Nie Przyjaciel

723 40 0
                                    

-Chce uratować swoje życie.Kłamie aby przeżyć.-Prychnął Larry za co zmierzył go wzrokiem nieznajomy.

-Rose Cam wychowywał was tylko.Nie uważasz,że to było bez sensu nawet nie byliście do niego podobne.

-Nie zawsze rodzice są podobni do swoich rodziców.-Szatyn rozsiadł się wygodnie w fotelu.

Mężczyzna spojrzał błagalnie na brunetkę.Dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia.Miała ogromną ochotę mu uwierzyć, ale nie mogła.Nie była już tą samą naiwną dziewczyną co kiedyś.

-Odpowiesz na moje pytania.-Facet kiwną głową, a Rose obróciła się w stronę zdziwionego przyjaciela.-Kim jesteś?-Podniósł się zszokowany.

-Ross nie rozumiem o co ci chodzi.-Zaczął, ale mu przerwała.

-Kiedy River cie zaatakował nic nie zrobiłeś,a potem w klubie.-Westchnęła.-Odpowiedz kim jesteś i dlatego się ze mną kolegujesz.

-To nie tak.Ja po prostu bardzo cie polubiłem.-Założył ręce za głowę.-Nawet bardzo.-Przymknął oczy.-Powiem ci prawdę, ale musisz obiecać,że mnie nie znienawidzisz.-W kompletnym szoku analizowała to co właśnie usłyszała. Bała się, że jej głos może się zawahać pokiwała jedynie twierdząco głową.
-Znam cie od dwóch lat. Wiem o to wiele,ale ty o mnie nic. To był plan. - Przeczesał ręką swoje włosy. - Miałem wzbudzić twoje zaufanie, zaprzyjaźnić się, ale.. - Zatrzymał się uważnie obserwując jej reakcje. - Ja cie naprawdę polubiłem. - Uderzył ręką w ścianę. - Byłem niezawodny. - Spojrzał na nią. - Ten cały ochroniarz został wysłany, bo ja już nie sprawdzałem się, zawiodłem. - Rozłożył szeroko ramiona. - Nie mogę tego ukryć Ross podobasz mi się.Zaczekam na ciebie. Wiem, że wciąż boli cie utrata Kendjego, ale to minie. Ja tu jestem. - Podszedł i złapał ją dłoń przykładając do swojego serca. - Czujesz to. Żyje, moje serce bije dla ciebie. Kendji to przeszłość. Proszę cię postaraj się chociaż.
-Myślałem, że to Julie ma większe powodzenie u facetów. - Wtrącił łysy facet z końca pokoju. Dziewczyna podeszła do niego zostawiając wielbiciela z tyłu.
-Powiedz mi prawdę. - Patrzyła w jego ciemne oczy. Przymyknął oczy kiwając głową.
-To co ci powiedziano to jedna wielka bzdura.-Zagryzł wargę. - Byliśmy młodzi,niedojrzali. Poznałem ją gdy pracowałem na torze. Przyszła zabrać swojego brata do domu. - Prychnął. - On już dawno wrócił, a ona poznała mnie. Twoja matka była naprawdę wyjątkowa. Nigdy nie poznałem kogoś tak olśniewającego. Mieliśmy dopiero siedemnaście lat, ale zakochaliśmy się w sobie zabójczo. To były inne czasy. Rodzice nie akceptowali tego związku więc chcieliśmy uciec. Marsel, tak nazywała się. Tamto imię było tylko przykrywką aby nikt jej nie odnalazł. Zmieniliśmy imiona i nazwiska. Opuściliśmy nasze miasto. Udaliśmy się w podróż po stanach. To było piękne być w kimś takim jak ona. Jej ojciec był wypływowym człowiekiem i miał swoje sposoby. Sprowadził ją z powrotem, ale tym razem nie dopuścił do spotkania. Przez cztery lata nie miałem z nią kontaktu. Wysłali ją za granicę do internatu. Kiedy wróciła była zaręczyna z innym. Cam Armandes. Był człowiekiem iście czarującym. Każdego oczarował łącznie z Marsel. Spotkaliśmy się ponownie pół roku później na bankiecie jej matki . Dziwnym trafem moja matka i jej zaprzyjaźniły się. Zaprosiła nas. Wtedy uczucia odżyły. W tajemnicy przed wszystkimi zniknęliśmy. Poszliśmy w nasze miejsce. Później już się nie widywaliśmy. Dwa lata później po ślubie dowiedziałem się, że urodziła córki. To był szok mówiła, że nie będzie miała z nim dzieci, ale kiedy zjawiłem się pod ich domem. Dzieci były za duże jak na wskazany przez ludzi wiek. Ojciec odnalazł ukryte dokumenty urodzenia i wszystko wyszło na jaw. Cam wpadł w szał. Zdradzony chciał zemsty. Marsel była skłonna rozstać się z wami. Cena była wysoka. Nie mógł was dostać. Dlatego oddała was. Niestety nie mogła pogodzić się z tą decyzją. Wiedziała, że was już nie zobaczy. Popełniła samobójstwo. - Zamknął oczy. - Przez wiele lat żyłem, że świadomością tego, że to on widnieje w papierach jako wasz ojciec, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Jedynie co to sfałszować waszą tożsamość aby was nigdy nie dostał. Cam był typem spod ciemnej gwiazdy. Posiadanie i wychowanie dzieci mogło mieć fatalne skutki. - Po jego policzku zaczęła płynąć łza. - Odnalazł      Julie. Nie mogłem nic zrobić. Zatłukłbym tego.. - Urwał i ściszonym głosem dodał. - Szefa. Ty byłaś bezpieczna. Nie miał prawda cie znaleźć. Na twoje szczęście widniałaś w kartotekach jako spokojne, grzeczne dziecko w przeciwieństwie do siostry,dlatego nie zgadzało się to u niego. Wydałaś się w matkę, a Julie ojca. Chciał zrobić z was swoich następców. Ratunkiem dla niej okazał się Kendji..-Rose drgnęła co nie uszło jego uwadze. - Wyciągnął ją z tego całego świata jaki miała i pomógł. Kochał ją, ale było za późno. Ciężko jest się zmienić, a tym bardziej zapomnieć to jak było się wychowywanym.Starała się dla niego zmienić. Julie była uparta i nie posłuchana. Dlatego Cam odpuścił. Pragnął drugiej córki,która byłaby bardzo podatna na jego warunki i polecenia. Gdy została uporozowana jej śmierć wszystko się zmieniło. On się zmienił. Kendji. Obaj stracili ważną osobę, dlatego pogrążali się w mroku coraz bardziej aż do chwili kiedy nie zjawiłaś się ty. Cam nie zmienił się, ale Kendji. - Uśmiechnął się. - Nie miał szczęścia w miłości. - Milcząca do tej pory Rose ocknęła się.
-Skąd to wiesz?
-Ponieważ to ja poleciłem Kendjiego do sprawy mojej starszej córki. Tak jak przypuszczałem zakochali się w sobie. Nie sądziłem jednak, że może ich to zgubić, a tym bardziej tego, że pokocha aż tak  mocno ciebie.

Criminal.PowrótWhere stories live. Discover now