Rozdział 2

3K 174 1
                                    

Pierwszy trening idzie im tragicznie. Ashley nie pozwala Harremu się dotknąć, a chłopakowi za to nie podoba się muzyka, choreografia oraz sam styl tańca jakiego musi się uczyć. Jedynie przy rozsądnym myśleniu trzyma go fakt, że jeśli to spieprzy wyjedzie do cioci Barbary.

Ashley pokazuje mu kolejne kroki, jednak on dalej nic nie pojmuje. Dziewczyna ciągle się go czepia, że ma prawą nogę zbyt wysuniętą do przodu lub nie jest wyluzowany.

Obydwoje co chwila zerkają na zegar wiszący nad lustrem i liczą czas do końca.

Ashley jest załamana. Zaczyna dopuszczać do siebie myśli, że przegra, a wtedy nigdy nie udowidni matce, że może coś osiągnąć dzięki tańcu.

Ich pierwszy trening się kończy. Ashley wychodzi pierwsza, nawet bez żadnego głupiego "pa" czy "na razie". Harry wybiega chwile za nią, jednak to co widzi sprawia, że jego szczęka leży na podłodze.

Jego "nauczycielka" właśnie przytula się do jakiegoś chłopaka, następnie chwyta go za rękę i znikają z pola widzenia zielonych tęczówek.

Nic nie wiedział o tym, że Ashley ma chłopaka. Z resztą on mało wiedział o niej.

Zrobił jej krzywdę, więc nawet nie liczył na to że zostaną przyjaciółmi.

Dlatego Ashley go tak nienawidzi. Styles zniszczył jej reputację, której i tak nigdy nie miała. Zrobił z niej pośmiewisko w całej szkole. Widział jej łzy i nic z tym nie zrobił. Jedynie się śmiał. Może kiedyś było to dla niego zabawne, ale nie teraz.

Walnął ręką w ścianę, a drugą ręką pociągnął za swoje loki, chcąc wyładować na nich swoją złość.

Najbardziej denerwuje go jego zachowanie. Dlaczego tak zareagowałem? Co się kurwa dzieje?

Ashley wychodzi z budynku w towarzystwie Cartera. Przyjaźnią się od jakiegoś czasu. Poznali się zaraz po tym jak brunetka pozbierała się, po tej sprawie z Harrym.

Carter jej współczuł więc chciał ją pocieszyć. Poza tym oboje się dopełniają, Ashley jest tancerką, Carter kompozytorem. Kocha muzykę najbardziej na świecie i ciszy się, że może pomóc swojej przyjaciółce i tworzyć dla niej utwory.

- Jak było? - zagaduje zaraz po tym jak od palił silnik samochodu i odjechał z parkingu.

Ashley oparła głowę na dłoniach i ciężko westchnąła.

- To jak tańczyć z deską - albo przyzwyczaisz się do tego, że jest sztywna jak cholera, albo nic z tego nie wyjdzie. Sto razy bardziej wolałabym tańczyć z kijem od mopa niż z tym dupkiem - zamyka oczy i tym razem opiera czoło o zimną szybę - Nie wiem czy to wytrzymam. W lipcu jest konkurs, a on nawet nie umie dobrze ustawić nóg.

I dopiero wtedy do niej to dochodzi. Ma tylko nie całe dziesięć miesięcy.

Na następne zajęcia oboje idą pełni sił i energii. Zdali sobie sprawę, że muszą współpracować aby dotrzeć do celu. A później ich drogi się rozejdą. Każdy uda się w swoją stronę i być możne nigdy więcej się nie zobaczą. Skończą szkołe pod koniec czerwca, w lipcu wygrają konkurs ( Harry jest o tym świecie przekonany, jednak Ashley nie jest łatwo wierna). Harry wyjedzie, a Ashley znajdzie pracę na lato, wynajmie mieszkanie za swoje oszczędności i zacznie żyć własnym życiem wraz z swoim krótkowłosym brytyjskim kotem Daisy.

Harry stara się jak może aby jego "trenerka" nie czepiała się go i jak na razie idzie mu dobrze. Ashley dokładnie pokazuje mu kroki i powtarza je, jeśli jest taka potrzeba. Postanowiła inaczej do tego podejść i być bardziej spokojna oraz wyrozumiała.

Wszystko się udaje. Na koniec dziewczyna pokazuje mu wszystko jeszcze raz, a on w skupieniu to ogląda. Po jej prezentacji, sam staje na środku sali i powtarza to co zrobiła Jones z jednym małym błędem przy zakończeniu.

Jest trochę zawiedziony, jednak przechodzi mu, kiedy Ash podchodzi do niego i przybija z nim żółwia.

- Dobra robota - chwali go, a on drapie się po karku. Nie wie co powiedzieć, jest zdezorientowany.

- Przepraszam za tą końcówkę... poprawie się jutro, obiecuje - uśmiecha się niewinnie, a Ashley myśli nad daniem mu szansy. To dziwne, że po tym co jej zrobił ta myśl wpadła do jej umysłu, jednak stara się ją schować gdzieś z tyłu jej głowy. Otrząsa się.

- Zawieść cię do domu? - zapytał - Widziałem, że chodzisz na piechotę.

- Dzięki - zakłada torbę na ramię i razem wychodzą z sali przekazując klucze kolejnym osobą, które chcą z niej skorzystać.

Nie odzywają się do siebie przez jakiś czas myśląc o tym co powinni powiedzieć. To trochę niezręczne.

- Przepraszam - Harry się przełamuje - Nigdy nie miałem okazji tego zrobić - ponieważ omijałem cię jak ognia przez ostatnie dwa lata dodaje w myślach.

Ashley ciepło się do niego uśmiecha, choć w środku jest załamana. Miała wtedy ciężki okres. Jej rodzice się rozwodzili, matka straciła pracę, nie miała przyjaciół i chęci do życia. Nie była sobą. W tym okresie rzuciła nawet taniec.

Harry zatrzymał się pod jej domem, nie wiedział co ma zrobić, czy Ashley przyjęła jego przeprosiny? Nie odezwała się ani słowem, a wyglądała jakby intensywnie nad czymś myślała. - Um... Ashley - dotknął jej ramienia i przez chwilę miał wrażenie, że przeszedł go jakiś niewidoczny prąd - Jesteśmy.

- Dzięki - rospieła pas - Mam takie pytanie... Bo muszę coś z tobą omówić... Czy... Wejdziesz?

Oboje byli zszokowani, Ashley nie wierzyłam, że wypowiedziała te słowa, a Harry, że je usłyszał, nigdy się tego nie spodziewał.

- Jasne - wyszedł z auta i otworzył drzwi dziewczynie. Przeszli przez ścieżkę i już stali przy drzwiach.

Dziewczyna aż podskoczyła ze strachu kiedy usłyszała długi i głośny grzmot. Harry zaśmiał się z jej reakcji i nie myśląc co robi, złapał ją za rękę.

Odsuwają się od siebie zdezorientowani i wchodzą do środka.

Dance// h.sWhere stories live. Discover now