Jak opisać Noc?

87 10 10
                                    

Noc. Zapadający zmrok powoli pogrążał las w ciemnościach. Ludzie od wieków bali się nocy.

Dlaczego?

Czy to przez to, że nic nie widać?

Że robi się zimniej?

Czy może jedynie dlatego, że chcieli się jej bać?

Myśli sunęły przez głowę chłopaka niczym rzeka. Szeroka, płynąca leniwie rzeka, nad jaką uwielbiał w młodości siadywać, łowić ryby...

Wraz z rzeką wracała do niego jego piękna ojczyzna. Ojczyzna, której został wydarty.

Struna brzęknęła żałośnie, wyrywając go z zamyślenia. Nie był już tym małym chłopcem, małym, maminym Antonim, pasującym do tej rzeki, do swej ojczyzny i pięknych pól.

Teraz nazywał się Ozan. Bard.

Był janczarem. Żołnierzem, pasującym jedynie do wojny. Psem sułtana. Psem całe życie szkolonym, by zabijać.

Lecz widać złym psem był, skoro odesłano go aż tutaj, na rubieże.

Przestał grać na lutni, wsłuchał się w noc. Noc także miała swoją muzykę. Muzykę, którą usłyszeć mógł każdy. Która dla każdego brzmiała inaczej.

Jego towarzysz, Rabah, nie lubił nocy. Klął za każdym razem, kiedy dostawał nocną wartę. Dla niego muzyka nocy uosabiała czyste, nieprzeniknione, pierwotne zło. Wolał dzień, kiedy złe upiory, dżiny i inne demony chowały się do swych kryjówek. W dzień Bóg ponownie kierował swe łaskawe spojrzenie na ziemię, na ludzi. Bóg kochał ich, a oni kochali Boga.

Lecz dla Ozana spojrzenie Boga było czymś strasznym. Wolał noc, grającą mu słodkie kołysanki... On sam był jak noc... Jak wieczna, czerwcowa noc... Doceniana za swą łagodność, lecz jednocześnie nienawidzona za swój mrok.

Chłopak z czułością odstawił lutnię na bok.  Była jego największym skarbem, dlatego włożył ją do futerału i zaniósł do swojej komnaty. Położył instrument na łóżku i spojrzał na niego ze smutkiem.

-Pewnie zniszczą Cię w przypływie furii, moja ukochana Marion... – rzekł, głosem pełnym tłumionej czułości. – Przepraszam Cię... Ale ty rozumiesz, prawda? Na pewno rozumiesz - Stwierdził. Przez chwilę przypominał zagubionego w wielkim świecie, pełnego bezradności chłopca. Lecz to wrażenie trwało ledwie chwilę. Upewnił się, że wszyscy śpią i opuścił komnatę. Jego kroki odbijały się echem w kamiennym korytarzu, kiedy kierował się w stronę wieży. Po chwili był tam, zatrzymał się przy krawędzi. Wdrapał się na blanki i spojrzał na mrok gęstniejący u jego stóp. Lekki, nocny wiatr rozwiał miedziane włosy Ozana. Zefirek owiał go i powiał dalej, unosząc ze sobą wszelkie smutki.
Młody janczar uśmiechnął się swobodnie. Rozłożył ręce i ufnie postąpił w przepaść.

Szczątki UmysłówWhere stories live. Discover now