Rozdział 70

32K 964 178
                                    

W poniedziałek przyjechał do mnie Collin, więc pojechaliśmy razem całą drogę o czymś rozmawiając. Wysiadłam z samochodu przed szkołą, a chłopak od razu chwycił mnie za ręke przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Ludzie patrzyli na nas z wciąż wielkim szoku mimo, że powinno im się znudzić te ciągłe paplanie o nas.

-Nie przejmuj się nimi-wyszeptał mi szatyn do ucha. Pokiwałam głową i razem zaczęliśmy kierować się w stronę kumpli Collina którzy gadali nie zwracając uwagę na całujących się namiętnie Thomasa i Sandy. Odchrząknęłam, a para odsunęła się od siebie. Nadal nie wierzę, że Sandy jest z Thomasem. Ponoś chłopak zabrał ją gdzieś na spacer i zapytał się jej o chodzenie. Dziewczyna dosłownie wskoczyła mu w ramiona i rozpłakała się ze szczęścia. Od tej pory od około tygodnia są razem. Gdy Sandy mi o tym opowiadała krzyczała i piszczała ze szczęścia, a ja szczerze miałąm ochotę zatkać sobie uszy.

-Pogodzeni?-zapytał Thomas obejmując swoją dziewczynę w pasie.

-Tak-powiedzieliśmy oboje.

-Wreszcie-westchnęła Sandy.-bo nie mogłam patrzeć jak się niszczycie. A razem wyglądacie na prawdę uroczo.

-Mhm-zgodził się Thomas całując dziewczyne w skroń. Wyglądali na prawdę uroczo i cieszę się, że wreszcie są razem.
***

Po szkole pojechałam z Collinem do niego. Nie chciałam być sama. Co prawda mama nigdzie nie wyjechała, ale jest w pracy do wieczora, więc Collin zaproponował, żebym posiedziała u niego.

Weszłam do domu od razu zaciągając się tym zapachem. Może nie pachnie szarlotką i domowym obiadem, bo nie mieszkają tu jego rodzice, ale zdecydownie wystarcza mi zapach jego perfum w całym domu.

-Fajnie, że Thomas i Sandy są razem-odparłam gdy Collin przybliżył się do mnie delikatnie chwytając w talii.

-Mhm. Są teraz szczęśliwi-wyszeptał w moje usta delikatnie je muskając i zahaczając o nie zębami. Uśmiechnęłam się gdy szatyn mocniej mnie pocałował. Mimo to jego pocałunki zawsze były delikatne. Jego ręce delikatnie zahaczyły o moje plecy, a mi nawet się to spodobało. Jednak gdy jego ręce zaczęły zahaczać o mój tyłek przeraziłam się, a wspomnienia znowu wróciły. Nie wiedząc co zrobić odepchnęłam od siebie chłopaka czując na policzkach łzy.

-Co się stało Madd-przybliżył się do mnie, ale ja pokręciłam głową cofając się aż pod ścianę.-Maddie, o co chodzi?-oparł swoje dłonie po bokach mojej głowy.

-Po prostu...ty...no...ja-jąkałam się nie wiedząc jak mam zacząć.

-Chodzi ci o to gdzie cie dotknąłem?-zapytał, a ja zażenowana przytaknęłam.

-Przepraszam, ale to przez wspomnienia-wyszeptałam zapłakanym głosem.-po prostu chciałabym, żebyś mnie dotykał jak inną dziewczynę, ale strasznie się boję. Ja...ja...

-Hej, spokojnie-podniósł moją twarz na wysokości jego oczu i spojrzał na mnie.-wszystko w swoim czasie, tak? To ja przepraszam. Nie powinienem. Ale gdy będziesz gotowała żebym posunął się krok dalej po prostu mi to powiedz, dobrze?

-Dobrze. Dziękuje, że zrozumiałeś-przytuliłam się do szatyna, a ten oddał uścisk.

-Dla ciebie wszystko-wyszeptał mi do ucha.

COLLIN

Siedziałem w swoim pokoju, a Maddie leżała na moim łózku z nogami na moich udach. Jedliśmy orzeszki i rozmawialiśmy na jakieś byle jakie tematy. Maddie przestała już się zamartwiać i teraz żywo rozmawiała co chwile się śmiejąc. Mógłbym słuchać jej śmiechu bez końca. Nasze żarty i rozmowy przerwał dźwięk sms'a. Wyciągnąłem telefon z kieszeni odczytując wiadomość.

Harry-Uroczee :') Znowu jesteście razem? Nie na długo...

Byłem mega wkurwiony na Harrego. Ciągle tylko grozi i wipisuje te nic nie znaczące sms'y dlatego postanowiłem odpisać.

Ja-Wsadź se w dupy te groźby. Cały czas tylko piszesz, a gówno robisz!

Harry-To tylko kwestia czasu ;) Zobaczysz już wkrótce...

-Co jest?-Maddie zajrzała mi przez ramie, a ja nie zdążyłem wyłączyć urządzenia. Widziałem jak dziewczyna robi się blada, a jej wzrok w skupieniu czyta wiadomości od Harrego.

-A co jak...on na prawdę coś zrobi?-zapytała w końcu przerażona.

-Nie zrobi. Póki jesteś przy mnie nic ci nie grozi-przerzuciłem ręke przez nią i przytuliłem ją do siebie. Oparła się o mnie wtulając jak małpka.

-Jest zdolny, żeby zrobić komuś krzywdę?-spytała, a ja zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. Chwilę siedziałem patrząc w ścianę, a po chwili oparłem brodę na czubku jej głowy i wyszeptałem szczerze:

-Nie wiem mała. Ale nie zrobi ci krzywdy. Już ja tego dopilnuje...

Przekroczyć Granicęजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें