#summerwatt na tt!
Jeju, pod ostatnim rozdziałem wryliście mnie w ziemię, patrząc na ilość komentarzy! Dziękuje z calego serduszka i ponownie zachęcam do komentowania!
Miłego czytania!xx
__________________
Wyszłam ze szkoły w piątkowe popołudnie, wkładając zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy. Westchnęłam ciężko, idąc szybkim krokiem w stronę mojego samochodu. Modliłam się w myślach, by było to akurat to miejsce. Często zdarza mi się zapomnieć gdzie zaparkowałam, a dzisiaj naprawdę nie miałam ochoty bawić się w chowanego z moim autem.
— Alleluja. — mruknęłam pod nosem, wsiadając na miejsce kierowcy.
Rzuciłam plecak na siedzenie obok, od razu włączając ogrzewanie. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy w końcu moja dupa nie odmarzała i ruszyłam spod szkoły. Była dopiero połowa października, a na dworze już temperatura była na minusie.
Nuciłam pod nosem piosenkę, która leciała w radiu, wystukując melodię palcami na kierownicy. Po około piętnastu minutach jazdy, zaparkowałam na podjeździe mojego domu, gasząc silnik. Mój telefon zaczął dzwonić, więc bez pośpiechu sięgnęłam po plecach, zaczynając szukać urządzenia.
— Halo? — powiedziałam znudzona do słuchawki, wysiadając z samochodu.
— Summer? Hej! Z tej strony Sue. — usłyszałam po drugiej stronie.
— Hej, skąd masz mój numer? — zapytałam zdziwiona, wchodząc do domu. — I dlaczego do mnie dzwonisz? — dodałam, ściągając buty.
— Od Parkera. — powiedziała, na co wywróciłam oczami. Oczywiście. — Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Organizuje małą imprezę dla najbliższych i tak pomyślałam o tobie... — rzuciła nieśmiało.
— Oh, ale mi miło! — zawołałam z uśmiechem, wchodząc do kuchni i ignorując ciekawskie spojrzenie mojej matki. — O której? I, uh, nie mam czym przyjechać. Pożyczam samochód mamie, więc będziesz musiała po mnie wpaść. — oznajmiłam, wzdychając ciężko, gdy zauważyłam, iż moja kochana mama gotuje lazanię.
Przecież mówiłam, ze jestem na diecie. W tym domu naprawdę nie ma ani grama wsparcia.
— Ja nie mam prawka, ale myśle, że Mitchell lub Matt przyjadą. — odpowiedziała.
— Lepszy rydz niż nic. — westchnęłam ponownie. — Na którą powinnam być gotowa?
— Impreza zaczyna się o ósmej, więc jeśli chcesz możesz przyjechać wcześniej lub późnej, to już jak wolisz. — rzuciła, na co się uśmiechnęłam.
Oczywiście, że przyjadę późnej. Pf.
— Nie ma sprawy, jak coś to jesteśmy w kontakcie. — powiedziałam, po czym się pożegnałyśmy się. Zakończyłam rozmowe, patrząc oskarżycielskim wzrokiem na matkę. — Musiałaś? — rzuciłam z wyrzutem.
— Ale co? — zapytała głupio, patrząc na mnie w lekkim szoku. — Przecież kochasz lazanię, zrobiłam ją specjalnie dla ciebie! — wyrzuciła ręce w powietrze.
— Mówiłam, że jestem na diecie! Chcesz, żebym ciągle żarła i nikogo sobie nie znalazła? — zapytałam dramatycznie, na co rodzicielka wywróciła oczami.
— Z ciebie są same kości, Summer. Powinnaś jeść trochę więcej. — westchnęła matczynym tonem. — I nie mówię tutaj o pizzy czy kebabie. Zdrowe jedzenie też jest dobre. — spojrzała na mnie.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
SUMMER
Εφηβική Φαντασία- Zgadnij, kto wyświetlił mi się w proponowanych. - Twój stary? - Nathaniel Parker. _______________ WIEM, że na początku jest niezły cringe, ALE rozdziały po zakończeniu będa zmienianie, więc nie przekreślajcie na samym starcie proszę. Nie pożałujec...