O Boże. Umieram. Wakacje to tak męcząca bezczynność. Zwłaszcza że nie mogę wyjść z domu, bo są roboty na podwórku. Bue. Nie to, że pogoda jest jakaś świetna, ale dziś to by się nawet wyszło.

Za to w rekompensacie udało mi się dziś przeczytać do końca książkę. Chłopak, który bał się być sam. Polecam. Do tej pory nie udało mi się całkiem przypadkowo trafić na realną, wydaną, papierową książkę z postaciami lgbt nie licząc twórczości pana Riordana (tam jest ostatnio chyba na siłę kolorowo). Celowo też jeszcze po typowo takie tytuły nie sięgam, ale tu mnie mile zaskoczył wątek, jak się początkowo wydaje, przyjaciółek, które łączyła bardzo mocna więź emocjonalna. Tak, od początku wydawało mi się, że między nimi jest coś więcej i było.

Książka jest dość ciężka i męcząca, nie tylko przez temat strzelca w zamkniętym liceum, ale też przez kilka pierwszoosobowych narracji, które się przeplatają. Przez godzinę akcji można przeczytać o ogromie ludzkiej tragedii i śmierci (w samej strzelaninie zginęło prawie czterdzieści osób, a do tego jeszcze retrospekcje z problemów rodzinnych), ale osobiście czuję bardzo dużą więź zwłaszcza z bohaterami, którzy byli w budynku. Są jacyś bogatsi przez to, że oni to przeżywają namacalnie. Jedna z narratorek opisuje zdarzenia z zewnątrz, ale wydaje się przy tym dla mnie bardzo powierzchownie ukazana, bo nie mam o co się zaczepić. Bardzo podobały mi się za to postaci pozostałej trójki narratorów i ogólnie rodzeństwo każdego ogólnie, ale, Boże!, tak mi jest szkoda Matta, Ty'a i Tomása. Dlaczego oni musieli umrzeć?! A poza tym bardzo kibicuję Sylvii, żeby mimo postrzelenia w kolano mogła tańczyć no. Jeśli nie będzie mogła spełnić marzenia, to ja się zapłaczę. Całe szczęście książka obejmuje jeden dzień i się nie dowiem.

Udało mi się nawet znaleźć w tej książce siebie, ale nadal nie wiem, czy podpiszę się bardziej za antagonistą czy jego siostrą.

04.07.2018

KrokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz