Inna Perspektywa

893 12 2
                                    

Poszedłem się przygotować do pracy. Było coś po 4 rano. Dziwne, sama chciała. Może jest jej jednak dobrze? Nie wiem. Dzień w pracy zapowiadał się dobry. Wyjechałem z domu po godzinie. Całą drogę analizowałem jej zachowanie. Wyjechać z mojego lasu to pół godziny jazdy. Później godzinę do miasta, przebić się przez korki i jestem w prokuraturze.
Dzisiaj sprawa szefa gangu. Konrad Borowiec, pseudonim "Bora". Na koncie miał wiele rozbojów, kradzieży, handel bronią i narkotykami no i... Porwania. Gdyby moja mała suczka miała przyjaciół i rodzinę pewnie bym siedział teraz jako oskarżony na sali rozpraw.
Przygotowałem się, zebrałem wszystkie dowody i protokoły, zeznania i świadków. W końcu go zamkniemy.
Idąc do sali minąłem się z nim wzrokiem. Uśmiechał się, słyszałem ten parszywy śmiech.
Dlaczego? Przecież zaraz usłyszy wyrok. Czekam na świadków. Przychodzi kumpel i mówi że dwóch kluczowych ludzi nie dotarło do sądu. Nie można się z nimi skontaktować. Po chwili strażnik dowodów krzyczy że brakuje najważniejszych elementów w sprawie. Zalewała mnie krew. Już wiem dlaczego się śmiał. Jego banda jest przecież na wolności. Obrońca tego Skurwiela boi się więc robi wszystko żeby go wyratować.

Rozprawa skończyła się bardzo szybko bo nie było świadków i dowodów. Miałem za mało żeby go przymknąć.

- No i co Bugajczyk? Jak to jest być takim jak ja?
- Nie rozumiem o co Ci chodzi.
- Dobrze wiesz o co. Jak się ma mała?

Skąd to kurwa wie? Nikt nie wie przecież. Nikt.

- Tak, dobrze słyszałeś. Zrobisz wszystko żeby mnie nie przymknęli a nikt się nie dowie. Chyba że nie zależy Ci na niej, to zniknie. Pooff... Mam swoich ludzi wszędzie. Nie ukryjesz się. Czekaj na moje instrukcje.

Chciałem go zabić. Ale byłbym sądzony tak jak on. Ktoś mnie widział? Raczej nie. Byłem ostrożny. Moja kariera wisi na włosku, jej bezpieczeństwo też.

Wziąłem wolne do końca dnia. Inne sprawy mogą poczekać. Pojechałem do domu. Ona tam czekała. Robiła w kuchni obiad a Adam jej pilnował. Wyszła do mnie w luźnej koszuli, prześwitywała jej, widziałem jej koronkową czarną bieliznę.

- Adam, masz wolne dzisiaj.
- Dzięki, do jutra.
- No, narazie.

Patrzyła na mnie z uśmiechem i radością w oczach. Złapałem mocno za włosy. Szarpała się jak ryba na haczyku. Jak ja lubię jej upór. Zawlokłem ją do piwnicy i rzuciłem na łóżko. Zamknąłem ją tam. Słyszałem tylko krzyk, płacz i wyzwiska w moją stronę. Było mi trochę przykro ale muszę to zrobić dla jej bezpieczeństwa.
Skończyłem za nią gotować, po godzinie jej zaniosłem. Nawet na mnie nie popatrzyła. Ślepo wpatrywała się w jeden punkt. Nie dała się dotknąć ani nie dochodziło do niej to co mówiłem. Nie tłumaczyłem się jej.
Po prostu powiedziałem że od dzisiaj zostaje w piwnicy.
Spakowałem ubrania, rzeczy osobiste, kosmetyki i książki. Zanosiłem jej to wszystko po kolei. Nikt nie może jej zobaczyć teraz.

Ona jest moja, nikt jej nie zabierze stąd. Nikt nie zgłaszał jej zaginięcia. Gdyby ją znaleźli pewnie by się przyznała do tego co tu zaszło. Ona mnie przecież nienawidzi. Moja kariera wisi na włosku a skoro Bora o niej wie to jest zagrożona. Nie dam się szantażować jakiemuś zwyrodnialcowi.

Z tego wszystkiego nalałem sobie whisky. Zostawiłem szklankę w salonie i poszedłem się umyć. Po powrocie dopiłem to co było w szklance. Zrobiłem małej kolację. Co ona robi gdy mnie nie ma... Nie mam pojęcia. Dobrze że w piwnicy jest druga toaleta. Przynajmniej nie musi się na górze pokazywać. Nie jest aż tak narażona na niebezpieczeństwo.

Siedziała biedna w rogu pokoju gdy zanosiłem jej jedzenie. Wszystko tak jak położyłem tak leży do tej pory. Siedzi w tej prześwitującej sukience. Mózg wysyła mi sygnały, zerżnął bym ją jak zwierzę. Taka bezbronna i smutna, pokrzywdzona najbardziej na mnie działa. Kocham patrzeć na jej łzy gdy pakuje swojego kutasa w jej szparkę. Uwielbiam tą ciasną cipę. Ale nie mogę tego zrobić. Jest zbyt oszołomiona tym co się dzieje. Po kolacji poszedłem spać.

Z samego rana otworzyłem listy z dnia wczorakszego. Rachunki, reklamy, zaproszenia i... Jeden list bez znaczków, stempli i nadawcy. Tylko mój Adres i nazwisko.

Ręcznie napisane w liście było:

„Masz podłożyć świnię prokuraturze podczas następnej rozprawy, inaczej Ania będzie w moim raju.
B.”

Dotarło do mnie że nie ma zabawy. Bora słynie z porwań bez śladów, okrucieństwa i maltretowania kobiet. Nie mogę nic zrobić.
On jej stąd nie zabierze. Przecież siedzi ciągle w domu. Kod zna tylko Adam i ja. Mogę być spokojny o moją księżniczkę.
Dopiłem więc kawę i udałem się do pracy.

Jadąc samochodem słuchałem jej ulubionych piosenek. Mam w bagażniku nowy odtwarzacz dla niej. Na razie jej go nie dam. Lubi tańczyć gdy nikt nie widzi i nie słyszy tej muzyki. Zrobię to gdy już będzie wszystko w porządku.

W prokuraturze praca wre, wszyscy szukają sposobu żeby przymknąć Bore. Nie mam zamiaru dać się zastraszyć. Zrobiłem wszystko żeby go zamknęli i tak będzie. Objęliśmy świadków dodatkową ochroną. A poszukiwane dowody odnalazły się na dnie sejfu w którym były trzymane. Będzie wszystko w porządku.

Leci moja muzyka, ktoś dzwoni. ADAM?

- No co jest?
- Małej nie ma.
- Jak to? Może się ukryła gdzieś?
- Nie ma jej. Ktoś się włamał. Drzwi do piwnicy wyłamane.
- Ja pierdole. Nie wzywaj policji. Już jadę.

Czerwona SukienkaWhere stories live. Discover now