11.

3.9K 264 5
                                    

Zgodnie z rozkazem zeszła na dół. Jednak nie miała zamiaru wracać do kłębiącego się tłumu. Nie w tym stanie emocjonalnym. Gdyby ktoś ją zaczepił chyba by go zabiła. Skierowała się do kuchni i wyszła tylnym wejściem do ogrodów. Przeskoczyła przez ogrodzenie i przez jakiś czas szukała w miarę odosobnionego miejsca. Wewnętrzny krąg był ogromy i przypomniał raczej rozległy park. Pomimo tego, że zewnętrzne ogrody znajdowały się daleko słyszała dochodzące stamtąd dźwięki. Śmiechy, okrzyki, nawet szepty. Znalazła miejsce kompletnie na uboczu. Altanę otoczoną krzewami róż z widokiem na tryskającą wodą fontannę. Zdjęła buty i położyła się na plecach na miękkiej, zielonej trawie przed wejściem. W lewej ręce trzymała wykradzioną z kuchni butelkę z krwią grupy 0Rh-. Pociągnęła długi łyk i na kamiennej ławeczce położyła diadem. Przeciągnęła się i zamknęła oczy. Musiała wszystko dokładnie przemyśleć jeszcze raz. Zbyt wiele zależało od niej by mogła sobie pozwolić na impulsywność i urażoną dumę. Już rozmawiała z Christopherem i wyrzuciła z siebie to co najgorsze. Teraz odpoczywała i próbowała zaplanować dalsze ruchy. Wpatrywała się w atramentowe niebo i widoczne na nim gwiazdy. Wypiła prawie pół butelki, kiedy usłyszała kroki na ścieżce. Cały ogród poprzecinany był licznymi szlakami wyspanymi żwirem. Dzięki temu bez problemu usłyszała kroki. Napięła wszystkie mięśnie gotowa do skoku, ale sekundę później poczuła zapach pomarańczy i pewny siebie głos. 

- Wewnętrzny krąg ogrodów może odwiedzać tylko rodzina królewska. -Przewróciła się na prawy bok i spojrzała na intruza. Najchętniej starłaby mu zadowolony uśmieszek jednym celnym rzutem szklaną butelką. Irytował ją nawet sam jego wygląd. Wszystko było w nim do granic perfekcyjne. Rysy twarzy, włosy, garnitur. Zastanawiała się czy jest coś w nim co nie wygląda na sztuczne. 

- Wiem, mój książę. - Mruknęła nie spuszczając wzroku. Ten uśmiechnął się szerzej,a w jego oczach zaskrzyły iskierki wesołości.

 - Nie masz zamiaru wrócić na przyjęcie? Nie zatańczyłaś ze mną moja pani. - W jego głosie usłyszała lekką przyganę.

- Nie lubię tańczyć.- Wróciła do leżenia na plecach mając nadzieje, że sobie pójdzie jeśli będzie go ignorować. Jednak się przeliczyła, ciekawość była zbyt silna.  

- Nie zostaliśmy sobie przedstawieni. - Rosalie przewróciła oczami i z gracją poderwała się do pionu. Otrzepała suknię z trawy i kurzu. Powoli podeszła do stojącego przy altanie księcia i zasalutowała. 

- Generał Rosalie Attle melduje się na rozkaz jego książęcej mości. - Przez ułamek sekundy nie wiedział co powiedzieć. Później pokręcił głową. 

- O ile się nie mylę obecnie jesteś zawieszona. - Uśmiechnęła się nieszczerze walcząc z chęcią zastosowania przemocy. 

- Tak. - Słowa dopiero po chwili przeszły jej przez gardło zostawiając w jej ustach gorzki posmak. 

- Więc powinniśmy to zrobić jak należy. - Skłonił się jej lekko i z galanterią wyciągnął dłoń. Rosalie chciała ją uścisnąć, ale mężczyzna chwycił jej dłoń i przycisnął do niej usta. Wampirzyca przewróciła oczami, kiedy zimne wargi dotknęły jej skóry.- Tristran Sergia do usług. 

- Rosalie Attle, nie pamiętam co powinnam teraz powiedzieć. - Pomimo tego, że mówiła jak najbardziej poważnie książę głośno się zaśmiał. Miał ciepły, chrapliwy śmiech, który kompletnie nie pasował do jego wyglądu. 

-  Szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej. 

- Mhm. - Wymruczała wracając do siedzenia na trawie. Odkręciła zakrętkę i upiła kolejny łyk. 

- Chciałbym z tobą zatańczyć. - Rosalie nie odłożyła butelki mimo, że już nie piła. Chciała zyskać czas na odpowiedź. Książątko coraz bardziej ją irytowało. A teraz miała go jeszcze zabawiać. 

WybórWhere stories live. Discover now