29. Pomieszane z poplątanym

Comenzar desde el principio
                                    

Wiem, jestem okropną koleżanką.

Idąc korytarzem moja uwaga została przykuta przez grupkę chłopaków okupujących jeden z parapetów.  Dokładnie tak jak w pierwszym dniu szkoły zobaczyłam tam chłopców z drużyny, którzy rozmawiali o czymś, co chwilę zanosząc się głośnym śmiechem.

Z pewnością wspominali ostatnią imprezę i mogłam mieć tylko nadzieję, że Vincent nie pochwalił im się jej zakończeniem. Przynajmniej taka była między nami umowa.

W przeciwnym wypadku będzie musiał pożegnać się ze swoją ulubioną częścią ciała.

Ups.

— Carter! — pierwszy zauważył mnie Christiansen. — Cześć, skarbie.

— Cześć, Scott — wywróciłam na niego oczami, podchodząc do chłopaków, kiedy Lisa pożegnała się ze mną i poszła do swojej szafki zabrać podręcznik potrzebny na jej kolejne zajęcia.

— Jak tam po sobocie? — chłopak poruszył znacząco brwiami. — Główka bolała?

— Tak — odpowiedziałam stając obok niego. — Wiem, że nie masz pojęcia jak to jest, bo taki problem zwykle mają tylko ludzie posiadający mózg, więc...

Scott na chwilę się zblokował, a chłopcy wydali z siebie odgłosy rozbawienia.

— Z czego tak rechoczecie? — usłyszałam znajomy głos, kiedy Vincent z Robertem zatrzymali się przy grupce.

— Twoja cheerleaderka mnie obraża — fuknął z oburzeniem Scott.

— Nie ona pierwsza i nie ostatnia — Vincent wywrócił oczami, a następnie jego szare tęczówki skupiły się na mnie. — Henderson — rzucił na powitanie i lekko skinął głową.

— Breeze — odpowiedziałam i spojrzałam na Roba z małym zaskoczeniem. — Hej, Rob...

Już dawno nie widziałam tej dwójki razem i wydało mi się to dziwne.

Czy coś mnie ominęło?

— Hej, Carter — brunet posłał mi lekki uśmiech. — Miło cię widzieć.

— Ciebie też — odpowiedziałam i poprawiłam ramiączko plecaka. — Niestety muszę już iść na historię, więc zostawiam was i możecie sobie plotkować do woli — postanowiłam, że później zorientuję się o co chodzi.

Ostatni raz rozmawiałam z Robertem na imprezie, kiedy był nawalony w trzy dupy, a w towarzystwie Breeze'a nie widziałam go jakiś milion lat.  Wczoraj spędziłam z Vincentem cały dzień i słowem nie wspominał, że się pogodzili.

Och, zapomniałam! W sumie ostatni raz widziałam Roba pieprzącego Austina w kiblu, więc cóż...

Emmm... 

Chyba nikogo nie zdziwi, że stojąc obok niego jak gdyby nigdy nic, czułam się trochę niezręcznie.

— Faceci nie plotkują — prychnął Dan, komentując moje ostatnie słowa.

— Jasne — posłałam mu wymowne spojrzenie. — A ja jestem owczarkiem niemieckim.

— Hau hau — rzucił Scott. — Przynieś piłeczkę!

Pokazałam mu środkowy palec i ostatni raz rzuciłam spojrzeniem w stronę Breeze'a, który miał na sobie zwykły czarny podkoszulek, swoje wytarte jeansy i typowo potargane włosy, a i tak wyglądał bardzo dobrze. 

Gdzie tu jest sprawiedliwość ja się pytam?!

Dlaczego faceci nic nie muszą robić i od niechcenia wyglądają zajebiście?!

I don't need a boyfriend anywayDonde viven las historias. Descúbrelo ahora