18. Kiedy słońce zachodzi

ابدأ من البداية
                                    

Potem już wypadki potoczyły się same: po usłyszeniu odpowiedzi postąpiłam krok w tył i chciałam rzucić się do ucieczki, ale Nemib był szybszy. Boleśnie chwycił mnie za nadgarstki i chociaż się wyrywałam, zdołał przewrócić mnie na piasek. W totalnym amoku starałam się zmobilizować wszystkie swoje mięśnie do maksymalnego wysiłku: kopałam, próbowałam gryźć, wyrwać się. Nie pomagało. Nemib trzymał moje ręce w żelaznym uścisku, a sam przygwoździł mnie ciężarem swojego ciała.

Nagle sytuacja zmieniła się- coś ściągnęło Nemiba ze mnie, zanim zdążył się do mnie dobrać. Natychmiast poderwałam głowę z piasku, żeby zobaczyć, co się dzieje.

Nemib walczył z kimś. Nerwy, stres i strach sprawiły, że w pierwszej chwili nie rozpoznałam mojego wybawiciela. Ale może stało się też tak dlatego, że Rupert zupełnie nie przypominał siebie- był bardziej opalony, ale też przeraźliwie wychudzony. W dodatku miał na sobie strój plemienny Muffatów- spódniczkę z trawy, spod której wystawały jednak jego podarte szorty, w których przybył na wyspę.

To, co widziałam i to, co przed chwilą przeżyłam, dziwiło mnie niezmiernie i pewnie nie ruszyłabym się z piasku ani o milimetr, gdyby nagle Nemib nie przewrócił Ruperta. Wówczas ocknęłam się, bo zdałam sobie sprawę, że jeśli mój wybawiciel przegra, to sama nie obronię się przed bratem Adele.

Zerwałam się natychmiast ze swojego miejsca i podbiegłam do chłopaków. Nemib właśnie siedział na Rupercie i okładał go pięściami. Bez namysłu skoczyłam na plecy tego pierwszego i wszczepiłam się rękami w jego włosy. Nemib jęknął i stracił na chwilę orientację, dzięki czemu Rupert wyrwał się i stanął dość chwiejnie na własnych nogach.

Mocnym kopniakiem trafił syna Kaffata prosto w splot słoneczny, a ja, korzystając z tego, że Nemib zwinął się na piasku w kłębek od otrzymanego ciosu, wykonałam dwa skoki po jego brzuchu i kopnęłam w twarz, próbując odegrać się za wcześniejsze upokorzenie.

Tymczasem Rupert rzucił się do buszu i powrócił z naręczem jakiejś wijącej się rośliny, którą zaczął obwiązywać dłonie nieprzytomnego Nemiba. Ja tylko stałam i patrzyłam. Po chwili Rupert, upewniając się, że syn Kaffata na pewno jest bezbronny i dobrze związany, także powstał i spojrzał na mnie.

Znowu dotarło do mnie, że mój lekarz zmienił się zewnętrznie- jego oczy były dzikie, a rysy twarzy zrobiły się ostrzejsze. Podejrzewam jednak, że jego złość na mnie nie przeszła mu- nadal miał gniewnie zaciśnięte usta i ponure spojrzenie.

- Dzię... kuję- zdołałam wydusić z siebie, a wraz z tymi słowami łzy zaczęły napływać do moich oczu łzy. Rupert nie spodziewał się takiej reakcji i widziałam, że nie wie, co zrobić, żebym przestała płakać.

Za to ja zapragnęłam, żeby w końcu ktoś mnie przytulił i pocieszył. Na Boga, ja miałam siedemnaście lat, tkwiłam gdzieś na końcu świata i przed chwilą mogłam zostać zgwałcona. To trochę za dużo, nawet dla osoby o mocnych nerwach.

Dlatego, nie zastanawiając się, podeszłam do Ruperta i przytuliłam się do niego, rozpłakując się jeszcze mocniej. Zaskoczyłam go, bo mój lekarz (czemu nadal go tak nazywałam w myślach?) zachwiał się i wylądował na piasku.

Rupert jednak nie odtrącił mnie, tylko otoczył ramionami i w takiej pozycji siedzieliśmy przez dłuższy czas. Ja płakałam, aż w końcu chłopak zaczął lekko kołysać mną, nucić cicho jakąś melodię i głaskać mnie po głowie, niczym zranione szczenię.

Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w głos Ruperta oraz szum fal. Mimo tego, co przeżyłam przed chwilą, było mi dziwnie dobrze. Ciepło. Bezpiecznie. Mogłabym tak siedzieć do końca świata i dzień dłużej. Ale kiedy otworzyłam na chwilę oczy, z przykrością zauważyłam, że słonce chyli się ku horyzontowi, a kiedy słońce zachodzi, kończy się dzień w wiosce.

Porwana, poszukiwana [12+, ZAKOŃCZONE]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن