gumochłon i nietoperze // meanie

474 63 41
                                    

Kiedy Jeon Wonwoo i Kim Mingyu się poznali mieli po jedenaście lat*.

Wonwoo był wtedy zdecydowanie zbyt drobnym chłopcem o poważnym spojrzeniu. Chodził w za dużej szacie, której rękawy sięgały niemal po koniuszki jego palców.

Mingyu był wtedy zdecydowanie zbyt wysokim chłopcem o jasnym uśmiechu. Rąbek jego szaty odsłaniał kostki, a rękawy podwijały się niesfornie na nadgarstkach.

Kiedy po raz pierwszy się spotkali, Mingyu miał odrapane od biegania za gnomami kolana, a Wonwoo zmęczone czytaniem po nocach ksiąg z zaklęciami oczy. Choć Jeon był milczący i roztaczał wokół siebie złowieszczą aurę, Kim nie zraził się i postanowił usiąść z nim w przedziale podczas ich pierwszej podróży do Hogwartu. W akompaniamencie milczenia Mingyu obserwował skupiony na książce wzrok chłopca i jego cienkie palce, przewracające kolejne strony. Nowy kolega wydał mu się tak kruchy, że mógłby go złamać nawet najlżejszy podmuch wiatru, a co dopiero któreś ze skomplikowanych zaklęć, których zapewne mieli się w najbliższym czasie zacząć uczyć. Mingyu postanowił go chronić.

A potem Wonwoo poszczuł go swoim czarnym kocurem.

Nazwał przerośniętym gumochłonem.

Podrzucił węża do szuflady z bielizną.

Podmienił fiolki na zajęciach z eliksirów.

Nauczył fałszywego zaklęcia na porost włosów.

Zaczarował miotłę tak, że leciała tylko do tyłu.

Zmienił kolor wszystkich skarpetek na różowy.

Wlał odorosok do kremowego piwa.

Wkrótce Mingyu zrozumiał, że to nie Wonwoo powinien chronić. Powinien chronić siebie przed Wonwoo. Lata mijały, a Jeon nie przestawał mu dokuczać. Wykorzystywał w tym celu każdą możliwą sytuację. Można by pomyśleć, że z wiekiem mu przejdzie, że się znudzi i przestanie. Wonwoo jednak, na przekór wszystkiemu, uprzykrzał koledze życie coraz intensywniej, im starsi obaj byli. Ich zawarta pierwszego dnia szkoły przyjaźń przetrwała pięć długich lat, wciąż tak samo silna i dziwaczna jednocześnie. W tym czasie jednak Mingyu nie raz został wystawiony na ciężką próbę.

Pewnego dnia Wonwoo ukrył w kufrze przyjaciela kilka nietoperzy, które później, w momencie uchylenia wieka, wyleciały hałaśliwie z zamknięcia, prosto w twarz zmartwiałemu ze strachu Mingyu. Chłopak przeraził się tak bardzo, że chwycił stojącego obok Wonwoo za rękę, i nie chciał puścić przez dobrych pięć minut, póki ostatni zgrzytliwy pisk odlatującego nietoperza nie umilkł w korytarzu.

– Nareszcie – powiedział Wonwoo, zadowolony z siebie. Mingyu spojrzał na niego ze zdumieniem.

– Nareszcie? – zapytał, a jego przyjaciel uniósł do góry rękę, wskazując ich złączone dłonie.

– Próbowałem cię do tego zmusić dobrych kilka lat – oświadczył z wyrzutem, na co Mingyu zrobił tak głupią minę, że Wonwoo zaśmiał się cicho i pokręcił głową. – Teraz naprawdę wyglądasz jak gumochłon...

Mingyu nie zwrócił uwagi na tę obelgę (wypowiedzianą jednak zadziwiająco czułym tonem), zbyt zaabsorbowany tym, co właśnie usłyszał.

– Więc... – powiedział, znów spoglądając na ich złączone dłonie, których teraz nie miał już odwagi ani ochoty rozłączać, mimo że przerażenie nietoperzami dawno odeszło w niepamięć. Chłopak wziął głębszy wdech. – ...straszyłeś mnie, bo mnie lubisz? – zapytał, dużo mniej pewnie, niż by tego chciał. Wonwoo wywrócił oczami.

- A ty myślałeś, że co, marnuję na ciebie moje złowieszcze plany bez powodu? Nie jestem organizacją charytatywną! – rzucił z udawanym oburzeniem.

– Twój romantyzm jest makabryczny – skwitował rozbawiony Mingyu. Jeon wzruszył ramionami.

– Jedyny, na jaki zasługujesz – odparł z właściwym sobie przekąsem. Mingyu nie umknęło jednak, jak mocno jego przyjaciel zaciskał w tamtym momencie dłonie, których już dawno nie zakrywały przydługie rękawy. Wonwoo nie był już tym drobnym, kruchym chłopcem, którego Mingyu poznał w pociągu, pierwszego dnia szkoły. Podobnie jak Mingyu nie był już tym niesfornym dzieciakiem w przykrótkiej szacie, który dosiadł się do milczącego, przerażającego kolegi. Pozostały jednak rzeczy, które się nie zmieniły. Mingyu wciąż był od Wonwoo wyższy. I wciąż chciał go chronić.

– Co powiesz na mały wypad do Hogsmeade? Możemy pójść do Miodowego Królestwa, albo do herbaciarni... – zaproponował z wahaniem, nerwowo drapiąc się w tył głowy. Wonwoo zmrużył groźnie swoje kocie oczy.

– Czy ty właśnie zapraszasz mnie na randkę? – zapytał śmiertelnie poważnym tonem, wnikliwie wpatrując się w zestresowanego przyjaciela. Kiedy Mingyu niepewnie skinął głową, Jeon jeszcze przez chwilę trzymał go w skrajnym napięciu... a potem uśmiechnął się tak wdzięcznie i urokliwie, jak jeszcze nigdy dotąd.

– W takim razie chętnie z tobą pójdę – oświadczył łaskawym tonem, nie kryjąc jednak radości. Na ten widok Mingyu również się uśmiechnął, ale po chwili znów spoważniał.

– Mam jeden warunek – powiedział, mają nadzieję, że choć raz w życiu jego życzenie się spełni. – Żadnego więcej straszenia – zawyrokował stanowczym tonem. Wonwoo przez chwilę rozważał jego słowa, aż w końcu skinął głową.

– Zrobię, co w mojej mocy – oświadczył, uśmiechając się przy tym tak złowieszczo, że nikt nie uwierzyłby w szczerość jego słów. Mingyu nie miał jednak wyboru. Uwierzył. I poszedł z nim na randkę.

A potem Wonwoo zrzucił Mingyu na głowę wiadro śluzu gumochłona. Chłopak naprawdę bardzo chciał się obrazić, Jeon jednak skutecznie mu to utrudnił, zaśmiewając się w głos i zwinnie przed nim uciekając. Gonili się tak ulicami Hogsmeade – jeden śmiejąc się jak opętany, drugi złorzecząc i ociekając zieloną mazią. Wreszcie Kim dopadł swojego oprawcę i przyparł go do ściany, gdzieś w zaułku obok Trzech Mioteł. Przez chwilę tylko wpatrywali się w siebie, usiłując złapać pogubione oddechy. A potem Mingyu pocałował przyjaciela.

Wonwoo przez najbliższy tydzień mył zęby dwadzieścia razy dziennie, usiłując pozbyć się paskudnego smaku zielonego śluzu. Nie mógł jednak narzekać. Był na to zbyt szczęśliwy. No i w końcu sam się o to prosił...

Widać tak to właśnie jest randkować z gumochłonem.

~*~

*wiek zmieniony na potrzeby opowiadania

Na pierwszy ogień poszło Meanie! Jak Wam się podoba? Myślę, że wyszło dość niezgrabnie, ale to dlatego, że początkowo chciałam je zmieścić w 200 słowach (o zgrozo!) xD Co do dalszych planów, to mam w głowie też pewien zalążek Jeongcheola. Jeśli macie jakieś pomysły, propozycje, pragnienia, bądź sugestie w kwestii kolejnych opowiastek - dajcie znać, chętnie wysłucham, może do czegoś mnie natchną ^^

Maturzystom gratuluję zakończenia roku i życzę powodzenia na egzaminach, będę trzymać za Was kciuki!

Shizu

spells & charms // seventeenWhere stories live. Discover now