2.

2K 102 23
                                    

31 sierpnia 1939r. Warszawa.

Celina przez cały dzień próbowała znaleźć przyczynę tych długich kolejek w sklepach.
Wprawdzie mówiło się o nadchodzącej wojnie, ale według dowództwa Wojska Polskiego miała potrwać kilka dni, może trochę więcej.

Nasi mają dać im łupnia i po sprawie.

Rozmyślała dziewczyna, kiedy do drzwi nagle ktoś zapukał. Była to Janina Sikorska. Najlepsza przyjaciółka Celiny, z którą znała się od dziecka. Można powiedzieć, że  były jak siostry. Od zawsze wszędzie razem..

Dziewczyna słysząc pukanie odłożyła nóż i jabłko na stół i poszła zobaczyć kto przyszedł. Uchyliła lekko drzwi i zobaczyła Jankę.

- A to ty!

Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i otworzyła szerzej drzwi.

- Wejdź, proszę.

Powiedziała, po czym jej przyjaciółka weszła do środka i skierowała się do kuchni.

- Co robisz?

- Aktualnie to chyba nic.

Zaśmiały się obie. Celina zamknęła drzwi i przekręciła zamek dwa razy. Weszła do kuchni i kontynuowała obieranie jabłka.

- Chcesz też?

- Nie, dziękuję. Przyszłam zapytać.. czy.. mogła być mi pożyczyć tą sukienkę którą miałaś w niedziele w kościele.

Celina spojrzała na nią i się zaśmiała.

- No co?

Janka poczuła się zdezorientowana.

- Idziesz na randkę?

- Dasz czy nie?!

- No dam, dam. A z kim?

- Co z kim?

- No z kim idziesz?

- Z takim jednym.. Frankiem

Celina wybuchła głośnym śmiechem.

- Uhu huu! Franek..! Franuś..! Franulka!

Janina zrobiła się czerwona na twarzy.

- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.

- I to jak!

Celina trochę ciszej się śmiała a Janka zgromiła ją spojrzeniem.

- Wybacz ale nie mogłam się powstrzymać.

- Ja z twojego Andrzejka się nie śmiałam.

Obie wybuchły śmiechem i nie mogły przestać przez dłuższą chwilę. Kiedy się uspokoiły Celina podzieliła jabłko na pół i dała część Jance.

- Ile ma lat?

Janka spojrzała na nią i spuściła wzrok.

- Dwadzieścia.

- Dużo.

- Wiek nie ma znaczenia. Ja go kocham i tyle.

- Ja też bym chciała.. mieć chłopaka..

Celina powiedziała cicho, wstała i poszła do pokoju, wyciągnęła z szafy niebieską sukienkę w białe grochy, wróciła do kuchni.

- Pamiętaj że jest na niej napisane "Wróć do mnie".

- Ta.. wiem..

Janka wzięła sukienkę.

- Powodzenia.

Pocałowały się wzajemnie w policzek.

- Przyjdę jutro rano.

Janka poszła do drzwi, a Celina za nią. Otworzyła jej drzwi.

- Do zobaczenia Franula.

Zaśmiały się obie i Janina wyszła, zbiegła po schodach i wyszła na ulicę. Celina zamknęła drzwi i wróciła do kuchni.
Usiadła przy oknie i spoglądała na ruchliwą ulicę.
Zauważyła Jankę przebiegającą przez jezdnię i machającą do niej. Celina odmachała jej z lekkim uśmiechem.
Janina zniknęła za rogiem ulicy.
Dziewczyna wstała i podeszła do szafki, otworzyła ją i wyciągnęła małe, metalowe pudełko po pralinach. Zdjęła pokrywę i wzięła do ręki małe ciasteczko. Oby nie zauważyła.. Włożyła je powoli do buzi i zaczęła gryźć. Alee pysznee..
Celina rozkoszowała się smakiem pysznych pierników które czekały na Święta Bożego Narodzenia.
Słyszałąc, że ktoś wpycha klucz do zamka szybko zamknęła pudełko i włożyła je z powrotem do szafy, usiadła przy stole jak gdyby nigdy nic.
Do mieszkania wszedł ojciec, który właśnie wrócił z pracy.

- Ceelinkoo..! Jesteś?

- Tak tato.

Mężczyzna zdjął kapelusz i marynarkę. Odłożył teczkę na komodę poprawił włosy przy lustrze i wszedł do kuchni.

- A gdzie mama?

- Pewnie jeszcze w pracy albo u jakiejś koleżanki.

- Obiad jest?

- Tak. Chcesz?

- Jakbyś mogła to poproszę

Mężczyzna uśmiechnął się promiennie i usiadł przy stole.
Celina wyjęła z kredensu talerz i podeszła do westfalki, na której stał garnek, uniosła pokrywę i położyła ją obok, nalała zupy warzywnej którą wcześniej ugotowała matka, postawiła talerz z daniem na stole naprzeciw ojca.

- Smacznego.

Uśmiechnęła się i usiadła na krzesełku przy oknie.

- Dziękuję słonko.

Ojciec zmówił modlitwę bardzo cicho i zaczął jeść. Celina w milczeniu przyglądała się warszawiakom na ulicy.
Mężczyzna jadł w spokoju, kiedy skończył odłożył talerz do zlewu. Spojrzał na nią i wyszedł z kuchni, zabrał z przedpokoju teczkę i zamknął się w gabinecie.
Po jakimś czasie siedzenia oraz głębokiego rozmyślania Celina spojrzała na zegar. Dochodziła dwudziesta. Mama zaraz wróci.. Wstała i przemieszała zupę w garnku Uff.. jeszcze ciepła Pomyślała i przygotowała czysty talerz aby mama miała łatwiej.
Poszła do pokoju i położyła się spać. Będąc bardzo zmęczoną zasnęła odrazu i nie wiedziała nawet kiedy wróciła matka..
Spała całą noc lecz około piątej nad ranem obudziły ją...

Nam Nie WolnoWhere stories live. Discover now