Rozdział XVII - „Decyzja"

Começar do início
                                    

Musi być okropna, pomyślała Anella. Nigdy nie miała do czynienia z małymi dziećmi i cieszyło ją to. Ledwie wiedziała, jak postępować z dorosłymi, a co dopiero z młodymi!

— W Oreall jest dużo dzieci? — zapytała, marszcząc brwi.

Stace wzruszyła ramionami.

— Trochę. Wiesz, niektórzy przybywają tu jak są jeszcze całkiem mali. No i jeszcze dochodzą do tego niemagiczne dzieciaki.

— Niemagiczne?

— Dzieci mieszkańców — wyjaśniła Dealla, kopiąc jakiegoś kamyka. — Wiesz, że magia nie jest dziedziczna, nie? No właśnie. Jak komuś w Oreall rodzi się dziecko, to nie zawsze będzie ono magiem. A przecież go nie wywalimy z miasta.

To stąd się biorą niemagiczni w mieście, pomyślała Anella. Mieli nawet swoją własną dzielnicę... Musiało ich być naprawdę sporo.

— I nie chcą stąd odejść?

— A czemu mieliby? Przecież dobrze się tu żyje.

Może i tak, ale Anella nie potrafiła wyobrazić sobie życia w mieście pełnym magów, gdyby sama nie była jednym z nich. Z drugiej strony, oni pewnie nie byli wychowywani w strachu przed tymi obdarzonymi mocą.

Dziewczyny zatrzymały się nagle przed jakimś budynkiem. Anella niemal potknęła się, ale odzyskała równowagę.

— Świątynia Galli — powiedziała Dealla. — A przynajmniej kiedyś nią była.

Świątynia nie należała od najwyższych budynków w mieście, przerastały ją liczne kamienice, w których gąszczu ginęła. Do wejścia prowadziły marmurowe schody, w wielu miejscach popękane. Ściany obrosły bluszczem, niektóre z kolumn podtrzymujących nieistniejący już dach zawaliły się. W oknach nie było szyb.

To świątynia, pomyślała Anella, czując nagły chłód. Objęła się ramionami. Jak mogli pozwolić, żeby została tak zaniedbana?

— Wiem, co sobie myślisz — mruknęła Stace. — Jak mogliśmy doprowadzić świątynię do takiego stanu? Kiedyś była w lepszym stanie, ale odkąd pamiętam, była opuszczona. Wbrew pozorom, w Oreall nie ma wielu wyznawców Galli. Doceniamy ją, jesteśmy jej wdzięczni, ale jej nie czcimy.

Anella pokiwała głową, choć niezbyt to rozumiała. Cieszyło ją jednak to, że nie czcili Galli i nie chcieli jej do tego zmuszać. Choć nigdy nie była szczególnie religijna, nie zamierzała akceptować fałszywej bogini.

— Co tu się stało?

Dealla podeszła bliżej i zaczęła wchodzić po schodach. Stace podążyła za nią, ale Anella zawahała się. Czy to na pewno bezpieczne?

Stace ponagliła ją ruchem ręki, dlatego dziewczyna dołączyła do nich, zachowując ostrożność.

— Trzy miesiące temu, kiedy Dannel się zbuntował, zrobił tu sobie miejsce dowodzenia — wyjaśniła Dealla. — I tutaj walczył potem z Evasem. Dlatego to miejsce jest takie zniszczone.

Anellę przeszedł dreszcz. Wnętrze sprawiało upiorne wrażenie. Choć przez okna wpadały promienie słoneczne, w środku panował półmrok. I chłód, przejmujące i przenikające do kości zimno. Dziewczyna zadrżała i zatrzymała się przy wejściu.

— Co jest? — Stace obejrzała się na nią. Widząc minę Anelli, uśmiechnęła się. — Nie bój się, tu nie jest niebezpiecznie. Nic nam się na głowę nie zawali, dopilnuję tego.

Miasto Magii [Miasto Magii #1][ZAKOŃCZONE]Onde histórias criam vida. Descubra agora