Rozdział II

1.1K 114 84
                                    

Keith wszedł do ogromnej sali w której były poustawiane okrągłe stoły z krzesłami. Studenci i studentki siedzieli przy nich, jedli lunch, rozmawiali lub siedzieli przy laptopach czy książkach. Było bardzo głośno. Rozmowy wszystkich odbijały się echem po sali.

Chłopak lekko zakłopotany faktem, że nie zna stąd kompletnie nikogo, rozglądał się za pustym stolikiem. Głupio by mu było, gdyby dosiadł się do jakiejś randomowej grupki. Wolał więc odpuścić jakiekolwiek upokorzenia pierwszego dnia.

Gdy wypatrzył jeden wolny stolik w samym rogu sali, pewnym krokiem ruszył w jego kierunku. Modlił się tylko, aby nikt nie usiadł tam przed nim. Poznawanie nowych ludzi, zawieranie znajomości, a co dopiero przyjaźni, nie było jego najmocniejszą stroną. Brunet był raczej typem samotnika. Wolał nie wchodzić w głębsze relacje z ludźmi. Bał się odrzucenia i braku akceptacji, dlatego musiał polubić ciszę i pustkę panującą wokół niego. Nie żeby tego nie lubił.

Usiadł w końcu przy stoliku. Rozpakował swoje śniadanie i postawił naprzeciwko siebie laptopa. Włączył go i wyjął kanapkę przygotowaną przez jego matkę. Oprócz tego, otworzył serek i puszkę z mrożoną herbatą. Zaczął przeglądać jakąś rozpiskę z koncertami jakie mają się odbyć w najbliższym czasie w ich okolicy. Był miłośnikiem rockowej muzyki, więc nie chciał przegapić jakiegoś ze swoich ulubionych zespołów. Z resztą, jeździł na nie ze swoim ojcem, który, tak samo jak Keith, uwielbiał taki rodzaj muzyki. Z rodzicami łączyło go wiele rzeczy. Był z nimi niesamowicie zżyty, chociaż nie od zawsze tak było.

Do jego stolika dosiadła się dziwna, rudowłosa dziewczyna z okrągłymi, nieco za dużymi, okularami. Postawiła przed sobą swojego laptopa, puszkę gazowanego picia i zerknęła zimnym i nieprzyjemnym wzrokiem na bruneta. Miała bardzo krótko ścięte włosy i gdyby nie fakt, że miała spódniczkę, jako element mundurka, można byłoby pomylić ją z chłopakiem.

Keith odwzajemnił jej spojrzenie. Nie trwało to długo, gdyż oboje po chwili wrócili do swoich zajęć. Jednak napięcie pozostało. Dalej, i on i ona, czuli się nieswojo. Co raz zerkali na siebie, udając, że patrzą w ścianę znajdującą się za drugim.

- Przestań się na mnie gapić - rzuciła dziewczyna. Jej ton brzmiał na bardzo obojętny i chłodny.

- Ty też się na mnie gapisz. - Keith powiedział to dokładnie w taki sam sposób.

Znów zapanowała cisza. Głośne rozmowy ludzi zdawały się nie docierać do ich uszu.

Do stolika podbiegła jakaś dziewczyna. Głośno przywitała się z rudowłosą i usiadła obok niej rozkładając swój lunch. Keith zerknął najpierw na jedzenie które przyniosła. Sałatki, warzywka, owoce i sok. Przez jego głowę przeszła myśl, że mogła być weganką.

Miała idealną, zgrabną ale zarazem bardzo kobiecą figurę. Wydawała się być o wiele wyższa od okularnicy, co nawet dało się dostrzec, kiedy siedziały obok siebie. Jej ciemna karnacja bardzo kontrastowała z mlecznobiałymi włosami i niebieskimi oczami. Wyglądało to nawet ładnie. Granatowy mundurek dodawał jej o wiele więcej uroku.

- Pidge, ile razy mam ci powtarzać, żebyś na mnie czekała przed stołówką? - zapytała pretensjonalnie białowłosa.

- Mogłaś się pospieszyć. - Okularnica spojrzała na nią ciepło i się uśmiechnęła. - Z resztą, nie tylko na ciebie czekałam. Lance i Hunk też mieli być, ale gdzieś ich wcięło. - Dziewczyna poprawiła swoje, nieco roztrzepane, włosy. - Pewnie jak zwykle poszli na blanta... - rzuciła nieco ciszej i wróciła do swojego laptopa.

Więc to są znajome Lance'a?, pomyślał brunet.

- A ty? Co z tobą? - Ciemnoskóra dziewczyna zwróciła twarz w kierunku Keitha. Trzymała w swojej dłoni otwartą butelkę z sokiem i czekała aż ten jej odpowie.

Lovers are mad ||Klance||Where stories live. Discover now