Dobra królowa

303 43 29
                                    

— Moja królowo... — Thomas Cromwell pokłonił się nisko, choć nadal górował nad Jane wzrostem. To był pierwszy raz, gdy rozmawiali, ale blondynka doskonale go znała. Maczał palce w sprawie rozwodu Henryka z królową Katarzyną, śmierci Anny i odcięcia Anglii od Watykanu. Nie interesowało jej to jednak do momentu, w którym dowiedziała się o jego zagorzałym poparciu dla reformacji. Miałby motyw, aby pozbyć się jej, ale z drugiej strony...Anna również była protestantką. Lord kanclerz był dla niej nierozwiązaną zagadką, ale jej pan ojciec i bracia obiecali się nim zająć.

— Mój panie...rad jestem, iż postanowiłeś mnie odwiedzić. Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? — pokręciła się niewygodnie w swym fotelu, czując na sobie wzrok wszystkich dwórek. Przez krótką chwilę chciała nakazać im wyjść, ale nie mogła dawać im powodu do podejrzeń. Czas, który spędziła na królewskim dworze nauczył ją ostrożności.

— Wolą króla było dowiedzieć się, czyż jest coś, czego jego najdroższa małżonka może pragnąć.

— Przekaż Jego Miłości, iż w takim wypadku niezwłocznie przekaże mu tę informację. Rad jednak będę, mogąc towarzyszyć memu małżonkowi w piątkowej modlitwie. Możesz odejść, mistrzu Cromwell — wycofał się nadal w pokłonie, ale jego bursztynowe oczy nie opuszczały jej twarzy. Choć nie dopuszczała do siebie tej myśli, miała wrażenie, iż jej potrzeby nie były jedynym powodem wizyty samego kanclerza, który z pewnością zapracowanym był człowiekiem.

Pani matka odwiedziła ją nagle, uprzednio ledwo informując ją o swym przyjeździe. Nie miała jednakże nic przeciw temu; przeciwnie, potrzebowała rady swej matuli. Po kilku miesiącach nadal nie dała królowi upragnionego syna, a w jej ciele nie było najmniejszych oznak stanu błogosławionego. Czasami chciała nawet prosić swego małżonka o unieważnienie małżeństwa i odesłanie jej do zakonu, ale stała obecność brata na dworze uniemożliwiała jej jakiekolwiek ryzykowne posunięcie. Rzadko co prawda rozmawiali; zdaniem obojga częste spotkania w jej komnatach mogły być powodem do plotek, choć nie byłoby w nich ani słówka prawdy. Jako królewska małżonka ograniczała swe spotkania z mężczyznami do publicznych wystąpień, czasu z królem, okazjonalnych rozmów z braćmi i ojcem, a wszystko to w obecności kilkunastu dam dworu.

— Pani matko! Rada jestem, mogąc powitać cię na mym dworze — podniosła się energicznie, uprzednio pamiętając jednak o wszystkich należnych ceremoniałach. Wyprosiła wszystkie dwórki, sadzając matkę naprzeciw siebie. Po raz ostatni widziały się na ślubie w maju, ale zbliżało się Boże Narodzenie, a rodzina królowej była na liście honorowej.

Wysoka, szczupła sylwetka Margery zapadała się pod powłokami błękitnej sukni zdobionej koronką, a lekko upięte włosy pozostały odkryte i opadały aż do bioder. Blada twarz nabrała rumieńców, a w niebieskich oczach czaiły się ogniki energii.

— Rzeknij mi, Joanno, jakież to żmije czają się pod twym nosem? Czy król ma kochanki?

— Oczywista. Lady Rochford donosi nie tylko o damach, które sporadycznie goszczą w łożu Jego Miłości, ale również najmniejszych pogłoskach — starsza kobieta przegryzła wargę, myśląc intensywnie.

— Nie dobiegły mnie jednak pomówienia o jakiejkolwiek niewieście, która przyciągnęłaby uwagę Henryka na dłużej. Pamiętaj, moje dziecko, iż stanie się brzemienną i dojście do rozwiązania nie jest rzeczą trudną. Sztuką nie jest urodzenie chłopca, ale powicie syna, który przeżyje ojca w zdrowiu. Wówczas na dworze może żyć setka niewiast pokroju Anny Boleyn, lecz nic nie zagrozi twej pozycji. Henryk nie wyprze się przecie swego jedynego syna, kiedy bękart odszedł na poty.

— Pani matko... — rozmowa schodziła na tematy, których Jane starała się uniknąć, bo ojciec rzeknął jej uprzednio o najlepszym zbiegu wydarzeń.

Zapomniana JaneWhere stories live. Discover now