Rozdział 3

998 60 35
                                    

Minęły trzy dni.
Quebo ani na chwilę nie opuścił swojego mieszkania. Dniami i nocami myślał o Taco, o tym jak bardzo za nim tęskni i o tym jak spieprzył całą sprawę wyrzucając go z domu.

Spanikował. Chłopak sam dorobił się własnych pieniędzy w przeciwieństwie do Filipa,którego rodzina już od dawna zajmuje się handlem dywanów.

Kuba spędzał czas leżąc na dywanie i wpatrując się w sufit,na którym ten przykleił dywan(a nie było to wcale takie łatwe).
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Przez myśl przeszło mu,ze może to być Filip,ale przecież po ich ostatnim spotkaniu nic już z tego nie wyjdzie. Quebo to olał i nie ruszył się z dywanu.

Po chwili jednak usłyszał pukanie do drzwi. Zrobiło się poważnie. Kuba nie miał pojęcia co się dzieje więc poszedł otworzyć drzwi.

-Hej...Nie odzywasz się już od paru dni. Czy zrobiłem coś źle?-Zapytał cicho Taco ze łzami w oczach

-Cieszę się,ze Cię widzę. Nie zrobiłeś nic źle... To ja zrobiłem coś źle. Wejdź wszystko Ci wyjaśnię.-

Taco nie wiedział co ma zrobić. Nagle przypomniał sobie ostatnią sytuację i nie miał pewności czy ona się teraz nie powtórzy. Wróciły wspomnienia. Filip przeżywał tamto spotkanie bardzo długo. Zadręczał się i obwiniał o wszystko co poszło nie tak.

-Taco. To wchodzisz czy nie?- przerwał jego myślenie Quebo

-Jasne-

Taco nie chciał żeby Kuba pomyślał,że coś odpierdala. Nie pewnym krokiem wszedł do mieszkania chłopaka, a wspomnienia z ostatniej wspólnej ich nocy uderzyły go niczym wiadomość o ojcostwie Marcina z „M jak Miłość".

Znowu ten sam zapach truskawek i nostalgiczny nastrój opanował jego umysł. Jak do tego doszło... nie wiedział.

-Ej czujesz to? To chyba od sąsiadów, zamknę okno. - powiedział Quebo lekko zdenerwowany

Taco zmieszał się trochę nie wiedział co powiedzieć. Czy on dupnął lolka czy co. Fifi po części myślał, że dzięki przyjściu tu dostanie trochę benefitów, a tym czasem Quebo przygotowywał się do jednej z ważniejszych rozmów w jego życiu, tak ważnej niczym występ w Sopocie dla Mandaryny.

-Mam plantacje w Holandii.- po chwili ciszy Quebo wydusił z siebie.

-Co?-

-Co?-

TACO POV

Teraz już byłem pewien.
To jebany diler! I co teraz?! Przecież to niezgodne z prawem.
Zaraz!
Przecież on może być mafiozom, on mnie może zabić i zawinąć w ten dywan w truskawki, który mu przyniosłem ostatnio.
Ehh.
Dobrze, że chociaż jest on z przeceny to nie będzie go szkoda gdy wyląduje z moim ciałem w jakiejś rzece. Nie wiedziałem co mam zrobić, zacząć uciekać czy rzucić się na niego. Dobra, spróbuje dobiec do drzwi.

-Co robisz?! - krzyknął za mną Kuba i zaczął mnie gonić.

Co teraz, co teraz?! Biegłem przed siebie ile sił w nogach. Czemu on ma taki długi korytarz w mieszkaniu?!
Nagle upadłem. Wiedziałem, że to mój koniec. A wszystko przez wielkie wiadro, które stało na środku pokoju, wypełnione po brzegi truskawkami. Kurwa co tu tak dużo truskawek?!

-Zostaw mnie mafiozo! Nie zamordujesz mnie!- krzyczałem gdy Kuba próbował mnie podnieść.

-Co? Stary co ty gadasz? Pojebało cię? Odpierdalasz coś ostatnio! Nie jestem żadnym mafiozom! - 

-Ta a moja matka pierdoli od rzeczy! To jak niby wytłumaczysz plantacje w Holandii, co?! Myślisz, że jestem głupi!- odpowiedziałem mu ze złością

-PLANTACJE TRUSKAWEK IDIOTO! - wykrzyknął zły ale i przygaszony Quebo.

Co?! Plantacje truskawek.
W tym momencie wszystko zaczęło się układać. Zapach truskawek, plamy po nich na ubraniach chłopaka i meblach, mnóstwo owoców w jego mieszkaniu. On jest jakiś pojebany! Matka miała racje! Orospularına güvenme!

-Nie chce ciebie znać!- powiedziałem.

-Filip daj spokój,proszę- powiedział Quebo ze łzami w oczach

-Myślałem,ze jesteś inny! Myślałem,ze nie jesteś taki reszta kolesi. Kurwa. Moje znajomosci zawsze kończą się na przyjściu do mojego domu. Jebane truskawki niszczą mi życie. Rozumiesz?! Kurwa rozumiesz to Filip?!- 

Filip nie wiedział już co ma o tym myśleć. Wyszedł na balkon zapalić papieroska.
Po paru minutach wrócił do mieszkania. Zobaczył Quebo siedzącego na stercie dywanów z przeceny.

W tym właśnie momencie Taco zdał sobie sprawę,ze nie obchodzą go truskawki,Holandia czy plantacje czegokolwiek. Najważniejszy jest Quebo i to,ze chyba go...kocha

-Ja przepraszam- wyjąkał

-Nie wiem co mnie opętało. Ja nie chciałam cię zranić. Kochanie nie płacz przeze mnie. Tak na prawdę to uwielbiam truskawki, mój żel pod prysznic jest o tym zapachu! Na początku przeraziłem się, to prawda. -

-Filip, ja wiem, że to szybko ale ja cię kocham! - dalej płacząc wyszeptał Kuba.

-Ja nie wiem. To za szybko. Chociaż... jebać to! Wiesz co, kocham cię od tego pierwszego sprzedanego dywanu! - wykrzyknął Filip rzucając się w objęcia Kuby.

To co działo się później było magią. Magią dwójki ludzi, potrzebujących bliskości drugiego człowieka pod osłoną nocy.

(Upojna noc hehe 18+ hehe więc nie piszę hehe)

Dywany i Truskawki |Taconafide|Where stories live. Discover now