— Oh, a teraz jeszcze próbujesz uprzykrzyć mi życie? Co z ciebie za matka? — fuknęłam, łapiąc się za serce w dość dramatyczny sposób. Rodzicielka wywróciła na mnie oczami, rozwiązując swój fartuch. — Idę stąd. Nikt mnie nie rozumie. — stwierdziłam, kierując się w stronę schodów.
— Z kim ja żyje? — usłyszałam jeszcze za sobą, na co parsknęłam.
Wbiegłam po schodach na górę, od razu wchodząc do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, wchodząc pod kołdrę. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon, wchodząc na instagrama. Po dziesięciu minutach znudziło mi się hejtowanie pseudo piękności z mojej szkoły, więc zamknęłam aplikację, wchodząc w wiadomości.
Do: Porażka życiowa:
Ty, ja, alkohol i impreza u Sue, idziesz?Niemal od razu dostałam odpowiedź. Ten człowiek nie rozstaje się z telefonem.
Od: Porażka życiowa:
Zostałem zaproszony dużo wcześniej suko hehe. Jestem już u Sue, więc wpadaj. Olivia też ma wpaść.Zmarszczyłam brwi, bo coś mi tu nie grało. On jest u Sue? Już? O godzinie czwartej? Coś się szykuje i nie wiem, nie podoba mi się to chyba.
Do: Porażka życiowa:
Oki doki.Westchnęłam głośno, rzucając telefon gdzieś obok siebie. Zmarszczyłam brwi, gdy przypomniało mi się, iż gdzieś w tym pokoju powinnam mieć zapasową paczkę chipsów. Uniosłam się na łokciach, rozglądając się po pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, schylając tak, że moja głowa zwisała z łóżka.
Wysunęłam spod łóżka koszyk, w którym znalazłam moje ulubione cebulkowe chipsy. Chwyciłam również laptopa, którego położyłam na kolanach, włączając kolejny odcinek The Walking Dead.
Chilloucik przed imprezą zawsze dobry.
__________________
Przejrzałam się po raz ostatni w lustrze, spoglądając w międzyczasie na zegarek zawieszony nad nim. Było wpół do dziewiątej, a Mitchella, który miał po mnie przyjechać, wciąż nie było.
Zwyzywałam go pod nosem, chwyciłam kurtkę i telefon, wychodząc z pokoju. Przeczesałam ręką włosy, w tym samym czasie wybierając numer do Sue. Odetchnęłam głośno, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach, od razu chwytając za klamkę.
Wbiło mnie w ziemie, gdy zobaczyłam kto stoi za drzwiami. Odruchowo spojrzałam na numer na moich drzwiach, po czym znów przeniosłam wzrok na znudzonego bruneta, który stał za nimi.
— Podobno dom publiczny jest dwie dzielnice stąd. — powiedziałam, patrząc na niego z irytacją.
— Serio? Myślałem, że tutaj. — prychnął, przechylając głowę w prawo. — Zbieraj się, nie będę na ciebie czekał. — rzucił, na co uniosłam brwi ku górze. — Mam cię zabrać na imprezę do Sue. — wywrócił oczami, zakładając ręce na torsie.
— Żartujesz. — wkurzyłam się. Zacisnęłam palce na telefonie, który trzymałam w prawej ręce, wzdychając ciężko. To są kurwa żarty.
— Chciałbym, a teraz rusz tyłek do mojego samochodu, bo pójdziesz z buta. — oznajmił oschle, odwracając się do mnie tyłem.
YOU ARE READING
SUMMER
Teen Fiction- Zgadnij, kto wyświetlił mi się w proponowanych. - Twój stary? - Nathaniel Parker. _______________ WIEM, że na początku jest niezły cringe, ALE rozdziały po zakończeniu będa zmienianie, więc nie przekreślajcie na samym starcie proszę. Nie pożałujec...
6. Jeszcze nic nie zrobiłem, a już jęczysz?
Start from the beginning