best friends

204 34 8
                                    

—Gustav.. zabiłeś tego chłopaka?

—Nie.

—Oh, synku— podeszła bliżej i mnie przytuliła. Zza jej pleców wyłoniła się Cara. —Zawsze możesz na mnie liczyć. Coś ci grozi? Policja wie że nic nie zrobiłeś?

—Liza nie możesz być pewna..— wtrąciła, a my wszyscy spojrzeliśmy na nią z zaskoczeniem.

—Nie wiem, jak narazie nie dostałem żadnego listu z wezwaniem czy coś w tym stylu. A policja raczej nie jest po mojej stronie bo wszystko wskazuje na mnie— dodałem nie zwracając uwagi na Care.

—Bardzo się martwię.

—Spokojnie mamo. Nie dam się. Nawet jeśli cokolwiek mi zrobią, będę bronił swojego.

—To może ja nie będę przeszkadzał?— odezwał się Tracy który popatrzył niepewnie na moją agentkę.

—Zostań. Ty idziesz ze mną jutro na spotkanie z fanami— mówiłem do Jazz'a, a on zdziwiony spojrzał na mnie.

—Właśnie! O godzinie 16 w galerii handlowej— widziałem, że Cara nie wierzy mi. Uważa że zabiłem Charlesa.

—Sądzę że nie powinieneś teraz nigdzie wychodzić— wtrąciła moja mama.

—Mamo, muszę. Obiecałem to moim fanom w ramach rekompensaty za to że nie pojawiłem się wtedy z Bellą. A właśnie! Ostatnio przypomniała mi się ta sytuacja z Bellą i tobą gdzie rozmawiałyście o czymś w moim pokoju. Jako iż Belli tu nie ma, mogłabyś mi opowiedzieć o co chodzi. I o co się kłóciłyście —spojrzała na mnie.. dziwnie.

—Poczekaj na odpowiedni moment. Nie teraz. Za dużo się dzieje Gustav. Muszę iść. Czeka na mnie ktoś ważny, dasz sobie radę?— pokiwałem głową na tak.— Jazz proszę, zostań z nim.

—Obiecuje że się nim odpowiednio zaopiekuje.— przypomniało mi się to że został gejem.

Strzeliłem sobie w myślach facepalma.

—Do zobaczenia na miejscu— pożegnała się po czym tak po prostu wyszła. Nawet nie dała dojść nam do słowa. Pokiwałem tylko głową w geście nie zrozumienia kobiety.
_

Ogłosiłem na Twitterze że będziemy razem z Tracy'm w galerii w centrum miasta. Tysiące podań dalej i komentarzy zacięło mi telefon wiec nie miałem jak się skontaktować z mamą. Na szczęście, bądź nie, Jazz mi pożyczył swoją komórkę i z rana zadzwoniłem do Lizy tym samym uspokajając ją.

—Gotowy?— zapytał po tym gdy zjedliśmy śniadanie, a raczej obiad bo dochodziła 15.

—Zawsze— uśmiechnąłem się. O 16 było spotkanie z fanami więc szybko zjadłem śniadanie i poszedłem wziąć prysznic.

Odkryłem całe ciało ponownie ujawniając moje tatuaże. Tak jak mówiłem każdy jest dla mnie bardzo ważny i każdy niesie za sobą jakąś historie.

—Gotowy?— ponownie zapytał Jazz gdy wyszedłem z łazienki.

—Gotowy. Wiesz, że jeśli nie chcesz to nie musisz ze mną tam iść— nikogo do niczego nie chciałem zmuszać ale jego odpowiedz w pełni mnie zadowoliła.

—Nie muszę, ale chce. A to spora różnica. Zbieraj dupe i wychodzimy. Pamiętaj że idziemy na pieszo, a to jakieś 10 minut drogi do centrum miasta. Jest czternasta pięćdziesiąt jeden. Wyrobimy się do 16?

—Co kurwa? Już prawie 15? Dlaczego nie krzyczałeś żebym wychodził?— zapytałem z niedowierzaniem zakładając na siebie biały t-shirt.

—No przepraszam bardzo ale to ty sobie zażyczyłeś iść z buta. Nie moja wina— Tracy śmiał się z mojej miny.

—Skończ. Pojedziemy moim samochodem— tak będzie najlepiej. Nie chce w żaden sposób zawieźć moich fanów. Spóźniłbym się o te 9 minut, co prawda tylko 9, ale jednak. Tracy przytaknął na to co powiedziałem i wyszliśmy z domu.

_

—Czy to James?— spojrzałem na miejsce gdzie wskazał palcem Tracy. James stał z jakimś chłopakiem który próbował go uderzyć ale ten świetnie się bronił. Zatrzymałem samochód i wyszedłem razem z Jazz'em do mojego kumpla.

—Hej! Co tu się dzieje?— kiedy jakiś, najwyraźniej kibol, nas zobaczył przestraszył się i uciekł. Tracy zaśmiał się pod nosem.

Jazz znał James'a z moich opowieści o nim, zdjęć które mu pokazywałem i jego piosenek z YouTube z jego kapelą, ale nigdy nie spotkali się twarzą w twarz.

—Jakiś frajer— szepnął pod nosem przyjaciel z którym jechałem w stronę miasta. James spojrzał raz na mnie, raz na Jazz'a.

—O No tak!— przerwałem niezręczna ciszę.— James, to jest Tracy, to znaczy.. Jazz, to jest Jazz— szybko się poprawiłem i zacząłem śmiać pod nosem gdy zobaczyłem wkurzonego kumpla.

—Znam cię z waszych piosenek. Ja jestem James— podali sobie męskie dłonie na przywitanie.— Naprawdę odjebaliście kawał niezłej roboty— obydwoje uśmiechnęliśmy się i podziękowaliśmy. Ja i tak nie musiałem ale wypadało.

—Powiem ci że nie dziwie się, że razem z kapelą odnosicie taki sukces. Jesteście dobrzy. Nawet bardzo— tym razem to James podziękował Tracy'mu.

—Słuchaj, jedziemy właśnie na spotkanie z moimi fanami. Nie wiedzą że będzie tam Jazz więc może chciałbyś dołączyć?

—Nie chce wam przeszkadzać. Bawcie się dobrze— zauważyłem w jego oczach resztki nadziei.

—No co ty, to żaden kłopot. Wsiadaj.

We trójkę jadąc samochodem świetnie bawiliśmy się rozmawiając na różne tematy. Na początku było dość sztywno i niemiło bo mówiliśmy tylko o tej całej sytuacji z Charles'em. Nie lubię tego tematu. Po chwili byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka sali specjalnie wynajętej dla mnie. Dzięki Cara. Od razu po wejściu fani zaczęli krzyczeć. Stwierdziłem razem z James'em i Tracy'm że poczekają za drzwiami i wejdą dopiero aż ogłoszę kto jest ze mną. Spodziewam się głośnych wiwatów gdyż James jest nowy w świecie muzyki, a Jazz to mój najlepszy kumpel i również jest popularny.

—Cześć wszystkim. Hej— uśmiechnąłem się szeroko gdy ktoś krzyknął Kochamy Cię. Bez zastanowienia odpowiedziałem że ja ich też.— Jak już wiecie, a raczej nie, dziś przyprowadziłem ze sobą dwie wspaniałe osoby które od maleńka są ze mną aż do dziś. Wspierają mnie i pomagają na każdym kroku. Połowa z was już pewnie wie kto to. James, Jazz— fani zaczęli krzyczeć.— Możecie wejść— cały czas każdy się uśmiechał. Drzwi otworzyły się, a gdy w nich pojawiło się dwóch policjantów od razy każdemu zszedł banan z twarzy. Tracy i James próbowali ich zatrzymać i krzyczeli coś w stylu Zostawcie go. On nic nie zrobił.

Poczułem jak nogi mi się uginają. Jak cały świat wiruje. Wiedziałem że to ten moment. Że to już dziś. Ostatni raz spojrzałem po moich fanach. Jedni wiedzieli o co chodzi i zalewali się łzami, drudzy byli totalnie skołowani i dopytywali tych którzy wiedzieli o to co się dzieje. A jeszcze trzeci wszystko kamerowali.

—Gustav Åhr?— przytaknąłem— Zostaje pan zatrzymany pod zarzutem morderstwa.— Kiedy  policja wyjęła kajdanki i spięła mnie w nie moi fani rzucili się na nich. Jednak nic to nie dało bo razem z wystrzałem pistoletu, wszyscy się wystraszyli i odsunęli na tyle że udało im się przejść. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Byłem pewien, że ludzie którzy wszystko nagrywali już dawno wrzucili to do internetu. Dlaczego Cara nie pojawiła się?

Wszystko działo się jakby w zwolnionym tępie. Moje serce mało co nie wyrwało się z klatki piersiowej. Za mną biegli James i Jazz. Za nimi fani. Każdy krzyczał coś co było dla mnie niezrozumiałe. Miałem zatkane uszy. Sam nie wiem od czego. Bałem się jak cholera. Przynajmniej mojej mamy przy tym nie było. Nie darowałbym sobie gdyby widziała jak policja mnie zakłuwa w kajdanki i zabiera.

Ostatni raz spojrzałem na przyjaciół przez szybę gdy byłem już w radiowozie. Byli tacy smutni. Cholera..

_

Standardowo, jeśli to widzisz zostaw znicz dla Gusa [*]

when i die, u'll  luv me ┊ lil peep 🔒 Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu