Rozdział IV Przepowiednia

45 5 2
                                    


            Przesunął następnymi pionkami ułożonymi na ogromnej mapie, w samym centrum pokrytego mrokiem pomieszczenia, przez pobliskie okna dostawało się jedyne smugi księżycowego światła. Po dłuższej chwili ciągłego zapatrzenia w blat wreszcie odpowiedział na wcześniejsze pukane.

            - Wejść! - rozległ się po pomieszczeniu stanowczy i niebywale basowy głos, mrożący krew w żyłach.

             Na ten znak czarne, masywne wrota otwarły się, a w nich stanął elf w płytowej zbroi, była ona niebywale zdobiona, najczęściej srebrem i hebanowy materiałem. Mężczyzna trzymał hełm w rękach, spoglądając na środek sali.

             - Wzywałeś Panie? - spytał elf przyklękając, po czym skierował kroki w stronę króla wampirów, miasta Terdy, oraz całej Liendry.

             - Tak Herszen, słyszałem, że podczas ostatniej łapanki doszło do napadu na twoich ludzi?

             - Owszem królu, zaatakowali nas w Wedin - Elf wskazał jedną z dziennic zaznaczonych na mapie - Zginęło dwóch naszych, zaś wszyscy atakujący zostali złapani i sowicie ukarani. Dodatkowo na południe od tego zajścia znalezione trzy ciała łapaczy, wszyscy zabici najpewniej przez miecz, choć nie jestem co do tego pewien... - W tym momencie przerwał na chwilę, szukając miejsca na mapie, gdy wreszcie to zrobił, kontynuował, jednak jego głos był bardzo niespokojny. - Rany nie były pojedyncze, kilka cięć obok siebie, lecz zadanych jednocześnie. Moim zdaniem obrażenia zadał im jeden z wampirów, najprawdopodobniej młody, gdyż głębokość ran była niewielka.

              Spojrzał w stronę władcy, który obdarował go gniewnym, ognistym spojrzeniem, zawsze takie miał, dodatkowo wzmacniane przez czerwone oczy, niczym piekielne ognie. Seresen po chwili odwrócił wzrok i zamyślił się głęboko po dłuższej chwili, rzekł:

              - Zbadaj tę sprawę, chcę wiedzieć, kto śmiał zaatakować moich ludzi. Dodatkowo niedawno doszły mnie słuchy, iż pewien elfi mag z Wedin współpracuje z rebeliantami. Znajdź go i zabij, wraz z jego dorobkiem, jak każdego innego zwianego z buntem. Mają zapłacić za swoje wybryki, a za ostatni atak odwdzięcz się następująco: Znajdź rodziny tych ludzi i wybij, zaś domy spal. To powinno dać im do myślenia. - w tym momencie przerwał prostując się, po czym wrócił się na pięcie zasłaniając ogromnym purpurowym płaszczem i dodał po chwil - To tyle, możesz odejść.

               Elf delikatnie znowu przyklęknął wychodząc bez słowa z pomieszczenia. Król nie cierpiał sprzeciwu, a w szczególności wśród elfów i wampirów, przez co karał ich o wiele bardziej, niż ludzi czy krasnoludy. Twierdził, iż wyższe rasy powinny się go bezgranicznie słuchać i za to są wynagradzane, a inni to szare ludziki pracujące na tych lepszych.

              Zaszedł kilka kroków, gdy nagle ujrzał w cieniu zaczajoną postać. Nie bał się jej, gdyż rozpoznał bez problemu zapach swojej ukochanej, dzięki niebywale wyostrzonym zmysłom. Kobieta była niebywale urodzajną, czarnowłosą mroczną elfką, zaś jej bladą twarz zdobiła para zielonych ocząt. Była jego jedyną miłością, choć nie mógł wziąć jej za żonę z powodów politycznych, co zmusiło go do poślubienia pewnej wampirzycy, która obdarowała go trójką dzieci, z czego najmłodsze umarło w bardzo młodym wieku. Elfka jednak nie dała mu potomstwa, gdyż jako wiedźma nie może go posiadać.

             Seresen odczuł nagle na swoim ramieniu niebywale delikatny dotyk kobiecej dłoni. Elfka niczym wąż nagle objęła się wokoło jego szyi i po cichu szepnęła do jego uszka:

             - Coś nowego działo się dzisiejszego dnia? - jej głos był hipnotyzujący, tak samo wzrok wpatrzony w oczy króla. To ona była szarą eminencją całej tej krainy, choć nikt nie wiedział, jak mocny wpływ na władcę.

              - Nic się nie działo ukochana, jedynie ciągle rozmyślam na temat przepowiedni... Dwópełnia już nastała. - mówiąc to odepchnął kobietę delikatnie od siebie, wcześniej sygnalizując to powolnym ruchem dłoni. - Nie mogę pozwolić, aby ktokolwiek doprowadził do zniszczenia mojego rodu. Nie mogę! -uderzył w stół, po czym po pomieszczeniu rozniósł się huk. - widzisz przyszłość, powiedz mi więc, co nastąpi!

               - Nie mogę, kochanie... Złożyłam śluby... Pozostają tylko przepowiednie, które zawsze się spełniają - odpowiedziała enigmatycznie, krocząc pomału po sali, okrążając przy tym władcę. - Jedynie mogę ci powiedzieć, że jesteś na dobrej drodze, aby zatrzymać iskrę...

              - Przynajmniej tyle... - usiadł na pobliskim drewnianym meblu, po czym przypomniał sobie sława wypowiedziane prze elfkę kilka lat temu.

Gdy srebro oplecie oba globy,

gdy krew popłynie przez przebyte drogi,

wtem iskra wśród rodu się obudzi,

a jej pożar spali wszystkich ludzi.

Czas końca rodu Revender,

czas zniszczenia i pożogi,

Wszystko umrze i narodzi się od nowa

wraz z świtem krwawego słońca.

            Może i nie była to zbyt ścisła wypowiedź, lecz od dłuższego czasu rozumie ją coraz lepiej. Jego ród Revender ma umrzeć, a na to nie może pozwolić, już poświęcił coś bardzo dla niego cennego, lecz jest w stanie zrobić o wiele więcej. Wszystko dla jego rodu, wszytko dla władzy...

Terda: DwópełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz