part 7

2.8K 176 5
                                    

- Collins otwórz te drzwi do cholery!- krzyczałam pukając do wejścia.

W końcu ktoś pociągną za klamkę, a w drzwiach ujrzałam zaspanego przyjaciela. Stał przede mną bez koszulki w samych spodenkach, to znaczy, że właśnie go obudziłam. W sumie mnie to nie dziwi, sama zapewne bym spała, gdyby nie ten sen.

- Jeżeli to miała być kara za wczoraj to Ci się udało. - powiedział wpuszczając mnie do środka.

Jego pokój był taki sam jak mój, tyle tylko, że u niego panował większy bałagan. Usidłam na niepościelonym łóżku czekając aż dołączy do mnie przyjaciel.

- To może ja pójdę się ubrać. - powiedział patrząc na swoje prawie nagie ciało.

- Daj spokój, przyszłam tylko po numer Ines, bo jakbyś zapomniał umówiłeś nas wczoraj.

Max wziął swój telefon do ręki po czym podyktował mi numer dziewczyny. Gdy go zapisałam wyszłam z pokoju pozwalając chłopakowi kontynuować sen.

Zważywszy na wczesną porę, postanowiłam wstrzymać się z zadzwonieniem, do dziewczyny, pewne jeszcze śpi. Wzięłam swojego laptopa i usiadłam z nim na łóżku, od przyjazdu tutaj nie miałam okazji tego robić. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe, zaakceptowałam zaproszenie do grona znajomych od Ines, która zaraz do mnie napisała.

- Słyszałaś, że jesteśmy dzisiaj umówione na 'damskie popołudnie'?- odczytałam tekst wiadomosć.

- Właśnie miałam do Ciebie dzwonić w tej sprawie, gdzie i o której?

- Dasz radę za pół godziny w Corte Ingles?

- Pewnie. - odpisałam i zebrałam się do wyjścia

***

- Pal w tej sukience będziesz wyglądała bosko. - Ines z wielkim uśmiechem na twarzy trzymała w ręku kremową sukienkę z koronką.

- Ugh, to nie w moim stylu, zdecydowanie. - powiedziałam pokazując palcem na moje ubrania.

Czarna koszulka z nadrukiem 'Korn' jeansowe spodenki i martensy zdecydowanie nie pasowały do sukienki, którą pokazała mi dziewczyna.

Wróciłam do poszukiwania czegoś odpowiedniego dla mnie, zdecydowanie nie byłam zakupoholiczką, jednak nie chciałam wrócić z pustymi rękoma. Było widać, ze Ines jest w swoim żywiole, latając po sklepie jak szalona oglądając dokładnie każdy ciuch. Na ten widok na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.

- Mam coś dla Ciebie. - przede mną stała z szerokim uśmiechem dziewczyna trzymająca kolejną sukienkę w rękach.

- Bo wiesz, nie przyszłam tu po sukienkę, raczej rzadko w nich chodzę.

- Ta Ci się spodoba. - powiedziała i odkręciła w moją stronę przód sukienki.

Na luźnym czarnym materiale znajdowało się logo jednego z moich ulubionych zespołów - Pink Floyd. Sukienka była na grube ramiączka co jeszcze bardziej mi się spodobało (zdjęcie)

- Skąd widziałaś, że ich słucham? - Powiedziałam zabierając sukienkę od dziewczyny.

- Denis mi powiedział...

Próbowała coś jeszcze powiedzieć, jednak ja słysząc imię chłopaka od razu ruszyłam do przebieralni. Sukienka była idealna, oczywistym było, że ją kupię.

***

- Jak tam Twoje relacje z Maxem? - spytałam dziewczynę pijąc wcześniej zamówionego drinka.

- Mówił Ci coś o mnie? - spytała zawstydzona.

- Wspominał, że Cię polubił, niezła by była z was para.

Było widać, że dziewczyna była zaskoczona moją szczerością i bezpośredniością, ale ja nie należałam do osób, które lubią owijać w bawełnę. Zawsze gdy chciałam komuś przekazać coś dyskretnie kończyło się na tym, że ta osoba źle mnie rozumiała.

- Ja też go lubię... - powiedziała speszona.

Tak! - krzyknęłam w myślach. Problem Maxa rozwiązany, spokojnie może dalej adorować dziewczyne.

- A jeżeli już jesteśmy o temacie idealnych par. - powiedziała, a ja kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli, dlatego zrobiłam minę 'mów dalej' a dziewczyna kontynuowała soją wypowiedź. - To Ty i Denis idealnie do siebie pasujecie.

- Oszalałaś? Praktycznie go nie znam, a poza tym nie szukam miłość. - Odpowiedziałam zaskoczona tym co właśnie usłyszałam.

Fakt Denis był przystojny, dobrze zbudowany, zabawny, na pewno podoba się wszystkim dziewczyną. Do tego te jego niemal czekoladowe oczy i idealnie ułożone gęste włosy. Gdy o nim myślałam, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. STOP krzyknęłam w myślach, co ja robię? Przecież nie potrzebuję chłopaka, dobrze mi tak jak jest teraz.

- Daj spokój Pal, nie znasz go dobrze, ale uwierz mi macie identycznie uparte charaktery, do tego jeszcze słuchacie takiej samej muzyki. Tak, to dlatego wiedziałam, że słuchasz Pin Floyd, to jeden z ulubionych zespołów mojego brata. Gdy wczoraj zobaczył Cię w ich koszulkę był gotów od razu Ci się oświadczyć. - powiedziała po czym zaczęła się śmiać.

- Wątpię żeby był mną zainteresowany.

- Co? Sam mi to mówił, nie zmyśliłabym sobie tego. Przecież Cię wczoraj nie widziałam, skąd miałabym wiedzieć w co byłaś ubrana? - spytała, jakdan nie czakała na moją odpowiedź i natychmiast dodała niemal błagalnym głosem. -Proszę Cię daj mu szansę.

Ona chyba oszalała, jaki to w ogóle miałoby sens? On w Sevilli ja w Madrycie. To nie miało najmniejszego sensu, dlatego nie chcąc robić dziewczynie przykrości nic nie odpowiedziałam. Dokończyłam pić swój napój, po czym udałam się do hotelu.

***

- Mission complete! - krzyknęłam wchodząc do pokoju przyjaciela.

Zdziwiło mnie to co, a reczej kogo tam zobaczyłam. Chciałam od razu uciec z pokoju, jednak nie mogłam ruszyć się z miejsca. 

ugh, nie lubię tego rozdziału, przepraszam was za niego jest straszny, mam nadzieję, ze inne będą lepsze. no i przepraszam, że taki krótki, ale strasznie się męczyłam to pisząc i stwierdziłam, że kontynuacja nie ma najmniejszego sensu.

Do następnego :))

P.S mam nadzieję, że podoba wam się nowa okładka :) 

souvenirs de footballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz