Co się dzieje?!

547 45 84
                                    


Mahiru: 

Okazało się, że Misono wypożyczył samochód dzięki któremu mogliśmy szybciej dotrzeć na miejsce. Niestety, droga nam się przeraźliwie dłużyła. Znaczy... Mi się dłużyła. Ponieważ Lilly cały czas, bez przerwy albo nadal nam gratulował lub płakał przez nasze szczęście. Byłem zbyt zawstydzony całym zajściem żeby cokolwiek powiedzieć. Kuro nie zamierzał mi pomagać ponieważ był za bardzo zajęty spaniem mi na kolanach co tylko jeszcze bardziej potęgowało wybuchy Lilly'ego. Najgorsze jest to, że po kilku minutach Lawless postanowił wspomóc rozradowane okrzyki Nieczystości. Myślałem, że po tej podróży moja głowa wybuchnie. 

Na całe szczęście tak się nie stało i dojechałem cały na miejsce. Moim oczom ukazała się japońska knajpka o tradycyjnej budowie jak w naszej ojczyźnie. Wchodząc do niej na moment poczułem się jak w domu. Cała ekipa rozejrzała się ciekawasko po sali. Restauracja była wielka i ku naszym zdziwieniu prowadziła do innych, równie wielkich sal. Spojrzałem wyczekująco na Misono. 

- Ja, Mahiru i Licht idziemy na lewą stronę, Tetsu z Mikuni'm w drugą. Jeśli nie znajdziemy nikogo wracamy do wyjścia. 

Nikt nie protestował. Udaliśmy się w milczeniu w nasze kierunki. 

Było widać jaka restauracja była sławna. Nie dało się wychwycić wolnego stolika, wszystko było pozajmowane przez wielobarwnych mieszkańców Londynu. W całym otoczeniu królował przepych ze złotymi elementami co dało mi do myślenia czy właściciel tego przybytku widział na żywo prawdziwą japońską restauracje. Po wejściu czuło się nasz klimat jednak idąc głębiej budynku wrażenie szybko znikało. Możliwe, że na kuchni się znał bo widać było dobry kunszt znajdujący się na talerzach klientów jednak wygląd także był ważny a tu pozostawał wiele do życzenia. Lekko zawiedziony wypatrywałem zawzięcie Tsubaki'ego lub może Shamrock'a choć jego osoba w tym miejscu była prawie niemożliwa lecz wiara zawsze pozostaje. Krążyliśmy między stolikami jak po labiryncie Minotaura. Szkoda, że nie posiadaliśmy żadnej nici bo obawiałem się, że za szybko wyjścia tak nie znajdziemy. 

- To jest jakiś idiotyczny żart - mruknął Licht trzymający zawzięcie jeża, który wyrywał się z jego ramion z niewiadomego mi powodu. 

- Wydaje mi się, że kręcimy się w kółko panowie - rzekł fioletowo włosy z motylem krążącym wokół jego "antenki". - Jestem święcie przekonany, iż mijamy tą rodzinę po raz trzeci - wskazał podbrudkiem parę rozmawiającą po francusku z dwójką bawiących się jedzeniem dzieci. 

Sam nie potrafiłem stwierdzić czy kręcimy się w kółko czy jednak idziemy na przód. Wszystko wydawało mi się dziwne oraz podejrzane a gdy próbowałem skupić się na szczególe w otoczeniu wszystko naraz się zmieniało lub stawało się niewyraźne. Przygryzłem wargę zerkając kątem oka na siedzącego mi na ramieniu Kuro. Zdawał się być zaapsorwowany mijanym ramenem niźli na naszej sprawie. Bez poczucia winy pacnąłem kota w plecy. 

- Skup się - szepnąłem. 

- Skupiam! Na tym pysznym ramenie które moglibyśmy zamówić na obiad. 

Licht przewrócił oczami na wypowiedź śliniącego się kota. Następnie, zwrot akcji potoczył się w szybkim tępie. Misono został potrącony przez kelnera który przygwoździł go do ziemi. Pianista, jako pierwszy, podszedł by pomóc im wstać lecz został niespodziewanie oblany gorącą zupą przez starszą panią. Ja niestety stałem zbyt daleko by szybko do nich podejść. Wykonałem krok do przodu i wtem zostałem pochwycony mocno za ramię i pociągnięty w róg sali. 

- Co jest...? - Zdążyłem jedynie powiedzieć zanim zniknąłem za ciemną kurtyną a moje usta zostały zasłonięte białą, miękką szmatką. 

Leniwa Miłość [W TRAKCIE POPRAWIANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz