~2~

2.9K 225 327
                                    

\(*O*)/

Obok mnie stał Armin. Był zaniepokojony. Wokół nas w równych szeregach ustawili się pozostali żołnierze żandarmerii. Ich twarze wyrażały w większości obojętność. Widzieli o wiele więcej niż zobaczą zaraz. Jeśli czegoś nie zwalę.

Henji nawijała o czymś dowódcy Erwinowi, a on oddychał głęboko, jakby liczył sobie w myślach próbując zachować spokój.

Nigdzie nie było Mikasy.

Jednak szukałem wzrokiem kogoś innego. Tej jednej osoby, dzięki której to wszystko właśnie się dzieje. Wychyliłem się i ujrzałem go, jak zawsze poważnego, stojącego za szalejącą z podniecenia Henji.

- Eren, skup się.

Armin potrząsnął mną za ramię. Wróciłem do szeregu. Kiwnąłem głową i utkwiłem oczy w niebie. Nie było na nim jednej chmury. Wiatr także nie wiał. Taka cisza przez burzą. Jakoś mnie to zlękło.

Minęło kilka, lub kilkanaście dłużących się minut. W końcu dowódca Erwin wyszedł przed szereg i wykonał dłonią zamaszysty ruch, na który wyznaczone oddziały rozeszły się na swoje przydzielone wcześniej pozycje. Armin uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się lekko.

- Mikasa miała rację. Dasz sobie radę. Pamiętaj tylko o celu. I nie spiesz się - powiedział, po czym odprowadziłem go wzrokiem, aż dołączył do Jean'a i wspólnie przy użyciu 3D manewru odlecieli na dach pobliskiego budynku.

Zapamiętać sobie - Jak stracę kontrole, to nie wyżywać się na tamtym domu.

Wciąż nie wiem gdzie się podziewa Mikasa.

- Wiadomość o Erenie wzbudziła mnóstwo kontrowersji - zaczął Erwin podniesionym głosem. - Osobiście, ani trochę się temu nie dziwię. Trzymanie dzikiego, nieokiełznanego tytana pośród ludzi jest niesamowicie ryzykowne. Ale zrozumieć musicie, iż to również dobry chłopak. Zdążyłem go już poznać na tyle, bym mógł żyć z nim w spokoju za jednym murem. Mam nadzieję, że was też do tego przekona.

Poczułem jego dużą dłoń na swoim ramieniu. Zgarbiłem się lekko pod jej ciężarem.

- Do dzieła, chłopcze - powiedział w moją stronę dość chłodnym głosem. Chyba też się denerwował, choć nie chciał dać tego po sobie poznać.

Ludzi zgromadzonych na dziedzińcu było więcej, niż widziałem na raz w życiu. Trochę mnie zdziwiło, że aż tylu odważyło się na przyjście tu. Na lekko trzęsących się nogach zacząłem iść na środek przestrzeni utworzonej poprzez mieszkańców, którzy okrążyli ją wokół najciaśniej jak się dało. Cisza była przerażająca.

Doszedłem na miejsce i odwróciłem się przodem do Erwina i Levi'a. Ten ostatni patrzył prosto na mnie, swoim przenikliwym wzrokiem. Pomimo, że był on zimny jak lód, to w jakiś sposób dodał mi dowagi.

Erwin kiwnął głową. Byłem gotów. Zrób to Eren. Zrób to teraz!

Przystawiłem dłoń do ust. Zmrużyłem oczy i wgryzłam się w nią z całej siły.

.

.

.

Nic. Krew pociekła mi po brodzie i ręce, ale nic poza tym. Tylko nie to. Nie teraz. Znów mi się to przytrafiło.

Szepty ludzi odbijały się w moich uszach stresując mnie jeszcze bardziej.

Zauważyłem jak Erwin klepie się w czoło. Jednak kapitan Levi stał niezmiennie wpatrzony we mnie tymi zimnymi oczami. Pomyślałem, że w takim razie we mnie wierzy.

I think I have a problemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz