Spacerowaliśmy z Justinem po parku, śmialiśmy się, dogryzaliśmy sobie i wspominaliśmy.
Nagle Justin położył się na liściach i przymknął oczy.
-Skarbie, co robisz?-spytałam stojąc jak słup soli, nie wiedząc co zrobić.
Justin nic nie powiedział, tylko zachęcił mnie ruchem dłoni, żebym zrobiła to co on.
Położyłam się na chłodnej warstwie liści, kładąc głowę na ramieniu chłopaka i przyglądając mu się uważnie.
-Wiesz...-powiedział nie otwierając oczu-Wszystko to, stworzył Bóg, te liście, drzewa, mrówki, które zaraz zaczną po nas łazić... Ale jest jednak coś, co stworzyć może wyłącznie człowiek, wspomnienia-odparł po czym wyjął nasze zdjęcie ze spaceru, który odbył się 3 lata temu, gdy los dopiero planował byśmy z przyjaciół stali się parą.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-O mój Boże, nadal je masz?-wzięłam zdjęcie do ręki przypominając sobie ten cudowny dzień, uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Siedzieliśmy dokładnie w tym samym miejscu, a zrobiła je nam Kylie...-odparł po czym wyciągnął małe czarne pudełeczko, otworzył je, moim oczom ukazał się sześciokaratowy brylant umieszczony w kawałku złota, co razem tworzyło pierścionek idealny-...Ari, czy pomimo naszych karier, wieku i wszystkiego, wyjdziesz za mnie?
Wpiłam się w jego usta, po moich zarumienionych od chłodu powietrza policzkach spłynęły łzy szczęścia.
-No, a jak myślisz głuptasie? Jeszcze się pytasz?-zaśmiałam się czochrając jego włosy, które wiatr rozrzucił po chwili we wszystkie strony świata.
-Witaj w rodzinie przyszła Pani Bieber...-założył na mój chudy palec pierścionek, a kiedy wstaliśmy przytulił i pocałował mnie mocno.
Tak o to, zwykły jesienny dzień zmienił się w jeden z najważniejszych dni mojego życia.
