—Wystarczyło poprosić, to bym się przesunął — jego wzrok był jeszcze bardziej morderczy niż kilka sekund wcześniej.

— Nie masz w zwyczaju robić tego, o co proszę.

— A ty nie masz w zwyczaju prosić.

— Z tego, co pamiętam, to prosiłem wiele razy, żebyś odszedł z drużyny.

— Zapominasz, że proszenie o coś, a żądanie czegoś, to dwie różne sprawy — chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wyzywająco patrząc w oczu bruneta. Po raz kolejny rzucił mu wyzwanie i Taehyung nie mógł go tak po prostu odrzucić. — Nie przypomina sobie, żebyś kiedykolwiek powiedział coś w stylu "Słuchaj, miałbym taką prośbę, czy mógłbyś przemyśleć odejście z drużyny, proszę?". Zamiast tego wolałeś zaciągnąć mnie do łóżka.

— Obaj doskonale wiemy, że nawet wtedy byś nie odszedł, więc pomyślałem, że przyda się bardziej radykalne rozwiązanie.

— Skąd pewność, że nie spełniłbym twojej prośby?

— Bo najwidoczniej przywykłeś do tego, że zawsze dostajesz to, czego chcesz i nie rozumiesz, że ktoś może cię gdzieś nie chcieć. Chyba zapominasz, że to nie Seul i nie każdy tutaj będzie ci padał do stóp, bo obstawiam, że tak właśnie było we wcześniejszej szkole.

— Nic nie wiesz o mnie i o moim wcześniejszym życiu, więc może przestań snuć jakieś chore domysły i zajmij się sobą. Z przykrością muszę ci uświadomić, że tobie też nie każdy tutaj do stóp pada, bo zajebisty wygląd to nie wszystko. Niektórzy cenią sobie też charakter, a ten masz niestety chujowy — dla Taehyung ta rozmowa stawała się coraz bardziej irytująca i męcząca. Już sama taka bliska obecność Jeona działała na niego, jak czerwona płachta na byka. Może nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby nie wspomniał o jego wcześniejszej szkole i życiu w Seulu. Każde wspomnienie tamtych lat było dla niego, jak mała szpilka boleśnie wbijana w ciało.

—Czyli przyznajesz, że wyglądam nieźle? — nagły uśmiech bruneta i jego słowa sprawiły, że Taehyung wywrócił oczami.

— Ty naprawdę jesteś spierdolony — patrząc na niego ze zrezygnowaniem postanowił przerwać ten kabaret w trybie natychmiastowym. Chciał go zostawić samego w bardzo efektownym stylu, niestety Jeongguk mu w tym przeszkodził, bo odezwał się, gdy miał już odchodzić z dumnie uniesioną głową.

— Ty też dobrze wyglądasz, Taehyung — szczerość tych słów zdziwiła go na tyle, że niemal otworzył usta. W dodatku chłopak już się nie uśmiechał, zamiast tego patrzył na niego poważnym wzrokiem bez cienia rozbawienia.

— Znowu próbujesz, jakiejś sztuczki? — niestety nie dostał odpowiedzi, bo Jeongguk odszedł, pozostawiając go samego, chociaż to ona miał to zrobić. Patrzył na szerokie plecy odchodzącego chłopaka, mówiąc cicho do siebie. — Pierdol się, Jeon.

Chłopak nawet sobie nie wyobrażał, jak wiele myśli w tamtym momencie błądziło po głowie bruneta. Toczył walkę z samym sobą, bo jedna jego część mówiła, że powinien zawrócić i porozmawiać dłużej z Taehyungiem, a druga wręcz krzyczała, że jeszcze kilka sekund dłużej w jego towarzystwie, a udusi go gołymi rękoma.

Przez ostatni tydzień jeszcze dwa razy odwiedził jasnowłosego pod postacią wilka i za każdym razem tamten do niego wychodził. Zachowywał się wtedy zupełnie inaczej, niż gdy był wśród ludzi. Jego oczy nie obserwowały czujnie otoczenia, wyglądały, jak spokojne morze w bezchmurny dzień, a usta nie zaciskały się w tą wąską kreskę, jak za każdym razem, gdy słyszał coś niezadowalającego. Miał nawyk przygryzania dolnej wargi, gdy za bardzo się w coś wczuwał, na przykład w głaskanie jego boku. Delikatność, z jaką to robił zawsze zadziwiała Jeongguka, bo przyzwyczajony był do jego gwałtownych i pełnych złości ruchów. Mimo wszystko, take zachowania do niego pasowały. Ta delikatność i łagodność, jaka pojawiała się na twarzy Taehyung, gdy zanurzał dłoń w miękkiej sierści sprawiała, że brunet zaczynał dostrzegać coś więcej pod tą maską zimnej obojętność, jaką zawsze prezentował mu w szkole.

Wild side | vkookWhere stories live. Discover now