- Paris, Jane i Madison. - rzekł nasz nauczyciel. Siedzimy w recepcji i czekamy, aż dostaniemy kluczyki do pokoi. - Wasz pokój to nr. 19, na drugim piętrze. - wzięłam kluczyk i zaczęłyśmy iść w stronę windy.

- Widziałyście naszą nauczycielke od francuskiego? - zaczęła się śmiać, Madison. - Była cała w kolorach Francji.

- Czy Ty tylko patrzysz na ubiór? Liczy się też charakter. - prychnęłam pod nosem, a Madison zaczęła się głośno śmiać.

- Myślisz, że dlaczego chodzę z Adamem? Bo to seksiak. - otworzyłyśmy drzwi od pokoju. - Jak Tu jest pięknie! - pokój był z klimatem. Za każdym razem, pokoje są urządzane podobnie. Złote metalowe łóżka, ogólnie jakbyś mieszkała w królewskiej komnacie.

- Śpie od okna! - podbiegłam szybko i zajęłam łóżko. - Hah, frajerki! - zaczęłam się śmiać, kiedy zobaczyłam ich miny. Każda z nas chciała to łóżko, ale ja je zajęłam.

- Ciekawe kto ma pokoje obok! - powiedziała Jane.

- Ja jestem ciekawa kto ma pokój nad nami. - spojrzałam na sufit i zaczęłam się śmiać. - Dostali pokój i już sie pieprzą?

- To niemożliwe. Nie dawali pokojów damsko męskich! - krzyknęła oburzona Madi.

- Geje? - zapytała się blondynka i zaczęła sie śmiać. - Pójde to obczaić.

- Ale chyba jak wrócimy. Teraz mamy iść na obchód po mieście. - ciężko westchnęła Madi i wyszłyśmy z pokoju.

Kiedy bylyśmy już na korytarzu zobaczyłam, że na schodach był Ethan i Shally. Szatyn miał rozczochrane całe włosy, a dzieczyna była cała czerwona. Nie wiem czemu, ale poczułam mocne ukucie w brzuchu.

- Chyba już wiadomo, kto ma pokój nad nami. - powiedziałam cicho do przyjaciółek. Od razu się odwróciły.

- Nie gadaj! - krzyknęła Jane. Wszyscy się na nas spojrzeli. - Gratulacje, kochana! Wiedziałam, że coś was łączy! - zrobiłam wielkie oczy i rzuciła mi się na szyję. Chyba próbuje odwrócić sytuacje. Po chwili pojawił się koło mnie Jonathan. - Jesteście słodcy!

- Ugh, Jane Ty kretynko. - uderzyłam się w czoło.

- O co jej chodzi? - powiedział mi cicho do ucha.

- Wyjaśnie Ci wszystko później. - powiedziałam, kiedy kątem oka zauważyłam, że patrzy się na nas Ethan. - W sumie, po co czekać. - spojrzałam w oczy blondynowi i się przybliżyłam. Pocałowałam go. Jezu, zrobiłam to.

- Paris. - uśmiechnął się. - Co to było?

- Wyjaśnie Ci wszystko później. - powtórzyłam i wtedy zaczęliśmy iść. Byłam już w Paryżu. Mam tutaj rodzine. Wpadniemy do nich od czasu do czasu.

Chodziliśmy już prawie dwie godziny. Jak się mieszka w Paryżu to, tak jak w więzieniu. Dokoła Ciebie są budynki. Mogłoby być więcej tej przestrzeni, ale i tak uważam, że jest tutaj pięknie.

- Moi drodzy, macie czas wolny. Dwie godziny wam chyba wystarczą, co? - zaśmiał się z innymi nauczycielami. Na moich przyjaciółek te dwie godziny miną jak dwie minuty.

Usiadłam sobie na ławce i zaczęłam szukać w torebce telefonu. Nie wiem po co wzięłam wode, ciastka, słuchawki, jakiś krem. Nawet znalazłam cukierki.

- Wy dziewczyny to macie problemy. - zaśmiał się Jonathan. - Możesz powiedzieć co to miało znaczyć? - machnął ręką, a ja się na niego spojrzałam.

- Przepraszam, może nie powinnam. Jane myślała, że jesteśmy parą i po prostu jakoś tak wyszło.

- Czyli ten pocałunek dla Ciebie nic nie znaczył? - zrobiłam wielkie oczy, kiedy zobaczyłam, że najwidoczniej zrobiło mu się przykro.

- Szczerze, to mi się podobało. - wymusiłam lekki uśmiech. Serio mi się podobało, ale teraz czuję się trochę głupio i mam ochotę zapaść się od ziemie.

- Może to nie najlepszy moment, żeby Ci to powiedzieć.Wiem, że jestem durniem i dawno powiniem Ci to powiedzieć. Zakochałem się w Tobie, Paris. - wstanął i podał mi rękę, abym też wstała. Nic nie powiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Cieszę się! Stanęłam na palcach i znów go pocałowałam. Dobrze się przy nim czuję, jest to dobry chłopak.

Przez te dwie godziny, chodziłam po mieście z Jonathan'em. Kupiłam jakieś tam bryloczki, magnezy i takie pierdoły. Z całą grupą spotkaliśmy się w wyznaczonym miejscu i pojechaliśmy do hotelu. Minęło 20 minut i już byłyśmy w pokoju.

- Myślałam, że Jonathan to przykrywka. - odezwała się Madison, kiedy Jane była w łazience. - Zapomniałaś już o Ethanie? - nie, nadal siedzi mi w głowie, ale jej tego nie powiem.

- Czuję coś do Jonathan'a, a o Ethanie już zapomniałam. - położyłam się na swoim łóżku. - Nie gadajmy o tym, Jane zamówiła pizze. Pójdziesz po nią?

- Nie, ja jestem w piżamie. Proszę, Paris! Nie chce mi się już przebierać. - uklęknęła mi przed łóżkiem i zaczęła błagać. Zaczęłam się śmiać.

- Dobra, pójde. - wychodząc z pokoju jeszcze się śmiałam. Zamknęłam drzwi i zaczęłam wędrować w stronę windy. Cały czas gapiłam się w swój telefon i niezauważyłam, że w kogoś wpadłam. Jaka ze mnie sierota. - Przepraszam, nie zauważyłam Cię. - wyminęłam tą osobę i wcale nie spojrzałam kto to był.

- Następnym razem bardziej uważaj jak chodzisz. - usłyszałam doskonale znany mi głos. Odwróciłam się, a on patrzył na mnie z lodowatym spojrzeniem.

- Masz jakiś problem? Przeprosiłam przecież! - podeszłam krok bliżej i zobaczyłam jak zaciska szczęke.

- Nie mam problemy to tego, że nie umiesz chodzić, tylko do tego, że prowadzasz się z tym frajerem. - powiedział oschle.

- I kto to mówi.. - powiedziałam cicho pod nosem, ale jednak to usłyszał i wyglądał na jeszcze bardziej wkurwionego. - To chyba nie powinno Cię obchodzić. Z resztą, ja tego przed Tobą nie ukrywam, tak jak Ty. Wstydzisz się jej czy co? - podniosłam ton. Zdenerwował mnie. - Zajmij się lepiej Shally.

- To było co innego, Paris. - mocno chwycił mnie za nadgarstek. - Nie powinnaś się z nim spotykać. Nie jest dla Ciebie.

- Bo Ty akurat wiesz to najlepiej! - zaśmiałam się i kiedy chciałam go wyminąć, ścisnął jeszcze bardziej. - Puść mnie.

- Żebyś znów mi uciekła? - zmarszczyłam brwi, za bardzo nie wiedziałam o co mu chodzi, ale zaczął się przybliżać. Swoją drugą położył na moim policzku i szybko mnie pocałował. - Tylko tego chciałem. - oderwał się ode mnie i kiedy się odwrócił, zobaczyliśmy, że na schodach stała Shally.

No to mam przejebane.

Szkolny PodrywaczWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu