Rozdział XXIII

1.1K 59 17
                                    

Hermiona obudziła się nagle, wyrwana ze snu przez jakieś dziwne odgłosy płynące z kuchni. Zeszła więc powoli na dół. 
- Co się dzieje? – zapytała zgromadzonych przy stole Weasley’ów. Fred natychmiast obrócił się w jej stronę i uśmiechnął delikatnie. 
- Myślałem, że jeszcze pośpisz. Jak się czujesz? 
- Całkiem znośnie. Te wieczorne mdłości już całkiem mi przeszły – odparła i powtórzyła pytanie. – Co się dzieje? 
- Dostaliśmy patronusa od Blaise’a – wyjaśniła poważnie pani Weasley. – Ginny odeszły wody. Są już oboje w Św. Mungu. 
- Wszystko dobrze? – Hermiona natychmiast wyczuła, że coś jest nie tak. 
- Magomedycy zastanawiają się nad mugolskim sposobem porodu – mruknął Fred. – Nad cesarskim cięciem. 
Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy i zakryła usta dłonią. 
- Dlaczego? – wyszeptała w końcu. 
- Dziecko podobno ułożyło się w poprzek. Nie pomogą ani Ginny, ani maluchowi magią, bo to mogłoby ich zabić. Ale z tego, co powiedział Blaise, ten zabieg również niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo... Blaise jest przerażony, nie wie, co ma robić. 
- Na brodę Merlina! Trzeba tam natychmiast jechać! – wykrzyknęła poruszona brunetka. 
- Rodzice pojadą. My zostaniemy tutaj – powiedział natychmiast Fred. 
- Dlaczego? Ginny jest moją przyjaciółką, a teraz już i rodziną, więc mam prawo tam być! – zdenerwowała się była Gryfonka. 
- Maleńka, to mogłoby zaszkodzić dziecku... Będziesz tylko się denerwować. 
- Tak samo, jak i tutaj – zauważyła nie bez racji. – A tam są uzdrowiciele, którzy w razie czego natychmiast mi pomogą! 
- Musisz być aż tak uparta? – zapytał znękanym głosem, obejmując ją lekko. 
- Dobrze wiesz, że tak! 
- Może to i dobry pomysł – rzekł w końcu pojednawczo milczący dotąd pan Weasley i w sumie to był już koniec dyskusji, bo w kilkanaście minut później cała czwórka przeniosła się do szpitala. Na oddziale położniczym już z daleka zauważyli zdenerwowanego Blaise’a oraz próbujących go uspokoić Malfoy’a i Parkinson. Ciemnoskóry chłopak uspokoił się nieco, dopiero gdy ujrzał teściów. 
- Nie pozwalają mi wejść do środka! – zakomunikował natychmiast, gdy tylko się zbliżyli. Molly natychmiast przytuliła go, jak własnego syna i wyszeptała, próbując powstrzymać łzy: 
- Ginny to twarda dziewczyna. Jestem pewna, że wszystko się uda, a magomedycy na pewno doskonale wiedzą, co robią, nie wpuszczając cię tam. Uspokój się teraz. 
Zabini uśmiechnął się do niej lekko i odetchnął głęboko. 
Po kilku minutach z sali, na której rodziła Ginny, wyszedł jeden z uzdrowicieli. Był nad wyraz poważny. 
- Panie Zabini, zapraszam do środka... 
Blaise rozejrzał się jeszcze po rodzinie i przyjaciołach, jakby szukając u nich ratunku i wszedł do sali. Na korytarzu zapadł ciężka cisza. 
- Wszystko będzie dobrze? – zapytała Hermiona. 
- Pewnie zaraz się przekonamy, Granger! – prychnęła wyniośle czarnowłosa Ślizgonka. 
- Weasley, Parkinson, Weasley, nie Granger! – poprawił ją szorstko Fred, mierząc ostrym spojrzeniem, a Hermiona uśmiechnęła się do niego czule. 
- Jestem przekonana, że ty tak samo, jak ja dobrze wiesz, że taki poród przez cesarskie cięcie może mieć niestety bardzo różne skutki, ale w tej chwili naprawdę chciałabym wierzyć, że wszystko będzie dobrze – odezwała się Gryfonka. – Mam tylko nadzieję, że uzdrowicielom uda się uratować zarówno Ginny, jak i dziecko. 
Fred i Draco spojrzeli zdumieni na brunetkę, a potem wymieniwszy zmartwione spojrzenia, wyraźnie się zasępili, podobnie do całej reszty... 
Dopiero pół godziny później nerwowego oczekiwania na korytarz wyszedł Blaise. Wszyscy natychmaist poderwali się ze swoich miejsc, wpatrując się w niego w napięciu. 
- mam syna – wydyszał wzruszony, uśmiechając się niewyraźnie. Wszyscy natychmiast zaczęli mu radośnie gratulować i tylko Draco zauważył smutne spojrzenie przyjaciele. 
- Zamknijcie się wszyscy! – uciszył ich, patrząc na Zabiniego. – Stary, co jest? 
- Nie wiem, czy Ginny to przeżyje – powiedział. – Uśpili ją, ale nie mogą zatamować krwotoku!

Fremione [Zakończone/Poprawione]Där berättelser lever. Upptäck nu