Podteksty, układy i dziecinne igraszki

1.5K 153 65
                                    

  - Dyrektorze. To już lekka przesada. Wszystkie zabezpieczenia, które posiada S.H.I.E.L.D. to programy autorstwa Tonyego. Nie sądzisz, że gdyby chciał nam zaszkodzić, to zrobiłby to, nie ściągając na siebie uwagi? Mógłby się włamać, zacierając wszelkie ślady prowadzące do niego. To bez sensu. - Wdowa, wstając, ruszyła w kierunku Rogersa, stając tuż obok i ratując go tym samym, z dość niewygodnej sytuacji. Przyznaje, że takiego obrotu spraw, się nie spodziewałem. - Dajmy mu, chociaż tydzień na oczyszczenie się z zarzutów. Jeśli ktoś ma wytropić hackerów w sieci, to wydaje mi się, że blaszak jest jak najbardziej odpowiednim kandydatem.

- Stajesz po jego stronie? - odparł Fury z rozbawieniem, gładząc podbródek i przybierając zamyślony wyraz twarzy. - Jeszcze nie tak dawno byłaś przekonana, że rozwścieczony Hulk zrobi mniejsze szkody, niż rozpuszczony miliarder, któremu udziela się prawa do zabrania głosu.


- Subtelnie. - przerwałem, unosząc brew i zerkając na niewzruszoną twarz agentki Romanoff. - Myślę, że...


- Zamilcz. - burknęła Natasza, mierząc mnie ostrzegawczym spojrzeniem. Na co ja uniosłem dłonie w poddańczym geście, chcąc uniknąć agresji z jej strony. Chyba już wiem, dlaczego dogaduje się z Hulkiem. - Tydzień. A jeśli nie wyjdzie, osobiście zakuje go w kajdanki. - dodała, posyłając mi cwaniacki uśmiech. Eskorta, która stała tuż obok mnie, czekała na werdykt ze strony Furyego. Ten jednak nie wyglądał na przekonanego.


- Zgoda. - powiedział, skinąwszy w stronę agentów, którzy natychmiast mnie rozkuli. - Nie myśl jednak, że zostawię cię bez nadzoru. Ktoś musi cię pilnować do czasu, aż znajdziemy winnego.


- Już dawno nie miałem kuratora. - odparłem rozbawiony, pocierając obolałe nadgarstki. - Mogę sobie któregoś wybrać? - zadrwiłem, wskazując na oddalających się agentów.


- Rogers. - powiedział, stając bokiem do mnie i zwracając się do zaskoczonego blondyna. Jego uwadze nie uszedł zduszony śmiech stojącej obok rudowłosej, która ucichła widząc, jak przejeżdżam palcem po szyi w jednoznacznym geście. To chyba jakiś żart. - Przez najbliższy tydzień nie spuścisz go z oczu. Wyślesz mi również raport o każdym postępie, jak i podejrzanym zachowaniu. Czy to jest jasne żołnierzu?


- Oczywiście. - odparł z satysfakcją, lekko unosząc kąciki ust i umieszczając tarczę na plecach. Czując na sobie jego wzrok, prychnąłem, kierując się z nim w stronę drzwi. To będzie cholernie długi tydzień.




                                                                                        ***


Siedząc przy biurku w pracowni — czyli dawnym garażu — otoczony przez monitory, przekopywałem stosy danych, wspomagając się programem deszyfrującym. Co jakiś czas brałem łyk zimnej już kawy, krzywiąc się przy tym i wzdychając z niezadowoleniem. Jednak byłem zbyt leniwy, aby pójść po kolejną. Wciąż zastanawiam się, dlaczego nie zamontowałem tu jeszcze ekspresu.

- Może zrobisz sobie przerwę? Siedzisz tu już od kilku godzin. - powiedział Steve, ocierając pot z czoła. Przez ten czas zdążył już zrobić niezliczoną ilość podciągnięć na drążku, skutecznie mnie tym samym rozpraszając.


- Coś proponujesz? - zapytałem, szczerząc się, na co ten pokręcił głową z niedowierzaniem. - Jestem otwarty na propozycję.


- Jesteś niemożliwy. - westchnął, uśmiechając się i siadając okrakiem na pokrytym brązową skórą krześle. - Wiesz, że nie to miałem na myśli.


-Wysyłasz mi sprzeczne sygnały. - odparłem, prostując się i rozmasowując obolałe plecy. - Dlaczego się zgodziłeś? Fury mógł dać kogoś innego na twoje miejsce.


- Chciałbyś, aby to był ktoś inny? - zapytał z lekko wyczuwalnym zawodem w głosie.


- Nie w tym rzecz. Po prostu ciężko przy tobie o podzielność uwagi. - burknąłem, wstając i zgarniając ulubiony kubek z blatu. Będąc już w połowie schodów, odwróciłem się, rozkładając ręce. - Nie idziesz? No wiesz? Mogę w międzyczasie uciec, a to mogłoby się nie spodobać twojemu szefowi. A co jeśli odpalę głowicę jądrową albo przetopie twoją tarczę i zrobię z niej stojak na wino? Tyle możliwości.


- Nie kpij. To, że mam cię pilnować nie znaczy, że muszę za tobą chodzić krok w krok. - powiedział, na co zaśmiałem się w głos, gdy Rogersowi również udzieliła się ta komiczna atmosfera.


- Czyżby lenistwo? No dobra. W takim razie skoro nie masz nic przeciwko, skocze do miasta na małe zakupy. - kończąc, przyspieszyłem, widząc, jak ten zrywa się z miejsca.


- Czekaj! To dotyczyło tylko domu! - usłyszałem, zamykając za sobą drzwi. Będąc w salonie, najciszej jak potrafiłem, wszedłem na piętro, chowając się w pokoju gościnnym. Słysząc kroki zmierzające w stronę drzwi wyjściowych, nie mogłem się powstrzymać, przez co ciche parskniecie, umknęło z moich ust. Przyznaje, że wkręcanie Rogersa, może być ciekawym sposobem na zabicie czasu. Jak dotąd ciche kroki stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu ustały.


- Nie jesteśmy trochę za starzy na zabawę w chowanego? - usłyszałem, nie mając zamiaru opuszczać bezpiecznej kryjówki. ''Chyba ty'' to słowa, które wręcz cisnęły mi się na usta, jednak zachowałem je dla siebie. Widząc cień padający przez uchylone drzwi, doszedłem do wniosku, że to na pewno nie umknie jego uwadze. Wchodząc do środka, skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na mnie jak na dziecko, które właśnie co najmniej stłukło lampę.


- Wiek to stan umysłu. Choć w twoim przypadku, można spekulować. - powiedziałem, siedząc w fotelu z podkulonymi nogami. - I co teraz? Nadal jesteś pewny, że chcesz mnie pilnować? Czy moje próby zniechęcenia cię na razie nie przynoszą rezultatu?


- Zniechęcenia? - tym razem to on wybuchł śmiechem, ukazując tym samym swoje idealne, śnieżnobiałe zęby. - Myślałem, że to zachęta. - Idąc w moim kierunku, Złapał mnie w pasie, przerzucając przez ramię, jakbym nic nie ważył.


- Mam swoje prawa! I przestrzeń osobistą! Złożę na ciebie skargę u Furyego! Cholera to faktycznie brzmi dziecinnie. - mówiąc to, uderzałem go w plecy, jednak ten niewzruszony niósł mnie w stronę łazienki. - Co robisz? O nie, nie, nie. Zapomnij. Nie rozmawiam z tobą.


- Muszę trochę ostudzić twój temperament. - powiedział mrukliwie, na co ja zamilkłem, marszcząc czoło w skonsternowaniu. Nie wiem do czego prowadziły nas te gierki, ale zaczynało mi się to podobać.  


Witam :D

Ostatnio było trochę niemrawo, więc stwierdziłam, że to czas na trochę weselszy klimat :D Darujcie, że tak długo, ale ile razy siadałam do tej książki, to nie mogłam z siebie nic wydusić XD Mam nadzieje, że rozdział przypadnie wam do gustu, a jeśli zbłądziłam nie zapomnijcie wspomnieć o tym w komentarzu :D Branoc <3 

Ps. Idę zapić tą słodkość, solidną porcją gorzkiej kawy ._.




Bad Thoughts ► [STONY]Where stories live. Discover now