— Raz zaufaliśmy ludzkości, drugiego błędu nie zamierzam popełnić — oświadczyła. — Krew smocza już wystarczająco się przelała. Możecie być wdzięczni, gdyż zginiecie pierwsi — szybko i bezboleśnie. Nie daję wam nadziei na ratunek, nie daję czczych obietnic, nie gwarantuję nikomu życia, jeśli zdecyduje się przyjąć mnie. Dlaczego tutaj? — spytała nagle.

Jej oczy najpierw objęły Graya, potem przeszły na Erzę, a na końcu na Gajeela. Uśmiechnęła się blado. Uniosła prawą dłoń, muskając palcami jej powierzchni i znaku, który powinien się tam znajdować. Otworzyła nieznacznie usta i zaraz zazgrzytała zębami. Złapała się za włosy, szarpiąc za nie i wyrywając kilka końcówek wraz z krzykami, które wydobywały się z niej.

— Gdyby nie wy — zaczęła nagle — nie przeżyłabym i tego życia. — Opuściła ręce. — Przepraszam. Nie wszyscy ludzie są w pełni źli.

— Lucy, o czym ty mówisz? — spytała z niedowierzaniem Lisanna, wyciągając rękę ku niebu. — Dlaczego tak się zachowujesz? Przecież...

— Tydzień — przerwała Lucy. — Dam wam tydzień na pożegnanie się z bliskimi. A po tygodniu cała ludzkość zostanie pochłonięta przez ciemność.

— O czym ty pieprzysz?! — wrzasnął Gajeel, wychodząc naprzeciw całej grupy. — Czyś ty na głowę upadła? Opamiętaj się!

— Gajeel, przestań!

Erza chwyciła go za ramię i przyciągnęła do siebie. Potrząsnęła nim kilka razy. Pokręciła głową, wierząc, że już nic więcej nie będzie musiała dodawać. Schowała broń. Lucy kiwnęła nieznacznie głową. Odwróciła się i zaczęła iść stamtąd, skąd przybyła.

Ogniste skrzydła wyrosły z jej pleców, roznosząc gorejące języki po całym niebie. Ptak spłonął, dotykając jednego z nich.

— Nie marnujcie czasu — odezwała się jeszcze raz. — Nie próbujcie walczyć czy uciekać. Ciemność i tak was dogoni.

Wzbiła się w powietrze. Ciepły podmuch uderzył w twarze członków Fairy Tail, parząc ich skórę. Czerwone ślady wyszły na ich na policzkach i czole. Gray szybko podbiegł, przykładając lód do towarzyszy. Syknął, przymykając oczy. Łzy cisnęły mu się pod powieki, z trudem utrzymując w środku. Nie chciał płakać — nie teraz, gdy potrzebował pozostać silnym i pojąć, co tak naprawdę wydarzyło się przed ich oczami.

Lisanna upadła z hukiem na kolana.

Oczy pozostałych zwróciły się ku niej — płaczącej i jęczącej. Pochylonej ku ziemi dziewczynie, której emocje znalazły ujście. Złapała się za pierś, zduszając w dłoni, aby tylko pozbyć się tego kłucia w sercu.

— Coo... — Jej głos zadrżał. — Co się właśnie wydarzyło? Chwila... To Lucy, ale..

Wstała. Ruszyła na Amelię, chwytając ją za kołnierz. Przyciągnęła do siebie, uderzając z pełną siłą czołem o czoło. Czerwony ślad natychmiast wyszedł na skórze.

— To boli! — wrzasnęła Amelia. — Dlaczego, co ja zrobiłam? — zapytała od razu.

Lisanna szarpnęła jeszcze raz za kołnierz, potrząsając Amelią do przodu i w tył. Zacisnęła szczękę, wbijając wściekłe, niemal zwierzęce spojrzenie w zdezorientowaną księżniczkę. Nagle puściła ją, rzucając o ziemię.

— Rozumiem. To tylko żart, prawda? Lucy zmieniła się, nie chce nas, a wy znaleźliście idealny sposób, by nam to pokazać. — Splunęła na podłogę. — Idealnie się wam to udało.

— To nie tak! — zarzekła się. — Ja sama nie wiem, co tu się wydarzyło! Przecież moi ludzie zostali również zaatakowani. — Walnęła się ręką o pierś. — Dlaczego próbujesz zrobić z nas złoczyńców?

— Bo nimi jesteście! — Zacisnęła pieść. — To wszystko wasza wina!

Zamachnęła się, celując prosto w policzek Amelii. Erza szybko złapała ją za ramię, przygniatając do podłoża. Wykręciła rękę do tyłu — Lisanna zasyczała z bólu.

— Wystarczy! — rozkazała Erza. — Tak, to wygląda podejrzanie, ale Amelia wyglądała na równie zdziwioną, co my! Nie masz powodu, by ją atakować!

— Puść mnie! — Zaczęła szarpać się. — Błagam, puść mnie!

— Nie! Masz się najpierw uspokoić. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, ale musimy szybko zdecydować, co zrobić dalej!

— Jakie zrobić? Jakie dalej? — wtrącił się Gajeel. — Wy słyszeliście ją? „Dam wam tydzień na pożegnanie się z bliskimi"? Co to ma, do cholery, być?!

Kopnął w ścianę, rozdając ją w drobny mak. Zapłakał i odwrócił się — nie chciał, by ktokolwiek więcej ujrzał jego łzy. Erza zwolniła uścisk, następnie podniosła się i odeszła od Lisanny. Przystanęła dopiero tuz przy Amelii, zgarniając kurz z jej ramion.

— Przepraszam, księżniczko, ale to dla nas...

Amelia przybliżyła palec do ust Erzy, nakazując milczenie. Pokręciła głową i, ze sztucznym uśmiechem na twarzy, powiedziała:

— Dla wszystkich to trudne. Dlatego pójdę do brata i wyjaśnię cała sytuację. On zawsze wie więcej niż na początku mówi. Chociaż... — Opuściła głowę. — Może to może się wydawać nieprawdopodobne, ale Lucy faktycznie mogła zostać „opętana". — Zagestykulowała palcami. — Wiele się wydarzyło w czasie ich nieobecności w Fairy Tail. Wiem, że kilka razy zdarzyło się, że Lucy użyła mocy, która nie należała do niej.

— To oczywiste! — odezwał się Gray. — Lucy musiała zostać opętana. Nie wierzę, by ot tak sobie zażyczyła, by zniszczyć cały świat.

— Nie cały świat — syknęła Lisanna, podnosząc się dopiero z ziemi. — Wyraźnie wspomniała o ludzkości, nie słyszeliście?

— Słyszeliśmy, ale przecież na tym świecie nie żyją smoki... — odparł wątpliwie Gray.

— Żyją — odpowiedziała krótko Amelia. — Żyją i najwyraźniej Lucy, czy ktokolwiek inny, próbuje pozostawić ten świat tylko dla smoków.

— To nie są żarty. — Gajeel usiadł przy ścianie, której jeszcze nie zdążył rozwalić. — I co my mamy teraz zrobić? Przecież...

— AMELIA! — rozległ się krzyk Musici dobiegający z korytarza.

Mężczyzna szybko wybiegł z prawej strony, spocony i zziajany, trzymając w dłoni kawałek papieru. Pomachał nim do zebranych, po czym skoczył przez fragmenty ściany, które pozostawił po sobie Gajeel.

— Komui zniknął — ogłosił, wpychając Amelii do reki list.

— Słucham? — Jej głos zadrżał. Powoli wyciągnęła dłoń, biorąc do niej zwinięty papier. Rozłożyła go i przeczytała na głos słowa, które z trudem przeszły przez gardło: — „Zdradziłem was".

Zgniotła list w dłoni, po czym cisnęła nim o ziemię, nie chcąc dłużej mieć z nim cokolwiek wspólnego. Straciła wszystkie siły w jednej chwili. Opadła, uderzając kolanami o kostkę, zdzierając sobie skórę aż do krwi.

— Co tu się wyprawia? — spytał, odgarniając do tyłu włosy. — Błagam, niech ktoś mi powie — zwrócił się do pozostałych.

Wszyscy przemilczeli odpowiedź.

Witam, witam w nowym rozdziale! Mam nadzieję, że się podobał ;) Do zobaczenia za tydzień!

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz