Rozdział 1 - Akademia Magów w Zimowej Twierdzy

199 15 3
                                    

W całym Tamriel powiadali, że Akademia Magów w Zimowej Twierdzy była nie tylko prestiżową uczelnią do której zjeżdżano z całego kontynentu, ale i najwspanialszą skarbnicą wiedzy w Skyrim. Istotnie było to prawdą. Magowie przemierzający grube, kamienne mury i wysokie wieże należeli do najlepszych. Arcaneum zawierało ilość ksiąg tak ogromną, że aby je przeczytać trzeba by poświęcić na to całe ludzkie życie lub przynajmniej pół elfiego. Prawdopodobnie do tego dążyła Meliora, a przynajmniej tak uważała jej przyjaciółka - Bavanni.

–Już się naczytałaś, przegapisz przeprowadzkę! Myślisz, że będę u siebie trzymać twoje przeklęte klamoty jak wprowadzi się jakiś nowy uczeń? O nie, wywalę i tyle będzie.

Dopiero teraz blondwłosa bretonka podniosła swój wzrok z nad książki i spostrzegła uśmiechającą się nieco zawadiacko elfkę, która jak zazwyczaj miała rozczochrane na wszystkie strony krótkie włosy i lekko przybrudzoną złotawą skórę. Meliora zamknęła księgę i również się uśmiechnęła.

–A ty, sądząc po twoim stanie, już zdążyłaś gdzieś się zapodziać.

–Istotnie, dałam ci szansę na przenosiny, wyruszam więc z nadzieją, że jak wrócę wszystko będzie zrobione, a tu co? To! – Bavanni wskazała ręką na książkę będącą w rękach bretonki. – Miałaś być w Komnacie Spokoju już wczoraj.

Meliora musiała przyznać rację przyjaciółce. Zapewne zamieszkałaby w tej samej wieży co reszta pełnoprawnych magów już wcześniej, jednak nie mogła się powstrzymać od obejrzenia ksiąg jeszcze przedwczoraj dla niej niedostępnych.

–Idę, idę, tylko odłożę na miejsce – westchnęła blondynka po czym podeszła do jednej z szaf i włożyła do niej "Utrzymanie Suwerena Śmierci".

–To jak? Gdzie cię wyniosło? – zapytała blondynka zamykając szafę kluczem, który dostała od bibliotekarza.

–Poszłam usmażyć kilka horkerów, najlepsze jest to, że idę sobie spokojnie, robię te góry tłuszczyku z rożna i nagle patrzę, a tam jakieś coś. W sumie nie wiem co to było... emanowało dziwną energią, a więc wzięłam to ze sobą. – opowiadała Altmerka podczas schodzenia po schodach.

Meliora przystanęła na chwilę i spojrzała nerwowo na elfkę.

–Wzięłaś?! Tak po prostu?! I do tego emanowało energią?!

–Uspokój się, tylko trochę – elfka starała się załagodzić podenerwowanie Meliory. Rzadko kiedy się nim przejmowała, głównie dlatego, że występowało bardzo często. W większości było nieuzasadnione, albo co najmniej na wyrost. Nie zmieniało to jednak faktu, że trzeba było się go pozbyć.

–Musimy ten przedmiot zanieść do któregoś z magów, powinien obejrzeć to ktoś doświadczony!

Bavanni przewróciła oczami i uśmiechnęła szerzej widząc zaplątanie bretonki.

–Hej, ty jesteś teraz pełnoprawnym magiem. Może więc to obejrzysz, ocenisz czy jest bezpieczne i nie będziemy nikomu zajmować niepotrzebnie czasu?

Meliora odetchnęła, uspokoiła się nieco i ruszyła dalej.

–Niech będzie, ale jeśli nie oświeci mnie cóż to za przedmiot, pójdziemy do kogoś innego.

Po dotarciu do małego pokoiku - o ile można było tak to nazwać - w Komnacie Osiągnięć, Bavanni nakazała swojej przyjaciółce usiąść na łóżku. Blondynka oczywiście zrobiła to i zaczekała aż elfka ze swojej skórzanej torby wyciągnie mały, wykonany z nietypowego, złotawego metalu sześcian. Na jego widok Meliorze rozszerzyły się oczy.

–To należało do Dwemerów! – krzyknęła radośnie.

–Masz, pooglądaj sobie – Bavanni podała przyjaciółce przedmiot. Dobrze wiedziała, że bretonka uwielbia wszystko co związane było z Dwemerami więc i tak pewnie by jej to zabrała. Nie żeby elfka narzekała, niektóre teorie jakie blondynka opowiadała o tej zaginionej rasie były niezwykle ciekawe.

Gdy zachwycona kobieta chciała wziąć tajemniczy artefakt, nagle w "pomieszczeniu" rozległ się męski głos.

–Co należało do Dwemerów? – w wejściu stał uśmiechnięty Mroczny Elf. Jego pytanie, zaskoczyło obydwie kobiety tak, że aż podskoczyły na łóżku a sześcian znalazł się na podłodze.

–Na Akatosha! Savosie Arenie, straszenie kobiet nie przystoi! – nieco oburzyła się bretonka i z lekkim wyrazem gniewu na twarzy spojrzała na ucznia.

–Wybaczcie, nie chciałem was przestraszyć. Po prostu brak drzwi nieco uniemożliwia mi pukanie – powiedział wciąż się uśmiechając.

–Savos ma rację, już się tak na niego nie obrażaj – elfka poklepała przyjaciółkę po ramieniu na co ta westchnęła i schyliła się po upuszczony przedmiot.

Mężczyzna podszedł bliżej i spojrzał z zaciekawieniem na spoczywający w rękach blondynki sześcian.

–Rzeczywiście, dwemerskie... Bavanni, ty to znalazłaś? Gdzie? – spojrzał pytająco na elfkę.

–Niedaleko doków, smażyłam horkery. Ciekawe prawda? A nasza histeryczka myślała, że to coś niebezpiecznego – kobieta zaśmiała się i oparła łokieć na ramieniu przyjaciółki.

–Mówiłaś, że emanuje, a wcale tak nie jest.

–Wcześniej tak robiło jak było otwarte... o ile można to tak nazwać.

–Mogę? – zapytał Dunmer wyciągając przed siebie otwartą dłoń. Meliora przewróciła oczami ale podała przedmiot elfowi.

Ten obejrzał go dokładnie po czym oddał na powrót w ręce Bretonki.

–Nie ma ani guzików, ani... nic takiego. Co dokładnie znaczy "otwarte"? – Savos znów spoglądnął na elfkę i uniósł do góry brew.

Gdy zapytana kobieta już miała odpowiedzieć, dwemerski artefakt jakby ją uprzedził i oddalił od siebie złotawe ścianki. Zaczął delikatnie nimi poruszać i ukazał znajdujący się w środku rdzeń. Teraz rzeczywiście emanował wspomnianą przez Bavanni dziwną energią. Meliora ponownie zaczęła panikować, a z nią i ku zdziwieniu Altmerki, również Savos. Bretonka wstała i zaczęła rozglądać się po otoczeniu jakby szukała jakiejś odpowiedzi wyrytej nie wiadomo gdzie. Dziwny przedmiot zaczął coraz bardziej oddalać od siebie ścianki co doprowadziło do tego, że nawet spokojna dotąd elfka zaczęła się denerwować.

–Wrzućmy to do morza! – krzyknęła Bavanni na co pozostała dwójka jakby nie myśląc pobiegła w stronę najbliższych schodów, czyli tych znajdujących się w wieży. Pomysłodawczyni ruszyła zaraz za nimi mając bardziej na uwadze swoją przyjaciółkę niż Savosa. Minęli po drodze kilkoro zdezorientowanych ludzi i elfów, którzy tylko oglądali się za nimi pytającym wzrokiem.

Gdy dostali się na pierwsze piętro Meliora spostrzegła, że sześcian nie przestaje się rozszerzać.

–Nie wiem czy zdążę! Savos, rzuć dodatkowe zaklęcia ochronne na Akademię! Wzmocnij je... cokolwiek! Obecne mogą nie wytrzymać, nie były dawno odnawiane! – krzyknęła bretonka nie przerywając biegu.

Elf choć zagubiony, posłuchał, i to pomimo, iż prawdopodobnie wzmacnianie potężnych zaklęć nie było potrzebne. Stanął w miejscu i nie dając sobie nawet odpocząć zaczął rzucać zaklęcia. Prawdę mówiąc, był najlepszym uczniem Akademii, a Meliora dobrze to wiedziała, dlatego też zaufała jego zdolnościom.

Gdy obydwie kobiety dobiegły na dach, bretonka spanikowała jeszcze bardziej. Stanęła przy brzegu i przerzucała nerwowo swój wzrok z sześcianu na horyzont.

–Rzucaj! – ponagliła ją elfka.

–Nie wiem czy dam radę! To morze jest dalej od lądu niż myślałam!

Bavanni wiedząc, że blondynka nie rzuci sześcianu w obawie o niezbyt efektowny rezultat, wyrwała jej go z ręki i zamachnęła się najmocniej jak potrafiła. Dwemerskie urządzenie w locie zaczęło się zmniejszać co było zauważalne nawet pomimo dużej odległości. Wpadając do Morza Duchów było już prawie zamknięte.

–Uf... już po bólu – westchnęła Aldmerka i po chwili się ożywiła – Ale widziałaś? Prawie się zamknęło!

–T-tak... Świetnie... – odrzekła bretonka wciąż dysząc – chodźmy po Savosa.

–Dobry pomysł, biedak pewnie dalej rzuca zaklęcia – zgodziła się elfka i skierowała ku schodom. Zanim na nie weszła jak zwykle spojrzała na przepiękne, ogromne i majestatyczne miasto jakim była duma Skyrim - Zimowa Twierdza.

Proces Niestochastyczny [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz