4.

2K 132 113
                                    

15 kwietnia 1941r.

Celina obudziła wyjątkowo późno jak na owe czasy. Spojrzała na zegar, dochodziła piąta.
Powoli i niechętnie wyszła ze swojego cieplutkiego łóżka. Podeszła do stolika na której stała misa, dzbanek wody i biały ręcznik.

Nalała cieczy do naczynia, dokładnie odbyła poranną toaletę.
Po wszystkim wyciągnęła z dużej, dębowej szafy granatową sukienkę z białym kołnierzykiem.
Włożyła ją na siebie, spięła włosy czarną klamrą i przeszła do kuchni. Zabrała z niej kilka kanapek zawiniętych w szary papier. Opuściła mieszkanie, zeszła cicho po schodach i wyszła na ulicę.

Podbiegła do przejeżdżającego tramwaju i z pomocą pewnego mężczyzny szybko się w nim znalazła.
Podniosła wzrok, aby ujrzeć twarz uprzejmego mężczyzny.
Nagle zamarła.
Jej serce stanęło w miejscu a krew jakby zamarzła w niej.
Jej oczy powiększyły się dwukrotnie. Ze strachu, zdziwienia i szoku.
NIEMIEC.
To Niemiec.
Wysoko postawiony major Wehrmachtu.

Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem, zaśmiał się pod nosem. Celina cofneła się na krok i starała się na niego nie spojrzeć. Major wyciągnął do niej dłoń na powitanie.

- Hans. Jestem Hans.

Powiedział po niemiecku z "przyjaznym" uśmiechem na twarzy.

Celina wyciągnęła swoją zimną i drżącą ze strachu dłoń. Hans delikatnie ją złapał i ucałował. Wyprostował się i spojrzał na nią.

- Potrafisz po niemiecku?

Zapytał w swoim ojczystym języku.

Celina milczała. Była pewna że tylko sekundy dzielą ją od jego ciosu wymierzonego jej za nieposłuszeństwo.

Jednak się myliła. Mężczyzna tylko się zaśmiał.

- Widzę po tobie że potrafisz. Ale się boisz.

Znowu się zaśmiał, a dziewczyna ze strachu straciła już wszystkie barwy cery.

- Gdzie pracujesz?

- W-w.. f-fabryc-ce W-w-wedla..

Powiedziała cicho. Mężczyzna kiwnął głową.

- Od dziś pracujesz u mnie. O tu.

Uśmiechnął się podle i podał jej małą karteczkę.

- Dziś o dziesiątej. Bez żadnych sztuczek.

Powiedział stanowczo i wyskoczył z tramwaju. Celina omal co nie zemdlała z nadmiaru emocji. Wszystko stało się tak nagle. Niespodziewanie. Nie mogła przecież tak od razu opuścić fabryki. Zastanawiała się co zrobić aby najmniej ucierpieć. Postanowiła tego dnia wogule nie iść do pracy.

Jechała jeszcze chwilę i wyskoczyła przy parku. Przysiadła na ławce, wyciągnęła z małej torebki kanapki i zaczęła spokojnie jeść, ciągle obracając w dłoni karteczkę z adresem Krakowskie Przedmieście 42.

Zastanawiała się czego ten Niemiec od niej chciał.

Była przecież Polką.

Dla niego była tylko zwyczajną Polką, z którą może zrobić co zechce.

Co mu się spodoba.

Zabić.

Gwałcić do woli.

Zesłać w głąb Rzeszy do przymusowej pracy.

Wywieźć do Majdanka, Sztutowa a nawet Oświęcimia.

Wszystko mogł.

Była jego czy tego chce czy nie.

Nam Nie WolnoWhere stories live. Discover now