4 I S T E V E

107 24 9
                                    


Zawsze powtarzałeś, że zostałeś bohaterem z przypadku. Żałuję, że nie zdążyłem Ci powiedzieć, że to nieprawda. Byłeś bohaterem jeszcze zanim zacząłeś walczyć u mojego boku i stałeś się Falconem. Bo żeby być dobrym człowiekiem, który broni niewinnych, nie trzeba posiadać kostiumu ani chwytliwej nazwy. To wszystko ma początek w sercu, a Twoje serce było wielkie i nieustraszone.

Nikt nie widział Twojego zniknięcia, ale jestem pewien, że nie żyjesz. Nigdy byś przecież nie uchylił się od swego obowiązku i nas nie zostawił w takiej chwili.

Cała ta wojna, wszystkie poniesione straty... To było takie niesprawiedliwe. Ale nie będę Cię przepraszać, byłeś przygotowany na śmierć i poleciałbyś ze mną do Wakandy nawet, gdybym Ci wyraźnie tego zabronił. Mimo wszystko, czuję się w pewien sposób winny. Poczucie winy towarzyszy wszystkim ocalonym. Myślimy: dlaczego to spotkało moich bliskich, a nie mnie? Dlaczego sąsiad, który znęca się nad swoim psem przeżył, a moja koleżanka z pracy, opiekująca się chorą matką, umarła? Szukamy w tym jakiejś logiki, ale jej nie ma. Musimy się z tym pogodzić.

Nikt nie wie, co robić, Sam. Nie mamy pojęcia, gdzie jest Thanos, jak go pokonać ani czy planuje w ogóle jeszcze wrócić na Ziemię. Ale najgorsze jest to, że widzimy w telewizji tych wszystkich przerażonych ludzi, niektórzy po prostu płaczą, inni obwiniają Avengersów. Nigdy wcześniej nie było tak źle, pierwszy raz zaczynam w siebie wątpić...

Mam jednak nadzieję, że przynajmniej Ty zaznałeś spokoju, że w miejscu, w którym się znalazłeś nie ma żadnych ziemskich problemów. Ta myśl sprawia, że się nie poddaję.

Żegnaj, Sam

Twój wierny przyjaciel, Steve.

PS Brakuje mi porannego biegania z Tobą. Dziś rano ścigałem się z M'Baku i był w tyle tylko o jedno okrążenie. To strasznie nudne.  

LIKE PHOENIX  [infinity war]Where stories live. Discover now