Rozdział dwudziesty ósmy

387 7 4
                                    

Zabrałam swoją walizkę i spojrzałam na Williama. Przez krótką chwilę udało mi się złapać jego wzrok, lecz on szybko go odwrócił. Jednak te zaledwie dwie sekundy wystarczyły, abym mogła ujrzeć w jego oczach żal i smutek. Ostatecznie mi również zrobiło się przykro, bo wiedziałam, że przyczyną jego smutku była moja relacja z Ethanem.

Will znał to miasto – w końcu właśnie tutaj się wychował i spędził całe swoje dzieciństwo. Ja natomiast nie miałam zielonego pojęcia o Los Angeles i najpewniej sama bym się tutaj zgubiła, dlatego też zaufałam chłopakowi i poszłam tuż za nim ku wyjściu z lotniska.

Podeszliśmy do taksówki, którą kilkanaście minut wcześniej zamówił mój towarzysz. Kierowca zapakował nasze walizki do bagażnika, a my w tym czasie usiedliśmy na tylnych siedzeniach pojazdu. Gdy trzasnęłam drzwiami William posłał mi obojętne spojrzenie. Zabolało mnie to pomimo tego, że jest moim byłym chłopakiem, któremu tylko wyświadczam przysługę, bo przecież nic więcej nie powinno to dla mnie znaczyć.

Przez całą podróż taksówką pałał do mnie widoczną gołym okiem obojętnością. Nawet nie raczył obdarzyć mnie najkrótszym spojrzeniem. Przez cały czas był skupiony na widoku za oknem, a nawet jeśli coś do niego powiedziałam, to kompletnie mnie ignorował. Zdawałam sobie sprawę, że go zraniłam, lecz mimo wszystko cholernie mnie to bolało. Jego obojętność była dla mnie niczym porażka.

Taksówkarz zerkał na nas raz po raz w lusterku i posyłał mi smutne spojrzenia oraz uśmiechy. Kiedy wysiedliśmy z pojazdu, a ja odebrałam od mężczyzny mój bagaż, ten spojrzał na mnie, uśmiechnął się delikatnie i szepnął coś w stylu, że jeszcze wszystko się ułoży.

Ruszyliśmy z Willem ramię w ramię do naszego hotelu. Chłopak poszedł odebrać kartę do naszego pokoju, a ja w tym czasie czekałam na windę. W ostatniej chwili Will wbiegł do windy ciągnąc za sobą swoją torbę. Zlustrował mnie wzrokiem po czym przygryzł wargę, na co ja uśmiechnęłam się do niego zalotnie. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że mój towarzysz odwzajemnił mój uśmiech i puścił mi oczko. W myślach przybiłam sobie mentalną piątkę.

Will podszedł do mnie na tyle blisko, że nasze nosy praktycznie się stykały. Całe szczęście, że w windzie byliśmy tylko my. Chłopak położył jedną dłoń na moim prawym policzku i delikatnie go ścisnął uśmiechając się przy tym. Pocałował mój nos, a później kącik ust, na co wyraźnie się skrzywiłam. Chłopak posłał mi zadziorny uśmieszek.

- Will, mówiłam ci...

- Jego tu nie ma. – przerwał mi domyślając się co zamierzałam powiedzieć.

- Nie naciskaj.

- Musimy się wczuć w rolę.

- Głupia wymówka. – prychnęłam, a William przycisnął mnie do ściany i brutalnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie, lecz on złapał się moich bioder i ponownie przywarł do moich ust. Przekręciłam głowę w prawy bok, na co Will wydął wargę.

- William przestań. – warknęłam szturchając palcem wskazującym jego klatkę piersiową. Chłopak złapał mój palec i delikatnie musnął ustami jego opuszek.

- Mam sobie tak po prostu odpuścić? – zapytał, lecz wiedziałam, że nie oczekuje mojej odpowiedzi. Posłałam mu jedynie smutne spojrzenie. Po raz ostatni szybko cmoknął moje usta, a następnie oparł się plecami o ścianę chowając twarz w dłoniach. Zerkałam na niego kątem oka, lecz on do czasu, kiedy winda się zatrzymała nie zmieniał swojej pozycji.

* * *

- Wychodzimy gdzieś? – zapytał Will wpatrując się w panoramę Los Angeles widoczną przez duże okno w naszym pokoju hotelowym. Zlustrowałam chłopaka wzrokiem, lecz ten ciągle wpatrywał się w widok za oknem.

Jesteś WszystkimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz