Rozdział drugi

4K 258 67
                                    

"We're riding through the dark night, night

With half the tank and empty heart"

Duke Dumont - Ocean Drive

CHRIS

Detroit o północy to świetny widok, a przynajmniej tej nocy.

Nawet ja, osoba, której ciężko było dogodzić, tak twierdziłem. Lubiłem nocne przejażdżki - odprężały mnie. Gdy byłem dzieckiem, jeździłem z rodzicami i siostrą nocą, aby zobaczyć światła (tak ojciec określał latarnie oświetlające miasto). Zawsze był jakiś stuknięty. Mama często śmiała się, że powinien być poetą, a nie hydraulikiem. Hans Hanson bez wątpienia był marzycielem, ale zawsze miał trzeźwy umysł. Na szczęście nie odziedziczyłem po nim skłonności do snucia nierealnych marzeń.

Wystawiłem łokieć za szybę, a zimny wiatr owiał moją skórę. Mimo później godziny autostrada była zatłoczona, jednakże w ogóle mi to nie przeszkadzało. Z radia wydobywała się muzyka, a Della - mój samochód, wręcz płynęła po asfalcie. Rozejrzałem się dookoła, uśmiechając się dumnie. Wóz dostałem od dziadka na osiemnaste urodziny. Był to czarny chevrolet vega, którego odkupił od swojego kolegi z wojska. Podobno facet był kolekcjonerem starych aut, a ten okaz był małą perłą, którą oddał za grosze dla emerytowanego znajomego.

Zmrużyłem oczy, widząc sylwetę, która podążała brzegiem ulicy. Im bliżej byłem, tym bardziej utwierdzałem się w fakcie, że była to kobieta - niezbyt wysoka, szczupła, o długich włosach, które rozwiewał wiatr i bez wątpienia szalona, lub pijana, bo szła na boso, trzymając buty w lewej ręce, w prawej zaś papierosa.

Zwolniłem, aby zrównać się z dziewczyną, po czym wstawiłem za otwarte okno głowę.

- Hej - odezwałem się, a ona drgnęła ze strachu, po czym na mnie spojrzała.

To była ona. Ta księżniczka z baru, która zamówiła hamburgera. Po jej minie domyśliłem się, że również mnie poznała. Uśmiechnąłem się, widząc zdziwienie na jej twarzy, które próbowała za wszelką cenę zamaskować.

- Mogę w czymś ci pomóc? - odezwała się w końcu. Miała ładny, melodyjny głos.

- Nie jest ci zimno?

- Nie.

Zmierzyłem całe jej ciało wzrokiem i pokręciłem rozbawiony głową, wiedząc, że kłamie. Po pierwsze była ubrana w spódnicę i bluzkę na ramiączkach, a po drugie trzęsła się jak chiuaua.

- Podwieźć cię?

- Poradzę sobie, dzięki.

Była wredna! Chciałem być miły i okazać miłosierdzie, choć raz na jakiś czas, a ona odmawia mojej pomocy, zamiast cieszyć się, że to ona została tą szczęściarą, którą dobrowolnie chcę podwieźć do domu.

Benzyna nie jest taka tania w tym kraju.

- Księżniczko, gdzie zgubiłaś swą karocę? - zakpiłem.

- Jesteś dupkiem, Chris!

Byłem zaskoczony tym, że znała moje imię. Uniosłem wysoko brwi, a ona przeklęła cicho pod nosem i odwróciła głowę w przeciwną stronę, aby tylko na mnie nie patrzeć.

- Nie wiem skąd znasz moje imię, ale chyba powinnaś podać mi swoje, abyśmy byli kwita.

Nagle na mnie spojrzała, a w jej oczach widziałem tylko gniew. Musiałem przyznać, że była ładna, nawet bardzo. Mogłem nawet zaryzykować i stwierdzić, iż była piękna. Najbardziej urzekły mnie jej usta i oczy, które były niebieskie, co już zauważyłem wczoraj u Billy'ego.

ENDLESS LOVEWhere stories live. Discover now