- Jak mam na nazwisko? - zapytałam.
- Zupełnie jak mama i tata - trzasnął ręką o biodro szczerząc się do tego.
- To... raczej normalne, prawda? - zamruczałam.
- A nie! "Mama" to Jin... ten taki, world wide handsome - powiedział. - A tata to ten co tu stał i się tak na Ciebie lampił. Kim SeokJin i Kim NamJoon.
- A jak nazywa się~

Nagle do sali wleciała osoba o której myślałam. Człowiek-królik.
- Dzień dobry - rzucił w moją stronę z cieplym uśmiechem.
- Jungkook - poczułam potrzebuję, żeby to powiedzieć na jego widok.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej i wystawił rękę w moją stronę.

Nie wiedziałam co robić.
- Przeniosłem Ci taką ładną sukienkę - powiedział Jimin przez zęby po czym położył złożoną w kostkę rzecz na łóżku. - Ubierz się, a ja pogadam.

Nagle wyciągnął Jeona na korytarz. Przyszedł tylko po to, żeby wyjść?

Zgodnie z prośbą przebrałam się w sukienkę. W oczy wpadł mi spory napis "Gucci" na metce.
- To musiało kosztować fortunę... - zamruczałam do siebie.

   Moim oczom ukazała się zszokowana twarz Jimina.
- Dostałeś patelnią? - zapytałam o mało nie śmiejąc się z jego wyrazu twarzy.
- Ślicznie wyglądasz, jak miło widzieć Cię znów na nogach - powiedział.

Kiwnęłam głową wciąż nic nie rozumiejąc.
- Rozumiesz, że... czuję się jakbym się przerzuciła do innego ciała, z czego poprzedniego nie pamiętam...

Podszedł i podniósł moją rękę przez co wpadłam w wewnętrzną panikę. Na zewnątrz udawałam silną.
- Odebrałem już wypis - uśmiechnął się do mnie i spojrzał przymrużonymi oczami. - Mówiłem, że wszystko załatwię, nie przejmuj się.
Kiwnęłam głową.

   On zamiast puścić moją rękę poprowadził mnie na zewnątrz.
- To nie tak daleko. Może jak wyjdziemy to zaczniesz sobie przypominać.
- Nie jesteś przypadkiem kimś... sławnym na skalę światową? Co z Twoją karierą? - zapytałam.

Odgarnął grzywkę do tyłu i spojrzał na mnie.
- Jesteś od niej o wiele ważniejsza - powiedział.
Po tych słowach spojrzał przed siebie z poważną miną.

   Po dłuższej chwili wyszliśmy ze szpitala. Okazał się być ogromnym, bordowym budynkiem. Próbowałam sobie coś przypomnieć. Jak ja tu trafiłam...

   Zaczął mnie prowadzić na lewo od szpitala.
- Pewnie jesteś głodna...
- Nie, właśnie w ogóle - powiedziałam.
Wciąż czułam stres związany z jego ręką. To tak samo, jakby iść za rękę z przystojniaczkiem, który jest sławny i w dodatku bogaty i poznałaś go wczoraj, bo mówi, że jest twoim chłopakiem i nazwał Cię "Kochanie". Normalka.

   Zestresował się.
- O nie, nie masz apetytu - zagiął brwi z żalem, rozglądając się za trumną dla mnie.
- Obiecuję, że powiem Ci, jeśli będę głodna. Mamusiu... - powiedziałam, patrząc na niego.

Sam szpital znajdował się niedaleko stadionu. Wielkiego. Wzbudzał u mnie mieszane uczucia.
- Słuchaj, czy ja tam kiedyś byłam? - zapytałam pokazując palcem na stadion.
- Tak - powiedział patrząc wciąż na mnie.

Nie odezwałam się przez dłuższy czas. Wciąż miałam ochotę zawrócić i zapaść się pod ziemię. To straszne uczucie, nawet nie wiedzieć jak się wygląda i jakim się było.

Dzięki rozmyślaniom droga się skróciła. Po chwili stanęliśmy przed nowoczesnym blokiem. Był o dziwo ładny i przyjazny dla oka, a okolica zgadzała się z opisem Jimina.
- Aaaa no tak, nadal Ci nie powiedziałem - rzucił z szokiem patrząc na boki.
- Czego?...
- Kocham Cię - powiedział jakby nigdy nic.

Obdarował mnie ciepłym uśmiechem i olewając moje rumieńce wszedł do środka, uprzednio wpuszczając mnie.

   Mieszkanie było na drugim piętrze. Od wejścia zapachniało bezpieczeństwem, mimo że czułam, jakbym była tam pierwszy raz.
- O. I jeszcze czegoś nie powiedziałem - zamruczał. - Jest jedna sypialnia. Ale spokojnie, wywalę się na kanapie w salonie~
- A nie lepiej w sypialni? - zapytałam.
- Nie będzie Ci przeszkadzać? W końcu nawet można powiedzieć, że mnie nie znasz.
- ...na podłodze - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Naprawdę mogę?! - zrobił odwrotną reakcję niż myślałam.
Był szczęśliwy, podekscytowany.
- Pierwszą świadomą noc w tym ciele spędziłam... z Tobą w pokoju szpitalnym, ciężko byłoby teraz spać samej... - zamruczałam.
- Jesteś taka urocza, gdy się rumienisz! - powiedział z uśmiechem.
- No... i zaginął Twój plecak z dokumentami... ale go znaleźli! - rzucił z ekscytacją.
- Wreszcie zobaczę jak wyglądam...
- O... tak - odwrócił mnie.

   Na ścianie wisiało lustro. Bardzo duże. W nim zobaczyłam osobę niższą od Jimina o jakieś 7 centymetrów. Spodobała mi się jej twarz. Delikatna i dziewczęca. Ciało miała ładne, szczupła. Czarne włosy opadające na lewy obojczyk i ciemne oczy.
- Tak właśnie wyglądasz - odezwał się stojący tuż za mną Jimin.

Ogarnęłam, że ta dziewczyna to ja, kiedy poruszyła się razem ze mną. Jednak mi się nie podoba. Te nogi jakieś grube, biodra znikome i w ogóle jakieś takie suche te włosy...

Podniosłam rękę i tracąc zorientowanie w swojej osobie wbiłam sobie palec w oko.
- Nie podoba mi się - powiedziałam przyglądając się sobie.
I ja miałabym być jego dziewczyną? Co on we mnie widzi? Ani ładna... a może byłam jakaś wyjątkowo... wyjątkowa.
- Ważne, że podoba się mnie - powiedział oglądając mnie z uśmiechem.

   Odwróciłam się i próbowałam się przyzwyczaić do wizji siebie. Obejrzałam salon.
- Kim SooYu... - zamruczałam do siebie.

A może.
- Jimin - odezwałam się.
- Tak? - uśmiechnął się.
- Można coś dla mnie zrobić? - zapytałam.
- Dla Ciebie wszystko! Krokodyla ubije i pawie pióra sprowadzę!...
- Zerwij ze mną, proszę.

- Zerwij ze mną, proszę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kim jesteś? |♡| Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz