XLIX.

184 16 2
                                    

Nie poddawałam się. Walczyłam. Ale wiedziałam, że długo nie wytrzymam.

Kill złapał mnie za ramiona i popchnął na łóżko. Starałam się opierać, ale on był ode mnie dużo silniejszy. Trzymał moje nadgarstki, przyciskając moje ręce nad głową. Szarpałam się, starałam się wyrwać, zacisnęłam ręce w pięści.

Przycisnął swoje usta do moich. Po chwili zaczął nadgryzać i ssać moją dolną wargę, prosząc o lepszy dostęp. Nie chciałam go, nie chciałam go do siebie dopuścić. Rozchyliłam usta tylko na sekundę, by zaczerpnąć powietrza, a on wykorzystał ten moment, wsuwając swój język pomiędzy moje wargi. Cała moja silna wola rozpłynęła się w mgnieniu oka. Całował cudowne, czułam się jakby całe moje ciało topniało, zatracając się w rozkoszy. Ale mój mózg szybko o sobie przypomniał. Nie mogłam się tak łatwo poddać! Szybko zacisnęłam zęby, boleśnie zaciskając je na jego języku. To był wredny ruch, ale żadne z nas nie grało czysto.

Liczyłam, że dzięki temu zyskam chociaż chwilę przewagi, ale się myliłam. Kill odsunął się odrobinę, tak, żebym dokładnie widziała jego twarz, po czym parsknął i zlizał kroplę krwi ze swoich ust.

- Nie boję się odrobinki bólu, księżniczko - rzucił.

- Najpierw się na mnie rzucasz, a teraz nazywasz mnie księżniczką?! - zezłościłam się. - Zdajesz sobie sprawę, że jest coś takiego jak prostytucja, jeśli już tak bardzo nie radzi sobie ze swoim libido?!

Kill parsknął tylko, nadal zachowując się, jakby cała ta sytuacja sprawiała mu niezwykłą radość.

- A czy ty nie słyszałaś, że zakazany owoc smakuje najlepiej?

Zamrugałam kilka razy, przypominając sobie o o tym, że mam jeszcze jednego asa w rękawie.

- W takim razie będziesz musiał obyć się smakiem - powiedziałam, uśmiechając się triumfalnie.

- A to niby dlaczego?

- Bill rzucił na mnie zaklęcie. Jestem nie-ty-kal-na - przesylabizowałam. Efekt pewnie był by większy, jeśli miała bym wolne ręce i mogła gestykulować, lecz w tym momencie Kill musiał się zadowolić samym tonem głosu i moją miną. Chociaż trudno jest zachować się z wyższością, kiedy jest się przyciśniętym do łóżka przez niewyżytego demona.

Czekałam na zdziwienie lub chociaż uniesioną brew. Zamiast tego, jedyne co otrzymałam, to wredny chichot.

- Jakąś ty naiwna. Myślałaś, że nie zwróciłem na to uwagi?

Milczałam, odwracając wzrok. Oby nie miał na myśli tego, o czym myślałam.

- Magię można wyczuć. Ludzie nie mają prawie żadnego zapachu, tym wyraźniej czuć, kiedy jakieś zaklęcie zostało rzucone. Ty na kilometr śmierdzisz zaklęciem czystości. Myślisz, że tak ciężko było mi je zdjąć?

Nie odpowiedziałam. Czekałam, aż powie to, czego się obawiałam.

- Jedno pstryknięcie palców. Tyle trzeba było, żeby pozbyć się tego czaru.

Wciągnęłam głośno powietrze, przeklinając w duchu 'niezawodne' czary demonów.

- To nie twoja wina, Bill zawsze był średni jeśli chodzi o czary - rzucił demon, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. - Ale jeśli nadal mi nie wierzysz, to znam sposób, w jaki mogę ci to udowodnić.

Nim mogłam jakkolwiek zareagować, uwolnił na sekundę jedna moją rękę, tylko po to, by złapać moje nadgarstki w silnym uścisku. Tego dnia miałam na sobie jasno różową koszulę, zapinaną na masę małych guziczków, które w mgnieniu oka zostały rozpięte jednym silnym szarpnięciem. Szarpałam się i wyrywałam, kiedy zaczął składać pocałunki na całej długości mojego dekoltu. Zaczął od szyi, powoli kierując się coraz niżej, jednocześnie jego ręką wędrowała po moim udzie, kreśląc palcami okręgi i wywołując mrowienie na całym moim ciele. Zagryzłam wargi, ale nie mogłam powstrzymać cichego pomruku, który wydarł się z mojego gardła. Kill zatrzymał się na chwilę, i podniósł na mnie wzrok. Jego głowa znajdowała się na wysokości mojego brzucha i wiedziałam, że napewno na tym nie skończy. Spojrzał na mnie z ognikami w oczach i wyszeptał:

- Wiedziałem, że mi się nie oprzesz, gwiazdeczko...

Zatrzęsłam się w furii. Tylko jedna osoba ma prawo tak do mnie mówić, i tą osobą na pewno nie jest on!

Odchyliłam się, co w obecnej sytuacji było bardziej wciśnięciem się bardziej w materac łóżka, i wzięłam zamach. Teraz, pomyślałam i zanim zdążył się zorientować, kopnęłam go z całych sił między nogi.

Zadziałało. Kill syknął z bólu i uwolnił moje ręce, zsuwając się z łóżka. Nie czekałam ani chwili i nie zważając na stan mojego ubrania, wybiegłam na ulicę. Mój brat po takim ciosie trząsł się przez kwadrans, ale Kill nie jest chyba takim słabiakiem jak Dipper. Powinnam mieć więc jakieś pięć minut. Trudno, musi wystarczyć. Przemierzałam uliczki, nie tracąc ani sekundy na postój. Nie znałam tego miejsca, biegłam na oślep, ale nie obchodziło mnie to. Zależało mi tylko, żeby znaleźć się jak najdalej od niego, zyskać trochę czasu...

Szybko jednak skończyły mi się siły. Miesiące spędzone w ciele gryfa wcale nie pomogły na moją słabą kondycję. Zwolniłam więc i zaczęłam przemierzać uliczki szybkim krokiem. Liczyłam, że udało mi się już przynajmniej trochę oddalić. Mimo wszystko nie wiedziałam, jak duże jest miasto, a nie chciałam zapuszczać się do lasu. Nie wiadomo jakie świństwo tam na mnie czeka. Nad miastem właśnie kończył się wschód słońca. Niebo miało odcień czerwieni z nutką fioletu. Najwyraźniej tu wszystko wygląda inaczej, nawet niebo w ciągu dnia nie jest niebieskie, tylko czerwone.

Z zamyślań wyrwał mnie dźwięk królów za moimi plecami. Niedobrze, nie mam pojęcia gdzie jestem, a w okolicy nie widać żadnej możliwej drogi ucieczki. Byłam w ślepej uliczce, sama, bez nikogo do pomocy.

-O nie - szepnęłam. - Nawet jeśli jestem tylko człowiekiem, to nie dam się tak łatwo zastraszyć.

Z tą myślą odwróciłam się na pięcie, gotowa stawić czoło napastnikom.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz