1. Ludzie Za Burtą

14.9K 407 169
                                    

O poranku Kaspian wraz z Drinianem planowali wyprawę Wędrowca do Świtu, wskazując marynarzom, co mają zanieść na pokład. Już jutro mieli wypływać w poszukiwaniu lordów.

Caris słysząc hałas na dole, szybko wyskoczyła z łóżka, które posłała, mimo wyraźnych zapewnień służki, że zrobi to sama. Założyła na siebie śliczną pudrowo różową sukienkę, a na stopy wsunęła tego samego koloru pantofelki.

Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Dawniej nie miała takich sukienek i to w takich ilościach. Miała kilka sukienek wyglądających zupełnie tak samo. Służka pięknie spięła włosy księżniczki, które mimo wszystko nadal pozostawały rozpuszczone.

Caris szybko zaczęła zabiegać po marmurowych schodach, aż zeskakując z ostatniego stopnia wpadła na swojego brata, który złapał ją nim upadła. Oboje się zaśmiali i objęli delikatnie.

- Co tu się dzieje? - zapytała dziewczyna - Dlaczego tu jest tyle ludzi i skrzyni?

- Wybieram się wraz z załogą w podróż - oświadczył - Jeszcze dziś wieczór.

- Och, Kaspianie! Mogę wyruszyć z wami? - zapytała podekscytowana.

- Caris, to nie jest bezpieczna wyprawa. Nie wiemy, co napotkamy na drodze - powiedział szybko Kaspian.

- Umiem walczyć i się bronić! Proszę! - spojrzała na niego błagalnie.

Król toczył walkę z samym sobą. Dopiero odzyskał siostrę. Bał się, że coś pójdzie nie po jego myśli i ją straci. Ale z drugiej strony nie była już dzieckiem i da sobie radę, prawda?

- W porządku - westchnął - Możesz wypłynąć z nami.

Dziewczyna zapiszczała radośnie i przytuliła brata. Nie chciała na dłuższy czas zostać sama w wielkim pałacu ze służbą. Służki nawet nie chciały z nią rozmawiać, bo twierdziły, że nie mają prawa odzywać się do księżniczki. Przecież była człowiekiem takim jak one.

Natychmiast pobiegła do swojej komnaty i zaczęła pakować swoje rzeczy do kufra. Kilka sukienek, spodni, koszul, wygodne buty do sukienek i do spodni, a na samą górę książka i trochę papieru z piórem i atramentem. Nie potrzebowała nic więcej.

Gdy obwieściła bratu, że jest już gotowa, on powiedział dwóm marynarzom, żeby znieśli jej kufer na dół. Był szczęśliwy widząc ją taką pełną energii.

- Siostro, to jest Drinian. Kapitan naszego okrętu - przedstawił - A to jest moja siostra, księżniczka Caris.

Zarumieniła się lekko na określenie, jakim ją nazwał i lekko się ukłoniła, żeby okazać Drinianowi szacunek. On posłał jej szeroki uśmiech i również się jej ukłonił. Dziewczyna postanowiła wyruszyć na przechadzkę do płacowych ogrodów.

Tak więc zrobiła, praktycznie od razu wspinając się na drzewo, żeby zerwać to najlepsze jabłko. Kilka służek protestowało, żeby natychmiast zeszła, lecz ona mimo wszystko nie schodziła, tylko usiadła na gałęzi i zerwała wybrany owoc.

Wgryzła się w niego i uśmiechnęła się w kierunku słońca, które przyjemnie świeciło prosto w jej twarz. Zerwała drugi owoc po zjedzeniu pierwszego i zeskoczyła na miękką trawę. Przechadzała się po ogrodzie z jabłkiem w ręku.

W Narnii wszystko biegło zupełnie inaczej. Nie było zimy, a owoce rosły w zawrotnym tempie. Aż żal było nie zjeść takiego pysznego jabłka.

Westchnęła cicho i rzuciła ogryzek prosto w krzaki. W głowie siedziała jej melodia wymyślona w środku nocy. Chcąc, nie chcąc dała porwać się tańcu. Każdy oderwał się od swojego zajęcia, żeby móc popatrzeć na tańczącą księżniczkę.

Każdy jej ruch był idealny, w pełni dopracowany. Nikt nie mógł się napatrzeć. Pierwszy to zawieruszenie zobaczył Ryczypisk, który z zachwytem zawołał 'spójrzcie!'. Kaspian lekko zmartwiony podszedł do szyby i wyjrzał na zewnątrz.

- Dobrze, że ją bierzemy, królu - stwierdził Drinian - Na każdym statku przyda się ktoś, kto będzie dawał wszystkim nadzieję.

Kaspian uśmiechnął się. Był dumny, że ma taką siostrę. Na początku myślał, że trafi na dziewczynę rozpieszczoną, która pojawi się w pałacu i będzie dawała warunki i będzie chciała najlepszych skarbów.

Dziewczyna w końcu przystanęła na środku ogrodu i westchnęła. Życie dało jej o wiele więcej, niż prosiła. Nigdy nie przyszło jej na myśl, że może pochodzić z rodziny królewskiej.

Zaraz po kolacji kolejno zaczęli wchodzić na okręt. Zaczynało powoli zmierzchać, więc po pożegnaniu się z ludem od razu wypłynęli w otwarte morze. Caris siedziała w swojej kajucie, czytając książkę. Było już dość późno, ale ona nadal nie spała.

Kaspian miał swoją kajutę zaraz obok, ale wiedziała, że był on zmęczony, więc pewnie już spał. Nigdy nie płynęła statkiem, więc każde przechylenie okrętu sprawiało, że od razu się rozbudzała.

W końcu jednak była tak zmęczona, że odłożyła książkę i przykryła się kołdrą po samą szyję i momentalnie zasnęła. Rano, gdy się obudziła, wszyscy już byli czymś zajęci. Szybko założyła swoje spodnie i koszulę, wiedząc, że może się dziś przydać. Na nogi wsunęła wysokie buty.

Gdy jednak okazało się, że nie ma dla niej nic do zrobienia, wzięła pióro i atrament oraz papier i wyruszyła na kadłub, gdzie usiadła i zaczęła pisać to, co tylko przyszło jej na myśl. Nagle jednak usłyszała głośne krzyki z dołu. Szybko odłożyła rzeczy które trzymała i spojrzała w dół.

- Ludzie za burtą! - krzyknęła, żeby cały pokład ją usłyszał.

***

I mamy pierwszy rozdział! Jak wam się dotychczas podoba? Oczywiście liczę na komentarze!

Kocham was 😘😘

Nieznane | Edmund PevensieWhere stories live. Discover now