rozdział 10

3.7K 176 32
                                    

Wpisałam numer Sophie i już miałam dzwonić,ale pomyślałam że zrobię to jutro. W sumie, to ona nie dawno z tąd wyszła.

Odłożyłam telefon i spojrzałam na zegar który wisiał na ścianie w pomieszczeniu. Była godzina 19. Trochę zgłodniałam, więc szybko wstałam i ruszyłam w stronę tacki z jedzeniem. Chwyciłam talerz i wróciłam na poprzednie miejsce.

Jedzenie, niestety zrobiło się już zimne. Postanowiłam, że użyje jednego z żywiołów, które oni już widzieli. Położyłam talerz na prawej dłoni, w tym samym momencie moje oczy zmieniły kolor na czerwony, a rękę stała się gorąca i zaczęła podgrzewać zimne naleśniki.

Już po chwili jedzenie stało się ciepło. Tęczówki zmieniły kolor na naturalny, a temperatura rąk zmieniła się na również na 'naturalny'.

Po zjedzeniu "kolacji" odłożyłam talerz na tackę i powróciłam na podłogę. Zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

***

Nagle słyszę jakieś krzyki. Gwałtownie wstaję i szukam moim, ledwo co wyspanymi oczami, sprawcy, który raczył mnie obudzić. Wzrok zatrzymuje na mężczyźnie,  który stoi za szyba z tacką z jedzeniem. W tym momencie spojrzałam na zegar. Była godzina 10! Serio!? Ja tyle spałam!?

-Dzień dobry. Za godzinę będziesz miała spotkanie z Nick'iem Furym.- powiedział... poczekajcie muszę się przyjrzeć... Steve. Tak, to on.

Uśmiechnął sie przyjaźnie, włożył tackę z jedzeniem do okienka i wyszedł.

Podeszłam do okienka i wzięłam moje śniadanie, którym były gofry. Nie spodziewałam się, że będą mnie tak dobrze karmić, po tym jak, prawie zabiłam ich kolegę.

Siadłam na podłogę i zaczęłam jeść.

Po około 10 minutach śniadanie zostało zjedzone. Odłożyłam talerz na swoje miejsce i spojrzałam na zegar.

-Jeszcze 45 minutach. Matkoooo, co ja będę tutaj robić?- powiedziałam do siebie.- Już wiem!- krzyknęłam.-  Zadzwonię do Sophi!- w tym momencie chwyciłam telefon, który leżał na podłogę.

Wybrałam numer do przyjaciółki i przystawiłam urządzenie do ucha.

Po chwili słyszę, już mi, znajomy głos.

-Tak, słucham?

-Hej, to ja Liz.- powiedziałam ucieszona.

-Ty żyjesz! Już myślałam, że cie zagłodzili!- powiedziała i odetchnęła z ulgą, co było słychać przez słuchawkę.

-Haha śmieszne.- powiedziałam.- A tak w ogóle to powiedziałaś im o tym... no wiesz o czym.

-No... tak. Nie byli zbyt zadowoleni. Kiedy to powiedziałam byliśmy na lekcji i Luke przewrócił całą ławkę, no i wiesz co dalej... uwaga i go do dyrektora.- powiedziała, a ja cicho zachichotałam.

-I tak wiesz, że nie miałam wyjścia.- odparłam.- Dobra, kończę, muszę  jeszcze zadzwonić do idiotów, i dziewczyn, i ich przeprosić.- powiedziałam i rozłączyłam się.

Przez kolejne 20 minut dzwoniłam do każdego członka mojej klasy i przepraszałam i coś tam mówiłam.

Kiedy odkładałam telefon na jedną z półek, która tam była, ktoś wszedł do pomieszczenia. Odwróciłam się i zobaczyłam ich wszystkich, niestety.

-Idziesz z nami.- powiedział Hawkeye. Ja wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia.

Drzwi się otworzyły, a kiedy przekroczyłam ich próg na ręce założono mi kajdanki i bransoletkę, pewnie po to, bym nie używała mocy, ale nie wiedzą, że leżeli jest coś naturalne to tego nie da się powstrzymać. Po chwili moje oczy stały się czerwone, a ręce gorące i roztopiłam kajdanki (nie wiemczy się tak da😂), a bransoletkę zostawiłam bo była nawet ładna.

-To co? Idziemy?- spytałam z chytrym uśmieszkiem, nieco zszkowanych bohaterów.

Wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do pokoju 'przesłuchań'. 

Wepchnęli mnie do pomieszczenia, w którym nie obejdzie się bez lustra weneckiego, za którym, za pewne stoją, biurka i dwóch krzeseł.

Usiadłam na jednym z nich i czekałam na Pirata.

-O wilku mowa.- powiedziałam, kiedy usłyszałam zamykające się już drzwi i kroki.

Czarnoskóry usiadł na drogim krześle i przez chwili wpatrywał się we mnie jak głupi.

Po incydencie Starka, nie nawidze każdego kto jest w Avengers, lub jest w jaki kolowiek sposób z nimi powiązany. Mój charakter się zmienił, i cała ja się zmieniłam. Niestety moje rozmyślania przerwał głos znajomego mi już mężczyzny.

-Skąd masz moce?- Nie odpowiedziałam.- Podobno twoi rodzice zgi...- o... teraz to se przegioł. Nie ma prawa wiedzieć, ani mówić o tym co się stało.

-Gówno Cię to obchodzi co się z nimi stało, nic ci do jasne cholery nie powiem, przez to że Stark zabił niewinnego człowieka.- z tej złości, aż wstałam. Wkurwiona usiadłam na krzesło i obróciłam się do niego tyłem.

Zakryłam twarz rękami, ale przed tym pokazałam fuc*a Starkowi bo wiedziałam, że tam jest. Po policzkach zleciało kilka łez. Szybko je wytarłam i odwróciłam się do Pirata i powiedziałam.

-Najładniej uśmiechają się ci
którzy najbardziej cierpią, Najpiękniejsze oczy mają Ci którzy najwięcei płaczą, Najlepiej słuchają  Ci których nikt nie słucha, Najwięcej marzą Ci którzy najwięcej stracili. Najlepiej przytulają Ci którzy za kimś tęsknią.- te słowa opisują moje życie.

______________________________________
Tak, tak wiem rozdział miał być dawno, ale takie części w książkach które trudno mi napisać tak, o. Więc, przepraszam i do zobaczenia niedługo.

Stand up! Stand up! I you love football! Inazuma eleven!

Chyba po tej książce zacznę pisać o tej bajce kochani! Zgadzacie się?




4 Żywioły i Ja (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz