Tej samej nocy we trzech siedzieli w kuchni państwa Potterów, w napięciu oczekując powrotu ukochanej Jamesa i siostry Syriusza. Zegar wskazywał już drugą w nocy, a zaginione dziewczyny nie dawały znaku życia.
- Adara nigdy nie zostawiłaby otwartego domu, w przeciwieństwie do mnie. Musiało się stać coś złego.
- Lily również. Mam nadzieję że jej i dziecku nic nie jest - Potter ukrył twarz w dłoniach. - Zaraz oszaleję.
- James, znajdziemy Lily i Adarę. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - pocieszał go Remus, spoglądając ukradkiem na Syriusza.
On stał oparty o futrynę i rozmyślał. Może ta dziewczynka nie była tylko przywidzeniem? Zaczyna się. W głowie usłyszał cichy głosik zjawy - Stracisz wszystko.
W tej samej chwili wyrwał go z zamyślenia głos okularnika.
- Syriusz, mógłbyś odprowadzić Remusa do swojego pokoju? Już dzisiaj pełnia, powinien odpocząć.
- Jasne, nie ma sprawy - odpowiedział, po czym niechętnie podszedł do blondyna i złapał go za nadgarstek. - Możesz przespać się w moim łóżku, ja nie jestem zmęczony.
Zielonooki skinął głową w odpowiedzi, a po chwili weszli do pokoju. Już miał wychodzić z pokoju, gdy Remus podszedł do drzwi i zablokował je własnym ciałem.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - zdziwił się szarooki. - Nie zostanę z tobą na noc, zapomnij.
- Nie o to chodzi. Widzę, że mnie ignorujesz.
- A co innego mam robić? Urządzać awanturę niczym moja matka?
- Syriusz, zrobię wszystko żebyś mi wybaczył - Lupin patrzył mu w oczy z determinacją. - Wszystko. Więc jeżeli jest coś co mogę zrobić, proszę powiedz mi.
- Na wybaczenie trzeba sobie zasłużyć. A ty na nie nie zasłużyłeś - powiedział głosem przepełnionym goryczą, po czym odsunął go na bok i wyszedł z pokoju.
Syriusz wrócił do kuchni, gdzie czekał na niego James. Usiadł naprzeciwko niego i splótł palce u dłoni.
- Syriusz, myślisz że Annabell mogłaby za tym stać?
- Nie sądzę, moja siostra nie dałaby się komuś takiemu uprowadzić. W dodatku dwie osoby, jak już to musiałaby mieć drugą osobę do pomocy. Myślę że powinniśmy zawiadomić o wszystkim Zakon, może ktoś je widział.
- Masz rację. Zaraz do nich wyślę sowę.
- Sowę? Oszalałeś? Ktoś może przechwycić list. Proponuję wybrać się rano do Kwatery Głównej, Dumbledore będzie wiedział co dalej robić.
Potter spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął. Black odwzajemnił uśmiech, podszedł do przyjaciela i rozczochrał mu pieszczotliwie włosy.
- Zobaczysz, niedługo znów będziemy w komplecie.
- Tak myślisz?
- Oczywiście. Jeżeli Lily jest gdzieś z moją siostrą, nic im nie będzie. Tylko co z Remusem? On nie powinien zostawać sam z pełnią, ktoś musi się nim zająć, opatrzyć rany...
- O to się tak martw, moi rodzice z pewnością zgodzą się zaopiekować Lunatykiem. Tata jest emerytowanym aurorem, a mama pracowała wiele lat jako uzdrowicielką, więc na pewno dadzą sobie radę pomimo sędziwego wieku - wstał z krzesła i podszedł do przyjaciela. - Jutro z samego rana wyruszamy do Kwatery, idź się spakować i przespać. Ja zrobię to samo.
- Jasne James, dobrej nocy - uśmiechnął się lekko do niego i ruszył schodami na górę.
Cicho wszedł do swojego pokoju, starając się nie hałasować. Nie miał ochoty na kolejną konfrontację z Remusem i udawania zimnego drania. To było strasznie męczące i bolesne, zarówno dla blondyna jak i dla niego samego.