07.

2.3K 187 11
                                    

Na szczęście nie musieli wracać do rezydencji na piechotę. Pomimo tego, że częściowo wypoczęła nadal nie miała na nic siły. Kiedy zaszło słońce na zewnątrz czekało na nich pięciu wilkołaków i jeden koń.  Anthony musiał to uzgodnić z Byronem, kiedy wampirzyca spała. Bouchard owinął ją kocem i wsadził na konia. Rosalie kurczowo chwyciła się siodła i poczekała aż wilkołak zajmie miejsce za nią. Podróż zajęła im prawie cztery godziny. Zmienni przebyliby ten sam dystans o wiele krócej. Zwierzęta poruszały się powoli, nie dość, że było ciemno to jeszcze w ciągu dnia spadła nowa warstwa śniegu. Młodszy Bouchard powiedział, że udało się jej oddalić prawie dziesięć kilometrów od posiadłości. Uznała to za całkiem niezły wynik, ale nie miała zamiaru tego powtarzać. Wilki biegły obok nich. Zmienni trzymali się na tyle blisko żeby mieć ich na oku, ale na tyle daleko żeby nie straszyć konia. Im bliżej rezydencji się znajdowali tym bardziej Rosalie się denerwowała. Mogła okłamywać samą siebie, lecz bała się spotkania z Byronem. Jednak ku jej zaskoczeniu nikt nie czekał na nich przed wejściem. Antohny zatrzymał się i bez słowa zeskoczył z konia. Chwilę później ściągnął ją z grzbietu zwierzęcia i wziął na ręce. Nie protestowała, kiedy wnosił ją po schodach do swojego pokoju. Rozglądała się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu obecności wilkołaków. Podczas drogi na górę nie spotkali nikogo, a Rosalie usłyszała tylko powolne oddechy świadczące o spokojnym śnie. Jednak nie wszyscy w rezydencji spali. Gdy weszli do salonu należącymi do Anthonego z krzesła podniósł się Francesco. Żywiła się na nim od dawna, więc nie miała wątpliwości po co tutaj jest. Wilkołak postawił ją na podłodze, a ona na chwiejnych nogach podeszła do mężczyzny. 

- Możesz usiąść. - Francesco szybko wykonał jej polecenie. Rosalie wzięła głęboki oddech i zatopiła kły w szyi człowieka. Była straszliwie głodna, więc musiała panować nad sobą bardziej niż normalnie. Ciepła, słodka krew wypełniała jej usta. Trudno jej było się oderwać, ale po kilku łykach się do tego zmusiła. Mężczyzna wyglądał bladziej niż zazwyczaj, ale nie stracił przytomności. - Dziękuję, Francesco. - Sługa wstał i lekko chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju. Rosalie odetchnęła głęboko, dopiero teraz wróciły jej siły. Mróz, który zalęgnął się w jej kościach w końcu odpuścił. Odwróciła się w kierunku Anthonego i z zaskoczeniem zauważyła, że trzyma w rękach kajdany. Choć czuła się o wiele lepiej nie zdążyła zareagować, kiedy wilkołak zapiął je na jej przegubach. Srebro zaczęło parzyć jej nadgarstki. - Co to ma być?! - Krzyknęła cofając się o krok. Wilkołak przypiął ją do grubego łańcucha i pociągnął w stronę sypialni. 

- Zawarłem układ z Byronem. 

- I co teraz? Przykujesz mnie do łóżka? Poznałam jednego arystokratę z Brukseli, miał podobne zainteresowania. - Anthony nie wiedział co powiedzieć, więc po prostu przytroczył łańcuch do przygotowanego wcześniej uchwytu. 

- Mój brat pozwolił mi cię zatrzymać, pod jednym warunkiem. Już więcej nie uciekniesz. Dlatego na razie będziesz siedziała w sypialni. Jak będziesz się dobrze zachowywać dam ci dłuższy łańcuch. - Rosalie otworzyła usta żeby wygłosić jadowitą uwagę, ale wilkołak jej na to nie pozwolił. - Dlaczego uciekłaś? - Nie odpowiedziała, skupiona na oglądaniu nowych kajdan. - Wiesz czym dla zmiennego jest znalezienie bratniej duszy? Chciałem żebyś była częścią mojej rodziny. - Wampirzyca uniosła głowę i popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. - Uratowałem cię, a ty mi tak odpłacasz? 

-  Myślałeś, że będziemy rodziną? Chciałbyś żebym była jak reszta waszych suk? Żebym wydała na świat kilka miotów szczeniaków, a potem patrzyła na ciebie jak w obrazek. Chciałeś szczęśliwej rodziny? Zabiliście mojego syna! - Popatrzył na nią, a jego twarz zastygła. Nie wiedział co ma  jej odpowiedzieć, więc po prostu wyszedł. Zbiegł na dół i usiadł w pokoju, który pełnił funkcję wspólnego salonu. Gdyby został razem z nią na piętrze mogłoby się  to różnie skończyć. Anthony położył się na jednej z kanap i okrył leżącym na niej pledem. Był wykończony. Nie spał praktycznie od dwóch dni. Wycieńczenie walczyło z wściekłością i w końcu wygrało. Anthony zamknął oczy, ale po chwili drzemki obudził się jeszcze bardziej zdenerwowany. Nie rozumiał, dlaczego go tak traktowała. Odkąd ją spotkał starał się być wobec niej uprzejmy i wyrozumiały. Nie miał siły aby nadal to ciągnąć. Odrzucił pled i wbiegł na piętro. Miał zamiar się z nią szczerze rozmówić. Z rozmachem otworzył drzwi do jego sypialni i stanął jak skamieniały. Liliowe oczy spojrzały na niego z dezaprobatą. 

WybórWhere stories live. Discover now