Rozdział XXX - ostatni

2K 61 17
                                    

- Parkinson? – zdumiał się Fred, patrząc na zakutą w magiczne kajdany dziewczynę. – A co, na brodę Merlina, robi tutaj mopsica? – zwrócił się do stojącego obok niego Harry'ego. Wybraniec westchnął i powiedział spokojnie:
- To ona pomagała Ronowi, Fred. Niestety jego nie udało nam się jeszcze znaleźć. A wątpię, by ona go wsypała, jest bardzo uparta... Dowiedzieliśmy się jednak, dlaczego w ogóle to zrobiła.
- I? – zniecierpliwił się rudzielec, widząc, że Harry zamilkł.
- Ona się w nim zakochała – wyznał Potter. – I wygląda na to, że z wzajemnością...
- Proszę? Ty sobie ze mnie żartujesz? – zapytała Hermiona przez mocno zaciśnięte zęby. Harry pokręcił przecząco głową.
- Niestety nie...
- Mój brat zakochał się w Ślizgonce?!
- A to jakaś zbrodnia, Fred? Ginny również jest ze Ślizgonem i ty ten związek zaakceptowałeś – przypomniał mu brunet.
- Ale z pewnością nie zaakceptuję tego! Sam zobacz, co ona z nim zrobiła!
- Nie wydaje mi się, by w pełni była to jej zasługa, Fred – odezwała się Hermiona już dużo spokojniej. Panowie spojrzeli na nią z ciekawością. – Przypomnijcie sobie oboje, że Ron zawsze był zazdrosny o Harry'ego. I o tym mówiliśmy też już wcześniej: ten żal musiał kumulować się w nim od jakiegoś czasu. I Parkinson tylko go podsyciła, pozwalając mu wybuchnąć. Nie wiemy tylko dlaczego.
- Bo, jak powiedział nam o tym Harry, oni się w sobie zakochali? – mruknął Fred sceptycznie.
- Nie... To byłoby zbyt proste... Przypomnijcie sobie, czy kiedykolwiek zrobiliśmy coś, co było związane z Parkinson i w jakimś tam stopniu mogłoby również uderzyć w Rona? – zwróciła się do męża i przyjaciela. Ci spojrzeli na siebie niepewnie i zamyślili się.
- Gdyby to Brown pomogła mu uciec, przynajmniej wiedzielibyśmy, na czym stoimy – odezwał się jakiś czas potem Harry. – Niestety, przykro mi, Hermiono, ale nie potrafię przypomnieć sobie żadnego takiego zdarzenia...
- Ani ja – przyznał Fred. – Harry, myślisz, że jak ona nas zobaczy, to puści farbę?
- Chcesz z nią porozmawiać? – zainteresował się Wybraniec.
- Dlaczego nie?... Cóż to szkodzi...
- Właściwie nic – przyznał Harry. – No dobre, chodźcie...
Weszli do pomieszczenia, w którym przetrzymywana była Pansy. Czarnowłosa dziewczyna spojrzała na nich pogardliwie, gdy się zbliżyli.
- No proszę, cóż za zaszczyt – prychnęła. – Rodzinka mnie odwiedziła!...
- Nigdy nie byłaś członkiem naszej rodziny – odezwał się natychmiast ostro Fred. – Gadaj, czemu pomagałaś Ronowi?
- Bo go kocham! – odparła wyzywająco. – A on mnie! Nigdy wam nie wspominał, że spotykaliśmy się krótko w czasie jego przerwy w waszym idiotycznym szukaniu Horkruksów? – zwróciła się do zaskoczonych Harry'ego i Hermiony. – Niestety później do was wrócił, ale kiedy zerwał dzięki wam z Brown, przejrzał na oczy i związał się ze mną – powiedziała triumfująco. – I w końcu dał mi to, czego zawsze tak bardzo pragnęłam.
- Co takiego? – warknął Harry.
- Oh, doprawdy nie wiesz? – zakpiła. – Masz to ty i ta dwójka – wskazała na młode małżeństwo.
- O czym ona bredzi? – Harry zwrócił się do przyjaciół.
- O dziecku – odparła Hermiona swobodnie, aczkolwiek w jej głosie dało się słyszeć nutkę przerażenia. Spojrzała szkolnej koleżance w oczy i miała pewność. – Masz dziecko z Ronem, tak? – zapytała. Czarnowłosa przytaknęła radośnie.
- Co?! – wykrzyknął z niedowierzaniem Fred. – Jak to dziecko? Z Ronem?!
- Fred, uspokój się – mruknęła Hermiona, gładząc go po ramieniu, bo rudzielec wyglądał, jakby miał zamiar rzucić się na Ślizgonkę i udusić ją za jej niedorzeczne słowa. Następnie ponownie zwróciła się do Pansy. – Opowiedz, czemu tak bardzo namawiałaś Rona do nienawiści w naszym kierunku?
- Oh, ja go wcale nie musiałam namawiać. Powiedzmy, że po prostu tylko mu przytakiwałam... Widzicie, Ron jest bardzo wrażliwym człowiekiem. Co prawda z jednej strony ucieszyło go to, że odkryliście zdradę Lavender, bo mógł swobodnie do mnie wrócić, ale z drugiej strony nie mógł przeboleć tego, że traktowaliście go, jak gorszego od siebie. Nie brał udziału w waszym życiu. Nikt nie raczył mu powiedzieć, jakie plany ma jego brat wobec Hermiony...
- I o to miał do nas żal? – zdumiał się Fred.
- W dużej mierze tak...
- Coś mi tu nie gra, Pansy – powiedziała Hermiona. – Skoro, jak twierdzisz, kochacie się z Ronem i to uczucie rozwinęło się już w czasie szukania Horkruksów, to powiedz mi, dlaczego Ron przez cały czas twierdził, że Fred odebrał mu jego ukochaną, czyli mnie? W twojej opowieści jest dość dużo niespójności...
- Nigdy nie byłaś jego ukochaną, Granger! – prychnęła czarnowłosa, mierząc ją taksującym spojrzeniem.
- Więc po co to wszystko? Po co ten czar, który miał mnie non-stop namierzać, po co te zniszczone zdjęcia w jego celi? – zirytowała się w końcu była Gryfonka.
- Ah, nadal nie wiesz? – Ślizgonka zaśmiała się nieprzyjemnie. – To była zemsta, Granger.
- Za co? – zdenerwował się Fred, sięgając po różdżkę.
- Myślisz, że wystraszę się twojego patyka? – zakpiła Parkinson. – Nie jesteś w stanie mi nic zrobić!
- Chcesz się przekonać?... – warknął, celując w nią, lecz cel zasłonił mu Harry.
- Nie! – powiedział stanowczo. – Na to nie mogę ci pozwolić, stary...
- Pottuś – zbawiciel świata znów staje w obronie niewinnych...
- Stul pysk, Parkinson! – odezwał się Harry. – Albo nam powiesz, gdzie w tej chwili znajduje się Ronald i co planuje, albo wpakuję się do Numergardu bez żadnego procesu!
- Nie uda się wam go schwytać, a ja nic nie powiem! Myślicie, że jestem głupia? Nie zdradzę ukochanego!
- Mądra to ty nigdy nie byłaś... - prychnęła cicho Hermiona, na co oczy czarnowłosej dziewczyny mocno się zmrużyły.
- Twoja obelga nie robi na mnie wrażenia, Granger! Za jakiś czas ja i tak zostanę uwolniona, a ty i twój mężulek będziecie martwi!
Po sali poniósł się jej szaleńczy śmiech. Harry spojrzał zaniepokojonym wzrokiem na dwójkę swoich przyjaciół.
- Wyjdźmy na korytarz – zaproponował, widząc minę Freda.
- Powinienem ją zabić – mruknął rozsierdzony Weasley, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi.
- Prawdopodobnie, ale nie możesz tego zrobić, choć rozumiem twoje motywy... No cóż, powiedziała nam trochę więcej, niż dotychczas... - powiedział Harry, opierając się o chłodną ścianę. – Niestety nie posuwa nas to ani o krok bliżej w poszukiwaniu Rona. Nie znaczy to jednak, że wstrzymamy śledztwo. Tego możecie być pewni. Pilnujący was Aurorzy zostaną dodatkowo przeszkoleni.
- A jeśli Ronowi jednak uda się jakoś przez nich przedostać? – zaniepokoiła się brunetka, chwytając męża mocno za rękę.
- Wątpię. To świetni czarodzieje... - Harry machnął lekceważąco ręką. Fred spojrzał na niego uważnie, ale nie skomentował tego nijak. – Odbiegając jednak trochę od tematu, to muszę wam o czymś powiedzieć.
- Stało się coś? – zapytała Hermiona, bacznie mu się przyglądając.
- Tak – przytaknął Wybraniec. – Zostanę drugi raz ojcem. Luna jest znów w ciąży! – oznajmił radośnie.
- To wspaniale! – Fred natychmiast poklepał go po ramieniu.
- Tak, gratulacje!
- Dzięki... Możecie jednak przekazać Georgowi, że zjawimy się na jego ślubie.
- Cudownie. Na pewno się ucieszą – powiedziała Hermiona, obejmując przyjaciela. – Harry, obiecaj mi jednak, że Ministerstwo zrobi wszystko, by złapać Rona. Wystarczająco już nam wszystkim napsuł krwi...
- Wiem, Miona. Obiecuję, że go dorwiemy.

Fremione [Zakończone/Poprawione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz