Najszczęśliwsza...?

373 56 45
                                    

Trzeci maja 1536 roku

Nie widziała tego osobiście, ale szepty, pomówienia i tajemnicze uśmiechy na twarzy większości osób na dworze uświadomiły jej, że coś jest nie tak. Od wczorajszego popołudnia nie opuszczała swych komnat, a jedyną towarzyszącą jej osobą była Victoria; wysoka, szczupła dziewczyna o oczach czarnych jak noc i włosach jasnych niczym poranek. Choć czuła przenikliwe spojrzenia większości zgromadzonych w ogrodzie, starała się kroczyć dalej równie dumnie i majestatycznie co wcześniej; miała bowiem palącą potrzebę zadowalania wszystkich w swoim otoczeniu.

Przysiadła na malutkiej, marmurowej ławeczce z widokiem na fontannę, a radosne śmiechy nagłośniły się. Wzięła głęboki oddech i jak zawsze, gdy czuła się niepewnie.

— Siądź ze mną, Victorio — blondynka spełniła jej prośbę, choć widocznie niechętnie. Jane doskonale zdawała sobie sprawę, iż jej służka wymknęła się w nocy, dbając uprzednio o brak świadków. Zanim wróciła, jej pani zdążyła pogrążyć się we śnie, ale z pewnością nie nastąpiło to szybko — czyżbyś miała coś na sumieniu? Jesteś dziś niespokojna, może winnaś odpocząć.

— Nie, pani. Wierzę, iż to tylko chwilowa niedyspozycja — dziewczyna poruszyła się nerwowo, jednocześnie miętosząc swą suknię — to wina temperatury, pani. Najwyraźniej nie służą mi południowe klimaty. Czy wasza niemożność związana ze snem przeminęła?

— Bogu dzięki owszem. Spałam niczym dziecię. Nurtuje mnie jednak zjawisko radosnych śmiechów. Co prawda nie ma w tym nic złego, ale rzeknij mi szczerze, Victorio, czy coś się wydarzyło? — drobna rysa pojawiła się na czole ciemnookiej, ale to tylko dodatkowo zachęciło Jane.

— Pani...

— Na Boga, rzeknij mi! Cóż takiego wywołało tak ogromne poruszenie? — panna Seymour podniosła głos wystarczająco, aby najbliżej siedzące damy spojrzały na nią zaskoczone, ale ona się tym nie przejęła. Musiała wiedzieć.

— Moja pani, to królowa. Wieść niesie, że oczekuje procesu w Tower of London, oskarżona o...w zasadzie nie wiadomo. Tajemnicą są bowiem oskarżenia przeciw niej, choć są w tej kwestii różne pomówienia. Od dawna bowiem było wiadomo, iż pomiędzy nią a Jego Miłością nie jest dobrze — blondynka miała wrażenie, że cały świat wokół niej przestał istnieć. Proces...oskarżenia...i co teraz? Jane nie miała już bowiem wątpliwości, że to ona zostanie królową małżonką, ale oczekiwała czegoś innego. Unieważnienia małżeństwa i odsunięcia Anny z dworu, nie uwięzienia. Czyżby Bóg zesłał karę na tę kobietę za grzechy przeciw prawowitej królowej? A może za coś innego? A co, jeśli i ona polegnie? Czy król pozbędzie się jej dla innej, która w końcu zrodzi mu syna? — pani...? — głos Victorii dotarł do niej jak przez mgłę, więc szybko się wyprostowała i uniosła dumnie głowę.

— Najwyraźniej taka jest wola Boga i Jego Miłości. Nie śmiem podważać ich decyzji — Victoria kiwnęła głową i panie szybko rozpoczęły rozmowę na tak błahe tematy jak, chociażby pogoda czy odzienie. Jane nie pozbyła się jednak poczucia dumy, radości, a równocześnie współczucia i strachu już do końca dnia.

Ósmy maja 1536 roku, Tower of London

Czuła się niczym zwierzę w złoto-srebrnej klatce. Nie miała pojęcia, co takiego zrobiła nie tak. Czyż brak syna jest powodem do tego, co ją spotkało? Czy zostanie zapamiętana jako królowa Anna z Tower? A może bezgłowa królowa Anna? Wciąż wierzyła, że uda jej się stąd wyjść; zostanie wygnana i razem z Elżbietą zamieszka na wsi. William Kingston przedstawił jej wszystkie zarzuty; z pewnością mogła się obronić, jeśli tylko będzie odpowiednio przygotowana do roli. Nie miała wątpliwości, że konstabl jest tu przede wszystkim jako szpieg. Okazywał jej szacunek, ale nadal pełnił wyznaczoną mu funkcję.

Zapomniana JaneHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin