, jak bolesna jest miłość i że człowiek z każdym kolejnym rozstaniem zostawia w starym miejscu kawałek siebie.

Nieważne czy to jest włos, który spadł z głowy, ulubiony zapach perfum, gumka do włosów czy skarpetka nie do pary. Ja za pierwszym razem zapomniałam o swojej ukochanej koszulce, która najwyraźniej dla niego była zwykłą szmatą.

Nigdy więcej nic po sobie nie pozostawiłam i starałam się zacierać wszystkie ślady, które mogłam zrobić. Chciałam, żeby ludzie mnie nie wspominali, nie kojarzyli mojego imienia z moją osobą. Chciałam być duchem, który zwiedza świat.

– To w sumie fascynujące, że potrafisz odlecieć nie wiadomo gdzie i trzymać się na jednym pasie, nie powodując zagrożenia na drodze.

– Nie kontroluję tego.

Odpowiadam, rozłączając się z moją wewnętrzną gadułą. Bo tak to właśnie wygląda. Nigdy nie wiem, kiedy ona do mnie zadzwoni, ale kiedy już to robi, nie umiem nie odebrać. Podnoszę słuchawkę i przyciskam ją do ucha, słuchając wszystkich bzdur, które wygaduje. To prawie jak przyjaźń z największym wrogiem. Nie chcę jej słuchać, ale jednocześnie czerpię ogromną przyjemność z obserwacji wszystkich wzlotów, a w szczególności upadków.

CharlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz